Czy Twoje dziecko potrafi powiedzieć NIE?

Czy bezpieczeństwo jest dla ciebie ważne?

Dbam o bezpieczeństwo swoich dzieci. Jest ono dla mnie bardzo ważne. Uczę zasad poruszania się po drodze, kupuje bezpieczne zabawki i zawsze wożę w foteliku, pomimo nowych zasad – Jak przewozić dzieci w samochodzie – zmiana przepisów. Powiem więcej, dziś dbam nawet o to jak będą kiedyś w przyszłości korzystały bezpiecznie z internetu. Wszystko to może okazać się na nic, jeżeli nie nauczę ich mówić „NIE”. Czy Twoje dziecko potrafi powiedzieć NIE?

Trudny temat

„Przemoc seksualna wobec dzieci jest powszechnym zjawiskiem – doświadczyło jej co piąte dziecko w Europie. 80 proc. dzieci wykorzystywanych seksualnie zostało skrzywdzonych przez znaną im osobę. Dzieci wykorzystane seksualnie przez osobę dorosłą zazwyczaj nikomu o tym nie mówią.” (źródło: http://gadki.fdds.pl/)

Rozmowy na ten temat nie należą do łatwych i przyjemnych. Nie chodzi też o to, żeby uświadamiać dzieci na temat seksu. To jest ważne, ale każdy rodzic powinien sam zdecydować kiedy i jak porozmawia ze swoim dzieckiem. Ważne jest jednak to, żeby przekazać wiedzę o tym, czego innym robić nie wolno i kiedy nawet małe dziecko powinno powiedzieć NIE, gdy naruszane są jego granice. Nie ma znaczenia, czy będzie to ciocia czy wujek, czy koleżanka czy kolega, pani w przedszkolu czy sąsiad z naprzeciwka. Są granice, których nie wolno przekraczać, a każdy, nawet małe dziecko ma prawo powiedzieć NIE!

Dobrze wychowane dzieci powinny umieć powiedzieć NIE!

O akcji dowiedziałem się ze strony Kamila z Blog Ojciec – Dobrze wychowane dziecko potrafi powiedzieć NIE! Akcję „Dobre wychowanie” organizuje Fundacja Dzieci Niczyje wraz z agencją reklamową Grey Group. Przygotowali sporo dobrych materiałów zarówno dla rodziców, jak też dzieci. Dzięki temu dowiecie się jak uczulić i porozmawiać ze swoimi dziećmi w wieku 5-11 lat. Uważam, że to temat wart zainteresowania. Przekaz kampanii opiera się na zasadzie „GADKI”, która w prosty sposób pozwala zrozumieć i zapamiętać zasady.

G – gdy mówisz „nie”, to znaczy „nie”

A – alarmuj, gdy potrzebujesz pomocy

D – dobrze zrobisz, mówiąc o tajemnicach, które Cię niepokoją

K – koniecznie pamiętaj, że Twoje ciało należy do Ciebie

I – intymne części ciała są szczególnie chronione

Najlepszym sposobem przygotowania dzieci jest rozmowa i to właśnie polecam każdemu z Was, jednak do dziecka można też trafić inną drogą, poprzez film animowany – bajkę „GADKI z psem”.

Więcej o akcji i gdzie szukać pomocy:

FUNDACJA DZIECI NICZYJE
Strona internetowa: http://gadki.fdds.pl/ – tam znajdziecie wszystkie materiały i potrzebne informacje
e-mail: gadki@fdn.pl
Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży – 116 111 lub strona internetowa www.116111.pl
Telefonu dla Rodziców i Nauczycieli w sprawie Bezpieczeństwa Dzieci: 800 100 100 lub poprzez stronę www.800100100.pl
Zdjęcie pochodzi z materiałów prasowych FDN.

Szczepionka przeciw głupocie

Głupia moda czy fakty?

Wiecie co mi się nie podoba w modzie na „nieszczepienie”? Że większość, która nie szczepi, nie ma pojęcia dlaczego to robi. Bo tak przeczytali w internecie? Bo robią to inni, a my lubimy przecież podążać za modą? Bo szczepionki szkodzą małemu dziecku? Szkodzą. Tak samo jak powietrze, którym oddychają lub woda, którą piją. Słodkie napoje i tuczące przekąski, palnie papierosów w pobliżu dziecka – to przecież nie szkodzi, ale szczepionki tak. Myślę, że równie dużo jest badań potwierdzających szkodliwość, jak i mówiących o tym, że szczepionki ratują życie. Chcecie ratować życie i zdrowie swoich dzieci i nie narażać ich niepotrzebnie? To mamy problem, bo ja też – dlatego zaszczepiłem swoje dzieci.

Człowiek + choroba = to skomplikowane

To gdzie te straszne choroby? Gdzie czarna ospa? Gdzie odra? No tak, odra to zły przykład – mamy kilka zachorowań na całym świecie w tym w Polsce. Ale przecież choruje tylko kilka osób prawda? Gówno prawda. Te choroby stanowią realne zagrożenie, ale nie tak łatwo zachorować. Mamy postęp w medycynie, ale również mamy nowe zagrożenia – choroby cywilizacyjne. Mamy dostęp do czystej i świeżej wody, leków i witamin. Mamy też alergie, zatrute środowisko, sztucznie przetworzone jedzenie, które w oczywisty sposób osłabiają odporność. Mamy też szczepionki, a dzięki nim mamy odporność zbiorową. Wiecie co to? Każde szczepienie uodparnia pojedynczą osobę, ale dzięki masowości więcej osób staje się odporna lub przechodzi chorobę łagodniej. Dzięki temu choroby się nie szerzą tak szybko, jakby mogły. To jednak tylko część prawdy. To jak jedna strona medalu.

Druga strona medalu

Odporność zbiorowa to dobra rzecz, lecz wypiera odporność naturalną zamiast ją uzupełniać. To dlatego, że lekko nam się zmienił tryb życia. Kojarzycie Wasze dzieciństwo? Było trochę inaczej niż teraz. Ja wychowałem się na wsi – niech rodacy z mojego miasteczka mi wybacza, że na czas wpisu odebrałem mojej miejscowości rodzinnej prawa miejskie. W każdym razie, była to wieś. Nawet krowy sąsiadka miała i konia. Psy i koty łaziły do woli po domu, a jajka brało się prosto z gniazda. Odporność naturalna, to ta nabyta w kontakcie z rzeczywistą chorobą i ta jest najskuteczniejsza, ale bardziej niebezpieczna – trzeba przeżyć chorobę. Tu pojawiają się szczepienia, które mają zapobiec takiemu przebiegowi zdarzeń, ale przenoszą zachorowanie na wiek niemowlęcy lub życie dorosłe – żadne szczepienie nie jest trwałe. O ile kiedyś, dzieci po prostu się karmiło piersią, co uodporniało dziecko na większość chorób, teraz jest z tym różnie – nie każda mama chce karmić piersią, ale przede wszystkim żyjemy w świecie o wiele bardziej sterylnym – trudniej o choroby. Trochę inaczej jest, gdy dziecko siedzi w domu, bo ma się nim kto zająć, a inaczej gdy idzie do przedszkola, gdzie spotyka inne dzieci – po prostu zaczyna chorować, bo ma kontakt z mikrobami. Mieszkam teraz w bloku i moje dzieciaki nie miały kontaktu z kotem czy kurami, bo nawet nie ma gdzie. Z drugiej strony, wiele chorób nazywanych było „chorobami wieku dziecięcego”, bo przechodziło się je w wieku dziecięcym, ale groźne były dla dorosłego – różyczka i świnka. Tylko ze szczepieniami u dorosłych jest jeszcze gorzej – jakoś nikomu nie po drodze. Wątpię, żeby ktokolwiek z dorosłych chciał się na te choroby szczepić w myśl zasady „po co mi to – przecież do tej pory nie zachorowałem”. A no po to, że to ty drogi rodzicu przynosisz większość chorób ze świata zewnętrznego do domu i chociaż przejdziesz je łagodniej, to z pewnością „sprzedasz” mikroby swojemu dziecku.

