Szczepionka przeciw głupocie

Głupia moda czy fakty?

Wiecie co mi się nie podoba w modzie na „nieszczepienie”? Że większość, która nie szczepi, nie ma pojęcia dlaczego to robi. Bo tak przeczytali w internecie? Bo robią to inni, a my lubimy przecież podążać za modą? Bo szczepionki szkodzą małemu dziecku? Szkodzą. Tak samo jak powietrze, którym oddychają lub woda, którą piją. Słodkie napoje i tuczące przekąski, palnie papierosów w pobliżu dziecka – to przecież nie szkodzi, ale szczepionki tak. Myślę, że równie dużo jest badań potwierdzających szkodliwość, jak i mówiących o tym, że szczepionki ratują życie. Chcecie ratować życie i zdrowie swoich dzieci i nie narażać ich niepotrzebnie? To mamy problem, bo ja też – dlatego zaszczepiłem swoje dzieci.

Człowiek + choroba = to skomplikowane

To gdzie te straszne choroby? Gdzie czarna ospa? Gdzie odra? No tak, odra to zły przykład – mamy kilka zachorowań na całym świecie w tym w Polsce. Ale przecież choruje tylko kilka osób prawda? Gówno prawda. Te choroby stanowią realne zagrożenie, ale nie tak łatwo zachorować. Mamy postęp w medycynie, ale również mamy nowe zagrożenia – choroby cywilizacyjne. Mamy dostęp do czystej i świeżej wody, leków i witamin. Mamy też alergie, zatrute środowisko, sztucznie przetworzone jedzenie, które w oczywisty sposób osłabiają odporność. Mamy też szczepionki, a dzięki nim mamy odporność zbiorową. Wiecie co to? Każde szczepienie uodparnia pojedynczą osobę, ale dzięki masowości więcej osób staje się odporna lub przechodzi chorobę łagodniej. Dzięki temu choroby się nie szerzą tak szybko, jakby mogły. To jednak tylko część prawdy. To jak jedna strona medalu.

Druga strona medalu

Odporność zbiorowa to dobra rzecz, lecz wypiera odporność naturalną zamiast ją uzupełniać. To dlatego, że lekko nam się zmienił tryb życia. Kojarzycie Wasze dzieciństwo? Było trochę inaczej niż teraz. Ja wychowałem się na wsi – niech rodacy z mojego miasteczka mi wybacza, że na czas wpisu odebrałem mojej miejscowości rodzinnej prawa miejskie. W każdym razie, była to wieś. Nawet krowy sąsiadka miała i konia. Psy i koty łaziły do woli po domu, a jajka brało się prosto z gniazda. Odporność naturalna, to ta nabyta w kontakcie z rzeczywistą chorobą i ta jest najskuteczniejsza, ale bardziej niebezpieczna – trzeba przeżyć chorobę. Tu pojawiają się szczepienia, które mają zapobiec takiemu przebiegowi zdarzeń, ale przenoszą zachorowanie na wiek niemowlęcy lub życie dorosłe – żadne szczepienie nie jest trwałe. O ile kiedyś, dzieci po prostu się karmiło piersią, co uodporniało dziecko na większość chorób, teraz jest z tym różnie – nie każda mama chce karmić piersią, ale przede wszystkim żyjemy w świecie o wiele bardziej sterylnym – trudniej o choroby. Trochę inaczej jest, gdy dziecko siedzi w domu, bo ma się nim kto zająć, a inaczej gdy idzie do przedszkola, gdzie spotyka inne dzieci – po prostu zaczyna chorować, bo ma kontakt z mikrobami. Mieszkam teraz w bloku i moje dzieciaki nie miały kontaktu z kotem czy kurami, bo nawet nie ma gdzie. Z drugiej strony, wiele chorób nazywanych było „chorobami wieku dziecięcego”, bo przechodziło się je w wieku dziecięcym, ale groźne były dla dorosłego – różyczka i świnka. Tylko ze szczepieniami u dorosłych jest jeszcze gorzej – jakoś nikomu nie po drodze. Wątpię, żeby ktokolwiek z dorosłych chciał się na te choroby szczepić w myśl zasady „po co mi to – przecież do tej pory nie zachorowałem”. A no po to, że to ty drogi rodzicu przynosisz większość chorób ze świata zewnętrznego do domu i chociaż przejdziesz je łagodniej, to z pewnością „sprzedasz” mikroby swojemu dziecku.

Szczepionka na głupotę

Problem w tym, że takiej szczepionki nie ma. Na ludzką głupotę nie wynaleziono nic skutecznego, a szkoda. Powoduje to naprawdę denną dyskusję na temat szczepień – każdy stoi przy swoim i pokazuje „jakieś” wyniki „jakiś” badań, najlepiej podpisanych przez prof., dr lub dowolnego innego szarlatana, który krzyknie „szczepienia wywołują autyzm”. Głupi lud to kupi lub co gorsza, przyjdzie mu do głowy „ospa party”, jako naturalna metoda wzmocnienia organizmu – oczywiście możliwości powikłań w tym śmierci nikt nie bierze na poważnie. Wiecie co mi to przypomina? Gdy ktoś krzyknie na plaży „rekin”, wszyscy natychmiast wyskakują z wody nie patrząc nawet czy ten rekin rzeczywiście tam jest. A jest się czego bać. Rekiny w 2011 roku zaatakowały 125 razy, z czego 25 śmiertelnie.  To teraz, spójrzcie na opakowania po papierosach – ostrzegają, że palenie zabija, powoduje raka i inne takie, jednak rocznie w wyniku palenia papierosów umiera 6 mln osób (sześć milionów)! Łatwiej więc zginąć od papierosów, niż w wyniku ataku rekina. Ze szczepieniami jest podobnie