Szczepionka na głupotę

Problem w tym, że takiej szczepionki nie ma. Na ludzką głupotę nie wynaleziono nic skutecznego, a szkoda. Powoduje to naprawdę denną dyskusję na temat szczepień – każdy stoi przy swoim i pokazuje „jakieś” wyniki „jakiś” badań, najlepiej podpisanych przez prof., dr lub dowolnego innego szarlatana, który krzyknie „szczepienia wywołują autyzm”. Głupi lud to kupi lub co gorsza, przyjdzie mu do głowy „ospa party”, jako naturalna metoda wzmocnienia organizmu – oczywiście możliwości powikłań w tym śmierci nikt nie bierze na poważnie. Wiecie co mi to przypomina? Gdy ktoś krzyknie na plaży „rekin”, wszyscy natychmiast wyskakują z wody nie patrząc nawet czy ten rekin rzeczywiście tam jest. A jest się czego bać. Rekiny w 2011 roku zaatakowały 125 razy, z czego 25 śmiertelnie.  To teraz, spójrzcie na opakowania po papierosach – ostrzegają, że palenie zabija, powoduje raka i inne takie, jednak rocznie w wyniku palenia papierosów umiera 6 mln osób (sześć milionów)! Łatwiej więc zginąć od papierosów, niż w wyniku ataku rekina. Ze szczepieniami jest podobnie. Tutaj naszym rekinem jest NOP. Nie jest to nic niezwykłego, tylko możliwa do wystąpienia niepożądana reakcja organizmu. Oczywiście, że jest ona groźna, oczywiście, że może się przydarzyć i oczywiście, że może być przyczyną śmierci, tak samo jak choroba, przed którą szczepienie miałoby chronić. Tylko my wciąż słyszymy jak echo „rekin” i panicznie boimy się sczepień, a przecież nie o to chodzi, żeby nie szczepić w ogóle, tylko robić to z głową! Zamiast panicznego strachu, proponuję rozmowę z zaufanym lekarzem i podjęcie decyzji o szczepieniu/nieszczepieniu po zapoznaniu się nie z internetowymi rewelacjami, ale ze zdrowym rozsądkiem. Inaczej będzie wyglądać sytuacja, gdy dziecko siedzi z rodzicami w domu, a inaczej gdy idzie do żłobka/przedszkola, a jeszcze inaczej gdy wiesz, że w rodzinie występowały kiedyś odczyny poszczepienne.

Świadoma decyzja

Wciąż słyszę, że ludzie powinni sami decydować o sobie i o tym jak chcą żyć. I słusznie, bo tak być powinno, jednak wraz z wolnością bierz człowieku na klatę skutki swoich decyzji takie, jakimi są. Mamy publiczną służbę zdrowia, gwarantowaną przez konstytucję, leczenie jest wiec z naszych kieszeni. Szczepionki także. Koszt szczepionki jest jednak niższy niż leczenie szpitalne samej choroby i jej powikłań, a przymus sprawia, że dziś w Polsce na odrę choruje kilka, może kilkanaście osób, a w Niemczech, gdzie szczepienia na odrę są tylko zalecane, choruje już kilkaset osób. Przypadek? Nie sądzę. Pozostawiam do zastanowienia…

Tymczasem, jest coś, co możemy zrobić razem, by w przyszłości było lepiej. By lekarze nas informowali o wszystkich możliwych zagrożeniach, a producenci szczepionek nad nimi pracowali i ulepszali. Zapraszam do podpisania petycji dostępnej na stronie http://petycje.iozn.pl/szczepienia/. Myślę, że jej postulaty są całkiem do rzeczy i mogą się przysłużyć wszystkim, zarówno zwolennikom jak i przeciwnikom szczepień, ale to oceńcie sami.

Photo credit: Melissa Wiese /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)

Dziecko i pies – jak uniknąć problemów

Dzieci lubią zwierzęta

Podobno pies to najlepszy przyjaciel człowieka. Takiego małego człowieka, jak dziecko również. Nie ma chyba dziecka, które nie lubi ciepłego i miękkiego futra zwierzaka, a zwierzaki potrafią odwzajemnić tę miłość. Jednak warto poznać kilka zasad bezpiecznego obcowania z psem, by kontakty dziecka i psa były bezpieczne i przyjemne dla obu stron. Zastrzegam, że w domu nie mamy zwierzaków i pewnie się długo nie pojawią, ale zdarza nam się spotkać znajomych z psem lub sąsiadów. Przeważnie spotkania kończyły się strachem, z którym wygrywała ciekawość i w końcu chłopaki odważyli się pogłaskać psa. Ale co dalej? Jak bezpiecznie się dalej bawić z psem? Dziecko i pies to dobry pomysł?

Jak dzieci widzą zwierzęta?

Pies to żywa istota. Ta oczywista oczywistość jest nie do końca rozumiana przez dzieci. Dla nich pies, czy inne zwierzę może się kojarzyć z pluszową zabawką, a zabawki zdarza się każdemu dziecku ścisnąć, rzucić czy kopnąć. Naszym zadaniem jako rodziców jest przekazać im wiedzę na temat otaczającego nas świata, wytłumaczyć, że zwierzę czuje i może się bronić. Wychowałem się w domu, gdzie zwierzęta były od zawsze. Było mi więc trochę łatwiej, bo dla dziecka ze wsi, zwierzęta to coś normalnego. Mieszkamy teraz w mieście, gdzie nie ma zbytnio warunków na trzymanie pieska, choć wielu sąsiadów ma przecież zwierzęta.

Jak psy widzą dzieci?

Duży pies budził w moich chłopakach niemal paniczny strach, a to w połączeniu z małą przestrzenią, jak klatka schodowa, mogło doprowadzić do tragedii. Pies, mimo że spokojny, mógł po prostu nie rozumieć całej sytuacji i po prostu się bronić. Siebie i swojego Pana. Mógł po prostu ugryźć. O ile pies jest nastawiony na współpracę z człowiekiem, o tyle dziecko jest dla psa czymś trochę innym – niby człowiek, a jakiś taki mały i nie wiadomo co zrobi. A dodatkowo pisk i płacz może wywołać w większym psie odruchy obronne. Dla psa, małe dziecko może się wydawać zagrożeniem.

Dziecko i pies – jak uniknąć problemów?

Zacznijmy od tego, że każdy pies jest inny. Tak samo jak ludzie, ma swój charakter i osobowość. To znaczy, że do każdego psa należy podchodzić z odrobiną nieufności według zasady ograniczonego zaufania. To po pierwsze, a po drugie, pewnie nawet najważniejsze, to zachować zdrowy rozsądek. Pies to wciąż zwierze. A jakie są jeszcze ważne zasady? Zasady są zupełnie proste, niemal takie same jak przy postępowaniu z ludźmi. Pięknie obrazuje to grafika, jak dzieci nie powinny odnosić się do psa.

Podstawowe zasady zabawy z psem

  • Zawsze miej oko na dziecięce zabawy z psem – większość pogryzień, to pogryzienia przez własnego psa w domu. Pamiętaj, że dziecko wciąż jest dzieckiem, nie zawsze Cię posłucha, a pies to wciąż zwierzę, które kieruje się głownie instynktem.
  • Naucz dziecko podstaw właściwego postępowania ze zwierzęciem – wytłumacz, że pies, czy inne zwierzę odczuwa ból, cierpienie i może się bronić. Ważne też jest dokładne określenie w jaki sposób należy się bawić, ale też, że nie wolno psu zabierać jedzenia czy ciągnąć za uszy. Wolno za to rzucać patyk, bawić się w chowanego, biegać, itd.
  • Wytłumacz kiedy dziecko może się zbliżać do psa, a kiedy w żadnym wypadku nie może – wiadomo, kiedy pies je, nie powinno mu się przeszkadzać, ale też gdy śpi, boli go łapa i jest chory. To najczęściej wtedy dochodzi do wypadków.
  • Pamiętaj o pewnych ograniczeniach wiekowych – do pewnego wieku, dziecko nie powinno się pozwalać na zabawy z psem. Tutaj wszystko zależy jednak o sytuacji. Powiedzmy dziecku, które nie chodzi jeszcze do szkoły, na pewno nie kupiłbym psa. Z drugiej strony, jeżeli pies już jest w domu, a ty masz małe dziecko, to przecież psa nie wyrzucisz. Ale musisz szczególnie uważać.

A jak powinien wyglądać pierwszy kontakt z psem?

Moje chłopaki z różnym natężeniem bały się psów. Nic dziwnego, skoro psy widziały tylko na spacerze i nie miały okazji zaprzyjaźnić się na dłużej. W pewnym momencie robił się problem, bo chłopcy przecież rosną, są coraz więksi i jeszcze na dodatek są bardziej mobilni. Przechodzący obok pies zaczynał wywoływać panikę. Trzeba było coś z tym zrobić, więc zaczęło się od rozmowy, takiej taty z synem. Po pierwsze, zapewniłem ich, że tak długo jak będziemy blisko nich, żaden pies nie zrobi im krzywdy. Po drugie, jeżeli będzie bał się psa, to ma złapać mnie za rękę i iść spokojnie obok psa wraz ze mną. Gdy okazało się, że to działa, a pies najwyżej próbuje tylko powąchać, przyszedł czas na krok trzeci. Pogłaskanie psa. Pies sąsiadów, przyszedł się przywitać i obwąchać chłopaków, którzy wtuleni byli w moje ramiona. W końcu ciekawość zwyciężyła i odważyli się sami dotknąć psa. Sami, bo nie miałem najmniejszego zamiaru ich do tego namawiać. Od tamtej pory nie mamy z tym problemu. Cieszę się z tego bardzo, bo miłość i szacunek do zwierząt oraz całej przyrody, to jest coś co chciałbym wpoić swoim synom.

Dziecko i pies – czy warto?

Warto. Jedne z moich najwspanialszych wspomnień z dzieciństwa, to też zabawy z psem, który był w naszym domu od szczeniaka. Swoim dzieciom też kiedyś zafundowałbym taką przygodę, ale  mam świadomość też, jak duży jest to obowiązek i to głownie dla rodziców. Pies to nie zabawka, co choć wydaje się oczywiste, to wygląda, że jednak oczywiste nie jest. Przecież zwierzęta w schroniskach nie wzięły się tam same. Jest tam ich potwornie dużo. Jeżeli macie więc jakiekolwiek wątpliwości, to STOP! Nie kupujcie dziecku zwierzaka.

Photo credit: Donnie Ray Jones /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)
Na stronie wykorzystano materiały udostępnione nieodpłatnie na https://www.hissteria.pl/

Bezpieczeństwo w sieci

Dzień Bezpiecznego Internetu

Dziś, 10 lutego 2015, jest obchodzony po raz kolejny dzień Dzień bezpiecznego Internetu (źródło – Wikipedia). Dzień ten jest obchodzony z inicjatywy Komisji Europejskiej i ma za zadanie zwrócenie uwagi na kwestię bezpieczeństwa dzieci i młodzieży w Internecie. Jako że zabrałem głos w dyskusji między innymi poprzez wpis Dzieci są analogowe, tym wpisem chciałbym pomóc tym, którzy jednak nie do końca się ze mną zgadzają. Dziś wpis o tym, jak bezpiecznie korzystać z sieci. To tyczy się również Was rodzice, bo dziś niemal każdy korzysta z zasobów internetu, choćby czytając tego bloga, ale też z bankowości internetowej czy pracując zdalnie.

Dzień Bezpiecznego Internetu

Ogólne zasady bezpieczeństwa w sieci

W sieci powinieneś szczególnie kierować się zasadą ograniczonego zaufania. Traktuj internet jak miejsce publiczne. Tak, jak by to było centrum miasta w którym mieszkasz. Jeżeli z kimś rozmawiasz na ulicy, to każdy kto będzie wystarczająco blisko może Cię usłyszeć. Dokładnie tak samo jest w internecie. Chciałbym przedstawić kilka ogólnych rad, które przydadzą się Tobie na co dzień.

1. Zabezpiecz swój komputer

Zainstaluj antywirus, pamiętaj o aktualizacjach, nie klikaj w nieznane linki i nie pobieraj podejrzanych załączników. Antywirus nie daje 100% pewności, ale znacznie ogranicza ryzyko. Pamiętaj, że każdego dnia powstają nowe zagrożenia, które mogą wyrządzić Tobie krzywdę – od kradzieży pieniędzy z konta, po kradzież kompromitujących zdjęć z telefonu.

2. Dbaj o swoją prywatność

Skonfiguruj ustawienia prywatności – w takich narzędziach jak Facebook czy innych mediach społecznościowych jest to bardzo ważne. Twoje dane personalne czy wizerunek Twojego dziecka, mogą zostać wykorzystane bez Twojej wiedzy, np. do kradzieży tożsamości, lub po prostu ktoś może okraść Twój dom, bo złodzieje będą znali Twój rozkład dnia, adres, no i będą wiedzieli, że własnie jesteś na wakacjach. Nikomu nie udostępniaj swoich haseł. Właściwie hasło powinno być jak majtki – Zmieniaj je często, nie zostawiaj na widoku i nie pokazuj obcym.

3. Szanuj siebie

Dbaj o swój pozytywny wizerunek w sieci. Zastanów się, co o sobie piszesz w sieci (np. na Facebooku) lub jakie zdjęcia w sieci umieszczasz. Jedna fotografia z zakrapianej imprezy wrzucona nieopacznie do sieci nigdy z niej nie zginie. Każdy, kto tylko będzie miał ochotę będzie mógł ją powielić, zmodyfikować i udostępnić dalej. Pamiętaj, żeby 2 razy, a nawet 4 razy się zastanowić zanim coś umieścisz w sieci – zwłaszcza zdjęcia.

4. Szanuj innych

Nie wyzywaj, nie obrażaj, nie hejtuj. Skoro sami wymagamy szacunku, szanujmy też innych. Przypominam, internet to miejsce publiczne, więc takimi samymi zasadami powinniśmy się kierować jak na ulicy. Przecież nikt nikogo nie wyzywa i obraża w centrum miasta, a niestety na forach internetowych jest to czasem norma. Pamiętajmy, że nawet użycie nicka XXX czy Anonim, nie czyni nas niewidocznymi. Operatorzy internetowi czy Policja, mają bardzo skuteczne narzędzia do namierzania adresu IP naszego komputera, więc nas odnajdą. W sieci nie jesteśmy anonimowi.

5. Szanuj swój czas

Zachowaj umiar w spędzaniu czasu w sieci. Wiecie jak szybko ostudzić gorącą herbatę? Wystarczy usiąść na chwilę do komputera i przeglądnąć tablicę na Facebooku. Po krótkiej chwili herbata jest już zimna. A tak na serio, to spędzamy coraz więcej czasu przy komputerze nie tylko w pracy. Coraz więcej czasu w sieci spędzają też nasze dzieci. WYLOGUJ SIĘ DO ŻYCIA… a robi się to TAK!

6. Bądź krytyczny

Nie wszystkie informacje dostępne w internecie są prawdziwe. Serio? Wiecie, że dzieciom w Polsce podaje się w dużych ilościach OXIDANE. Ale też nie każda praca, o którą ciężko w dzisiejszych pracach będzie dla nas wybawieniem – czytaj Szukasz pracy? Uważaj na oszustów!

7. Pomyśl, zanim wrzucisz

To, co wrzucisz do sieci, zostaje tam na zawsze. Pomyśl o tym, zwłaszcza zanim wrzucisz zdjęcie swojego dziecka do internetu. To zdjęcie może zostać wykorzystanie do różnych złych celów. Pisałem o tym w poście Afera na Facebooku – bezpieczeństwo w sieci gdzie zdjęcia z Facebooka ktoś wykorzystał do stworzenia stron, które kojarzyły się w sposób dwuznaczny. Zresztą, czy każde zdjęcie dziecka jest warte publikacji, zwłaszcza gdy po paru latach „koledzy” mogą takie zdjęcie odnaleźć i narazić Twoje dziecko na śmieszność.

8. Korzystaj z możliwości, jakie daje internet

Zastanów się, jak możesz twórczo wykorzystać jego potencjał. Ja stworzyłem bloga. Staram się rozwijać w ten sposób siebie i pomóc innym. Każdy ma jakieś umiejętności, które internet może pomóc rozwinąć lub pokazać innym. Możliwości są praktycznie nie ograniczone. Każdy może znaleźć coś dla siebie.

9. Przestrzegaj prawa

Pamiętaj, że regulacje prawne obowiązują również w internecie. Nie chcę się wypowiadać na temat piractwa komputerowego i ściągania plików, do których nie posiada się praw. Pamiętaj, że często klikasz przycisk „Dalej”, akceptujesz często regulaminy i wyrażasz zgodę nie czytając tego co tam pisze. Umowy zawarte przez internet, a więc i przez Twoje dziecko, które ukończyło 13 lat, są tak samo ważne, jak te zawarte za pomocą długopisu i twojego odręcznego podpisu.

10. Pamiętaj, że z każdej sytuacji jest wyjście

W sytuacji zagrożenia online poproś o pomoc. Internet jest narzędziem. Może pomóc Ci się rozwinąć, lub skrzywdzić. Zawsze jest jednak wyjście. Nie bój się szukać rozwiązania i pomocy.

Szukaj pomocy:

  • Telefonie dla Rodziców i Nauczycieli w sprawie Bezpieczeństwa Dzieci – 800 100 100
  • Telefonie Zaufania dla Dzieci i Młodzieży – 116 111 lub na stronie 116111.pl
  • Więcej informacji możesz uzyskać na stronie https://fdds.pl/

Bezpieczeństwo w sieci naszych dzieci

Zasady, o których pisałem wyżej, powinniśmy też uczyć nasze dzieci. Tu jednak musimy zwrócić szczególną uwagę, ponieważ dzieci powinniśmy chronić szczególnie. Chciałbym, żebyście choć przez chwilę pomyśleli nad tym co teraz napiszę i mocno wzięli to sobie do serca.

1. Ustal z dzieckiem zasady korzystania z komputera adekwatne do jego wieku

Ustal więc ile czasu może dziecko przebywać w sieci, co może oglądać i w jaki sposób ma reagować, gdy zobaczy coś niepokojącego. Najczęstszy popełniany błąd przez rodziców, to pozostawienie dziecka samego sobie przy komputerze bez nadzoru.

2. Niech komputer z którego korzysta dziecko, będzie w miejscu, w którym także i Wy macie dostęp

Nie musicie być policjantem stojącym za plecami, ale musicie mieć kontrolę nad tym, co robi Wasze dziecko. Często nieświadomie może wyrządzić krzywdę sobie lub innym, ale też ułatwić pracę przestępcom instalując niebezpieczne oprogramowanie.

3. Naucz dziecko zasady ograniczonego zaufania

Czy na ulicy pozwalasz, żeby z Twoim dzieckiem rozmawiał ktoś obcy? A skąd wiesz, że własnie poznana na czacie Ania, to naprawdę Ania, która ma 13 lat, a nie Stefan, lat 40, który chce się dowiedzieć gdzie mieszkasz.

4. Naucz dziecko chronić swoją prywatność

Tak samo jak dziecko nie powinno rozmawiać z obcymi, tak samo nie powinno umieszczać żadnych zdjęć, czy to swoich, czy to rodziny w internecie. Nie powinno też ujawniać swoich danych osobowych ani innych szczegółów, które mogą być wykorzystane przeciwko niemu. Przypominam, w internecie nic nie ginie. Co raz zostanie udostępnione, pozostanie tam na zawsze.

5. Naucz dziecko szacunku dla innych internautów i przekonaj je, że nawet pozornie niewinne żarty potrafią bardzo krzywdzić

Dzieci potrafią być bardzo okrutne w swoich żartach. Mogą wyrządzić krzywdę także słowem czy zdjęciem. To zjawisko określa się mianem „cyberprzemocy” i może też mieć swoje konsekwencje karne.

6. Zgłaszaj sytuacje niebezpieczne odpowiednim instytucjom

Możesz pomóc nie tylko sobie, ale też ustrzec innych!

Bezpieczeństwo w sieci

O bezpieczeństwie w sieci pisałem wiele. Dlaczego? Bo pomimo dużej świadomości, radzenia sobie z technologią i komputerem, jestem pewien, że nie wszystko jestem w stanie przewidzieć i uchronić siebie przed różnymi złymi skutkami. Tym bardziej, skoro ja mogę mieć z tym problem, dzieci mogą mieć większy. Jednak mogę coś z tym zrobić. Ty też możesz. Nie zakażesz i nie odetniesz dziecka od technologii, ale możesz je przygotować i nauczyć, tak jak robisz to z zasadami ruchu drogowego. Każde dziecko wie, że na czerwonym świetle trzeba się zatrzymać, ale że nie wolno podawać adresu zamieszkania przez internet już nie każde. To nasze zadanie ich tego nauczyć.

Photo credit: Lars Plougmann /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)
Przy tworzeniu wpisu korzystałem z materiałów dostępnych na stronie https://www.saferinternet.pl/

Po prostu Blog Roku

O co chodzi z tym blogowaniem?

Zabrałem się za pisanie bloga, bo czułem i nadal czuję, że jest to ważne i potrzebne. Jest to ważne dla mnie, ale też dla Was. Dzięki temu, że zacząłem pisać bloga, poznałem sporo wspaniałych innych ludzi, blogerów. Wyrobiłem sobie zdanie w wielu tematach i przede wszystkim sam zacząłem pisać o wielu trudnych tematach. Postanowiłem też, nie tylko pisać, ale też działać. Staram się wspierać swoim blogiem akcje, które wpisują się w moje przekonania. Będę też pisał o bezpieczeństwie naszych dzieci czy to w samochodzie czy to w internecie. Właściwie, to jestem na początku swojej drogi, którą mam nadzieję będziemy przechodzić wspólnie.

Teraz przyszła pora na Blog Roku

Jak to w życiu bywa, często ulegamy opinii innych, poddajemy się ocenie i testom. Dla blogera takim testem jest konkurs organizowany pod patronatem Onetu, który nazywa się Blog Roku. W tym roku postanowiłem wziąć udział, w konkursie na Blog Roku oraz Tekst Roku choć nie liczę na wiele, to wierzę, że mam szansę. To ważne, żeby wierzyć we własne siły i możliwości, ale także nie poddawać się gdy jednak nam coś się nie uda i nie powiedzie. To rodzaj wewnętrznej siły, która pozwala nam walczyć dalej i wierzyć, że to co robimy jest słuszne. To jest idea.

Blog Roku, to także możliwość pomocy innym. Tak własnie. Wysyłając SMS (1,23 z Vat) możesz pomóc mi dostać się do kolejnego etapu, ale Twój SMS, to także pomoc dla Fundacji Dzieci Niczyje, która pomaga dzieciom doświadczonym ciężko przez przemoc. Tylko dlatego odważyłem się poprosić Ciebie o pomoc i wysłanie SMSa.

W tym roku wystartowałem po raz pierwszy. Możecie na mnie głosować do 10 lutego. Za każdy oddany głos będę wdzięczny nie tylko ja, ale też dzieci, którym pomożecie, chociaż ja na pewno Wam podziękuję na łamach bloga. Ponieważ wiem jak silna jest konkurencja na wiele nie liczę, to chociaż spróbować nie zaszkodzi. Tu macie banery, wraz z informacją jak wysłać SMS. Po kliknięciu w obrazek zobaczycie jak mi idzie na stronie konkursu. Wielkie dzięki!

Photo credit: Owen W Brown /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)

Najpiękniejsza i najgorsza chwila – #lepszyporod

Gorszy szpital

Z samego rana po śniadaniu byliśmy już w szpitalu. Pięknie odnowiony hol, uspokajające światełka, no super miejsce. Pani kazała się przebrać w piżamkę i czekać na badanie. Siedzieliśmy na tym wspaniałym holu, wśród mnóstwa przypadkowych osób. Już po chwili czuliśmy jednak, że coś jest nie tak. Mimo ciągłych pytań, zaczepiania personelu, w końcu i łez, przesiedzieliśmy tak 4 godziny. Wiecie po co facet potrzebny w szpitalu i przy porodzie? Żeby zrobić porządną awanturę! Bo dopiero to podziałało i zaczęta się nami interesować…

Cieszyłem się bardzo, gdy dowiedziałem się, że zostanę Ojcem. Gdy któregoś razu, na rutynowej kontroli, lekarz prowadzący poprosił mnie do gabinetu, bardzo się wystraszyłem. To nie były przelewki, bo ciąża podtrzymywana, bliźniacza i do tego do porodu jeszcze daleko. Lekarz rozmawiał ze mną, bo trzeba było jechać do szpitala. Wypisał skierowanie, kazał się spakować i następnego dnia stawić w szpitalu. Ja miałem tego dopilnować, by cała akcja była na spokojnie. Spokój nie trwał długo. Przyjęcie do szpitala już nie obyło się bez problemów, a to dopiero początek, bo najpierw czekał miesiąc na „patologii ciąży”, poród i chyba to co najgorsze, nauka karmienie piersią.

Gorszy poród

Myślę, że mieliśmy dużo szczęścia. Naprawdę tak myślę. Szpital nie wybraliśmy przypadkowo. Podobno był „najlepszy”. Do ostatniej chwili proponowano żonie poród naturalny, przecież ja kto mówią, taki poród jest najlepszy, chociaż wszystko przemawiało własnie przeciw takiemu rozwiązaniu. Namawiali jednak do ostatniej chwili i nie byli wybredni w słowach. Do tego pomylili się przy USG co do wagi chłopaków. Dziś wiemy, że była to spora różniąca, po 1 kg na głowę, która skutkowałaby sporymi komplikacjami przy porodzie. Na pewno zagrożone byłoby ich życie. Tutaj jako facet nadmienię, że nie zrozumiem dlaczego kobiety chcą mieć poród przez cesarskie cięcie „na życzenie”, lecz skoro bardzo chcą, to powinny mieć do tego prawo. Wiem ile moja żona potrzebowała pomocy, podczas gdy rodzące naturalnie „biegały” po korytarzu następnego dnia. Nie mi to jednak oceniać.

Gdy pierwszy raz zobaczyłem swoje dzieci, była to najpiękniejsza chwila w moim życiu. Obawy gdzieś po mały znikały (zobacz: Samotny ojciec – musisz dać radę!). Niestety szybko przerodziła się w złe wspomnienia. Po porodzie, dopiero zaczęło się największe upokorzenie. Coś, czego nigdy personelowi szpitala nie wybaczę. Płakaliśmy z żoną oboje, ale nie z bólu, lecz z bezsilności. Karmienie piersią okazało się problemem. Po prostu nie wychodziło. Mleko nie chciało lecieć, dzieci nie chciały ssać, a personel tylko komentował zamiast pomóc. Leniwa, nie chce się jej, woli karmić z butelki, takie słowa leciały nie prosto w oczy, ale ukradkiem. Te słowa bolały bardziej niż rana po cesarce. Raniły też serce. Nikt nie widział problemu. Nie chciał nikt pokazać jak to zrobić prawidłowo, przyłożyć się, a dziś wiem, że nie wyganiano mnie ze szpitala tylko dlatego, że odwalałem całą brudną robotę za personel, bo byłem niemal cały czas przy żonie. Tylko jedna, jedyna starsza pielęgniarka okazała serce i wszystkiego żonę nauczyła. Niestety była tylko przez krótką chwilę, a ja nawet nie mogłem jej kupić kwiatów, bo jak sama przyznała, reszta personelu czułaby do niej zazdrość.

Jestem świadom tego, że szpital to nie pensjonat czy hotel. Nie ma tam SPA, żarcie jest podłe i tylko świadomość „po co tu jesteś” trzyma Cię jeszcze w tym miejscu. Byłem tam codziennie, każdego dnia po pracy tak długo, dopóki mnie nie wyrzucono. Pilnowałem tego, co miałem najcenniejsze i byłem gotów w każdej chwili rzucić wszystko i być na miejscu, gdyby zaszła taka potrzeba. To chyba najważniejsze. Dać ukochanej osobie wsparcie, bo od personelu raczej tego nie dostaniecie.

Lepszy poród

Jako Ojciec, mężczyzna, chciałbym namówić Was, przyszli Ojcowie, do wsparcia waszych ukochanych kobiet w tej bardzo trudnej dla nich sytuacji, jaką jest poród. To one rodzą Wasze wspólne dzieci, to wy musicie zadbać o ich prawa w sytuacji, gdy same nie mogą się bronić. Po to jesteście potrzebni na porodówkach. To wy, po to tam jesteście, żeby czuły wsparcie, waszą siłę i nie owijając w bawełnę, że gdy zajdzie taka potrzeba dacie w przysłowiową mordę. Nie chodzi o przemoc, ale o gotowość do działania. Wy też jesteście rodzicami, tak samo odpowiadacie za życie Waszych dzieci i macie wiele praw w szpitalu. Bądźcie gwarantem tego, że potraktują Waszą ukochaną jak człowieka. Będziecie też wspierać, gdy już wrócicie do domu. Dlatego proszę, wesprzyjcie akcję, by następny Wasz, lub wam bliskich poród był już taki, jak być powinien.

O akcji #lepszyporod:

„Walczymy na rzecz lepszego, czyli opartego na faktach i zgodnego z prawem, porodu poprzez: edukowanie kobiet spodziewających się dziecka, wsparcie kobiet, które już urodziły oraz dostarczanie personelowi medycznemu ważnych naukowo informacji.”

Strona akcji: http://lepszyporod.pl/

Strona na Facebooku: https://www.facebook.com/lepszyporod

Podpisz petycję do Premier Kopacz: Stop łamaniu prawa na porodówkach!

Photo credit: Federico Mena Quintero /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)

Dobrze być dziadkiem i mieć za żonę młodą babkę

Jak to jest zostać dziadkiem?

To nic trudnego. Wystarczy mieć dzieci, które przy odrobinie szczęścia same nas tym „stanem ducha” uszczęśliwią. Jeżeli dziś jesteś Ojcem, to masz dość sporą szansę stać się dziadkiem. Dziadek, podobnie jak i babcia, ma niezmiernie ważne zadanie do wykonania. To zadanie polega na rozpieszczaniu i kochaniu wnuków. Wychowanie to działka rodziców. Nie zapominajcie o tym. Dziadkowie mają rozpieszczać! Czasem zdarza się im pomagać rodzicom przy wychowaniu i trzeba być im za to wdzięcznym, ale oni swoje już zrobili. Wychowali nas.

Dobrze być dziadkiem i mieć za żonę młodą babkę

A przyszło Wam do głowy, że dzisiejszy dzień, dzień dziadka, mógłby być Waszym świętem? Przecież wystarczyło te kilkanaście lat temu, często nie do końca w przemyślany sposób, zostać rodzicem, a potem wystarczyłoby, żeby Wasze dziecko poszło w Wasze ślady. Gdy o tym pomyślę, wydaje mi się to całkiem abstrakcyjne, lecz czysto hipotetycznie i matematycznie – możliwe. W dodatku, wciąż byłbym całkiem młody, bo babcie zawsze są młode.

Bo bycie dziadkiem, czy babcią to nie tylko wiek, często słuszny i zmęczenie życiem. To przede wszystkim „stan ducha”. W moim sąsiedztwie jest starszy Pan, który często opiekuje się małym chłopcem, tak na oko 4 letnim. Ten starszy Pan doskonale daje sobie z nim radę i nawet za nim nadąża. Ten Pan nie jest dziadkiem chłopca – to jego pradziadek i jak twierdzi, wnuki też już wychowywać pomagał. Chciałbym, aby kiedyś w przyszłości, to że jestem dziadkiem sprawiło mi tyle samo radości, co teraz bycie Ojcem. Chciałbym też mieć tyle siły, co ten pradziadek z sąsiedztwa, ale to temat na inny wpis. Przecież dziadek, to prawie jak drugi tata, tylko trochę starszy. Widzę, jak dziadek moich synów z nimi się bawi i jak oni go kochają. To przecież coś naprawdę pięknego.

Dla wszystkich dziadków lub tych, którzy nimi kiedyś zostaną, by nigdy nie tracili ducha dedykuję piosenkę, chyba wszystkim dobrze znaną, bo przecież dobrze być dziadkiem.

Photo credit: surlygirl /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)

Jak przewozić dzieci w samochodzie – zmiana przepisów

Uwaga! Mamy zmianę przepisów odnośnie przewożenia dzieci w samochodzie

Nasze prawo musi dostosować się do prawa Unijnego. W związku z tym zmieniono niektóre przepisy dotyczące przewożenia dzieci w samochodzie. Zmiany mają ułatwić życie rodzicom, ale pamiętajcie, to wciąż od Was zależy głownie ich bezpieczeństwo! Czy są to zmiany na lepsze? Na pewno pozwolą zaoszczędzić trochę pieniędzy na foteliku, ale czy na bezpieczeństwie warto oszczędzać? Nie dawno pisałem o tym tutaj: Pomyśl o bezpieczeństwie swoich dzieci.

Najważniejsze zmiany:

  • Na przednim siedzeniu będzie można przewozić dziecko bez dodatkowego fotelika – pod warunkiem, że ma więcej niż 150 cm wzrostu.
  • Jeśli dziecko ma powyżej 135 cm wzrostu, będzie mogło jechać bez fotelika na tylnym siedzeniu.
  • W przypadku trójki dzieci na tylnym siedzeniu auta nowe przepisy pozwolą na to, by jedno z dzieci jechało bez fotelika, przypięte jedynie pasami, jeżeli nie ma możliwości włożenia trzech fotelików.
  • Zakaz przewożenia dzieci poniżej 3. roku życia w samochodach, w których nie ma pasów bezpieczeństwa. 

Co to oznacza w praktyce? Że dziecko powyżej 135 cm wzrostu nie potrzebuje więcej fotelika samochodowego by jechać z tyłu przypięte jedynie pasami lub gdy ma 150 cm wzrostu, to może jechać z przodu. Znika problem (czy aby na pewno?) trzeciego fotelika na tylnej kanapie. Do tej pory w foteliku trzeba było przewozić dzieci do lat 12.

A jakie są zagrożenia?

Według ekspertów główny problem, to wzrost dziecka. Gdy maluch ma 135 cm wzrostu i będzie przypięty pasami, to pas biodrowy (ten dolny) będzie przebiegał przez brzuch, a nie jak to jest u dorosłego, przez biodra, natomiast pas barkowy będzie przechodził zbyt blisko szyi. W razie wypadku może dojść do urazów wewnętrznych. Policja ma natomiast wątpliwości, jak sprawdzić wzrost dziecka na drodze – wiek jest przecież łatwiej.

Natomiast przepis o trzecim foteliku jest na tyle fatalny, że w przypadku gdy autem jedzie rodzina, mama, tata i trójka dzieci, to nawet jak najstarszy maluch nie ma 135 cm wzrostu, wg przepisów może jechać zapięty tylko pasami. Zostawiam pod rozwagę…

Przypominam, za nie prawidłowe przewożenie dziecka grozi mandat w wysokości 150 PLN i 6 punktów karnych.

O tym jak przewozić dzieci w samochodzie było już wiele w sieci, będzie też na blogu. 

Dla tych, co szukają więcej informacji:

https://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/nowe-przepisy-dotyczace-przewozenia-dzieci-zobacz-co-sie-zmienia,506349.html – polecam ze względu na film ilustrujący i wypowiedź eksperta.

Photo credit: Kona Gallagher /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)

Jak cofnąć czas – czyli pigułka dzień po

Jak cofnąć czas – czyli pigułka dzień po

Chwila zapomnienia? Potem chciałoby się cofnąć „ten błąd”, bo przecież nie chcecie ciąży. Na szczęście wystarczy pójść do apteki, łyknąć sobie „pigułkę dzień po”, niczym aspirynę na kaca. Ale czy to naprawdę takie proste? Łykasz pigułkę po i problem znika? Czasu nie cofniemy. Jedynie próbujemy złagodzić skutki. Jest szansa, że tym razem się uda.

Przeczytałem sporo na temat tej pigułki. Prawdę mówiąc, to nie ma czym się zbytnio ekscytować. Ta pigułka była dostępna w Polsce od dawna, nie jest tania, ale była na receptę. Za to w wielu krajach EU była bez recepty i zapewne można ją było kupić przez internet. W czym więc problem? Teraz po prostu będzie łatwiej dostępna, bo bez recepty, będzie ją można kupić wraz z tabletkami od bólu głowy i czymś na gardło. Chciałbym, bo mimo wszystko jestem zwolennikiem antykoncepcji, żeby ta pigułka była mądrze stosowana, rzeczywiście jako wyjście awaryjne. Nie zapominajmy, że każda nowa możliwość niesie też ze sobą możliwość nadużycia.

To nie pigułka jest problemem

Chociaż to wokół tej małej pigułki po, zrobił się szum, to problem leży zupełnie gdzie indziej – w nas. Chcemy łatwego, przyjemnego życia, bez zobowiązań i dzieci. Chcemy kontrolować każdy aspekt naszego życia, często też decydować o życiu i śmierci. Skupmy się lepiej na tym, co jest naprawdę ważne.

Cała sztuka życia w takim świecie, w jakim teraz żyjemy, polega na rezygnowaniu z 99 proc. tego, co możliwe, żeby się skoncentrować na tym jednym procencie, który dla nas jest ważny. Nie można mieć wszystkiego naraz.

(Małpa w podróży, ze Stanisławem Lemem rozmawia Jacek Żakowskowski „Gazeta Wyborcza” 2000/105, s. 8)

Pigułka dzień po, sama w sobie nie jest problemem. To przecież tylko pigułka. Jednak to tak naprawdę ucieczka od problemu, a właściwie łatwe rozwiązanie problemu. Łatwo, szybko i przyjemnie. Znika odpowiedzialność. Fakt, pigułka dzień po, w sytuacji, gdy „złapiemy kapcia”, gwałtu i zapewne paru innych sytuacjach jest  jakimś rozwiązaniem, jednak zniesienie wymogu wizyty u lekarza, stawia ją niemal na równi z prezerwatywą – cena tylko trochę z innej pułki. Ale to się zmieni. Cena spadnie. Możecie mi wierzyć. Wciąż, nawet pisząc ten tekst, mam wrażenie, że kupuje coś na ból głowy, a nie środek antykoncepcyjny. Tylko dlaczego inne środki wymagają jednak wizyty u lekarza? Czyżby był tak bardzo bezpieczny? Nie sądzę. Może być nawet gorzej. Zaaplikowanie sobie bomby z hormonów, nawet tylko raz, może groźne. Przecież nie każda kobieta może z pigułek korzystać, a tu sobie stoi środek obok syropu na kaszel. Czy później nie zostanie ślad i problem z zajściem w ciąże?

Uciekanie przed problemami nie jest żadnym dobrym rozwiązaniem. Pigułka dzień po, jest doskonałym przykładem tego, jak bardzo chcemy mieć wszystko, nie dając nic w zamian. Zamiast edukować dzieci już w domu, tłumaczyć i rozmawiać, dajemy im możliwość, że nigdy się nie spytają i być może nigdy nawet nie powiedzą, że taką pigułkę brali. Nie myślcie sobie, skombinują sobie kasę i na pewno będą mieć do niej dostęp.Ten „pierwszy raz”, będzie jeszcze bardziej niebezpieczny, bo przecież jest pigułka. Nie łudźmy się, młodzi ludzie nie myślą racjonalnie i nawet mając te 18 lat, wciąż jeszcze nie do końca wiedzą, co jest właściwe. Naprawdę uważam, że powinniśmy zacząć od edukacji – i to od siebie, bo nie wierzę, że ktoś z Was choćby zajrzał do ulotki.

Ale zostawmy w spokoju młodych ludzi. Pomówmy o nas. Czytając różne wypowiedzi natkałem się na sugerującą, że gdy zdarzy się „pęknięta guma”, to dzięki temu, że możesz sobie kupić pigułkę po bez recepty, nie skrzywdzisz biednego dziecka, będąc nieprzygotowanym na to rodzicem. Gratuluje wzroku i odpowiedzialności za życie drugiego człowieka. A jak nie zauważysz pęknięcia?

Kiedyś współżycie wiązało się z odpowiedzialnością, a tej dziś można próbować uniknąć biorąc pigułkę dzień po i tłumacząc się, że na dziecko jeszcze się nie jest gotowym. Jako Ojciec Wam powiem, nikt na to nie jest gotowy. To się musi po prostu stać. Ja wiem, że ciąża może być ciążą niechcianą, ale spytajmy się naszych rodziców, czy przypadkiem sami nie byliśmy „wpadką”. Wielu może odpowiedź zdziwić, a przecież Wasze życie było dziełem przypadku. Czasem ten przypadek może być czymś pięknym i dobrym, wspaniałym człowiekiem. Po prostu Tobą.

***

Kilka opinii w temacie (zarówno ZA, jak i PRZECIW)

Photo credit: Henti Smith /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)

Najważniejszy jest plan

Co zrobiłbyś dla swojego dziecka?

Nie ma na świecie kochającego rodzica, który nie oddałby swojemu dziecku nerki, wątroby a nawet serca, gdyby to miało uratować mu życie. Do wielkich czynów jesteśmy zawsze gotowi. A może tak coś mniejszego? Rzucić palenie, zadbać o siebie, może zacząć oszczędzać, więcej czasu spędzać z dzieckiem? Pewnie nawet miałeś takie postanowienie noworoczne, ale zaraz zaraz… gdzie jest ta kartka? Już zapomniałeś? Jeśli masz postanowienia noworoczne, to o nich zapomnij! Zrobimy to od nowa, bo najważniejszy jest plan.

Chcesz jak najlepiej dla swoich dzieci?

Poprzedni rok był dla mnie dość ciężki. Co prawda jest już dobrze, ale nie znaczy to, że znów nie nadejdą gorsze dni. Nie chciałbym kiedyś być ciężarem dla swoich dzieci, bo przecież chciałbym jak najlepiej dla nich, więc zdałem sobie sprawę, że to zależy głownie ode mnie. To ja muszę zadbać przede wszystkim o swoje zdrowie, swoje finanse i zapewnienie sobie jako takiego statusu materialnego na starość. Nie pomogę nikomu, a właśnie to ja będę potrzebował pomocy, czy to od swoich dzieci czy kogoś innego. Chciałbym też, być po prostu lepszym człowiekiem, mężem i Ojcem, dając chłopakom dobry przykład, przecież to najlepsza metoda wychowawcza, ale wymaga też pracy nad sobą. Więc, do dzieła! Tylko jak to zrobić, bo z postanowieniami noworocznymi jest jak z dobrymi chęciami… piekło jest nimi wybrukowane.

Najważniejszy jest plan

Jest jeszcze czas, żeby coś ze sobą zrobić, a przecież początek roku to najlepszy czas na to, by coś zacząć. A właściwie, to co w tym roku chcecie osiągnąć? Pamiętacie swoje postanowienia? Może macie jakieś marzenia? Pokaże Wam swoją listę, tych najważniejszych, o reszcie nie musicie wiedzieć ;-) O moich postanowieniach na 2015 rok, możecie przeczytać we wpisie Czego chciałbym pod choinkę.

 Najważniejsze do zrobienia

  • O czym pisać na blogu w najbliższym roku – wytyczyć sobie kierunek
  • Schudnąć, a właściwie zacząć o siebie dbać (pozbyć się bólu pleców, tak wiem, stary jestem…; zbudować „sześciopak”)
  • Wakacje nad morzem
  • Odwiedzić Poznań
  • Odwiedzić ZOO i Afrykanarium we Wrocławiu (to dla dzieci)
  • Zwiedzić minimum 4 zamki dolnośląskie (Książ w Wałbrzychu uznaję za zaliczony – wstyd byłoby tam nie być)
  • Odłożyć trochę kasy „na czarną godzinę”

Uważny czytelnik bloga dostrzeże drobną różnicę w stosunku do tego, co chciałem pod choinkę. I dobrze, bo plany mogą się zmieniać, ale ważne, żeby zastanowić się co jest najważniejsze. Ta lista, nie stanowi jednak jeszcze nic poza pustymi obietnicami, bo żeby z tych moich „chciałbym” coś wyszło, trzeba coś więcej. Posłużę się tutaj metodą S.M.A.R.T.

SMART (akronim od ang. Simple, Measurable, Achievable, Relevant, Timely defined, dosł. sprytny) – koncepcja formułowania celów w dziedzinie planowania, będąca zbiorem pięciu postulatów dotyczących cech, którymi powinien się charakteryzować poprawnie sformułowany cel.

źródło: S.M.A.R.T. (zarządzanie) – Wikipedia

Teraz naprawdę w dużym skrócie. Nasz cel, do którego mamy zamiar dążyć, ma być Simple (prosty do zrozumienia), Measurable (mierzalny, dający się wyrazić liczbami), Achievable (czyli osiągalny)Relevant (istotny, czyli ważny dla nas), Timely (określony w czasie, czyli do kiedy). Jak to przetłumaczyć z „polskiego na nasze”? Otóż jeden z tych punktów jest dla mnie naprawdę ważny. Muszę zacząć dbać o siebie. To nie jest jeszcze żadne konkretne działanie, ale jeżeli określę, że zacznę regularnie ćwiczyć (czyli codziennie, kilka prostych ćwiczeń na plecy oraz brzuszki) zacznę dziś, i będę sprawdzał swoją wagę (powiedzmy chcę zrzucić około 5 kg) i daję sobie na to 6 miesięcy (chcę dobrze wyglądać na plaży ;-) ) – to będę S.M.A.R.T!

Dlaczego to ważne

Trywialne? Banalne? Proste? Każdy głupi da radę? No nie wiem… Chyba nie takie proste, skoro co roku z Twoich postanowień nici. Ja biorę się do roboty, mam w sobie sporo motywacji, ułożyłem plan i teraz będę chciał się go trzymać. Wiesz, że nie robię tego tylko dla siebie, ale również dla swoich dzieci. Nie chcę być dla nich ciężarem, a właśnie tak może się stać, skoro mając trzydzieści parę lat bolą mnie plecy i wiem, że to moje zaniedbanie. Masz więc ode mnie w prezencie na nowy rok bardzo krótki poradnik, dobry powód by wreszcie wziąć się za siebie, a jak trzeba, to i wymyślę na swoim blogu coś, co pokaże moje i Wasze postępy. Możecie dzielić się swoimi planami, do czego bardzo zachęcam.

Photo credit: WorldIslandInfo.com /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)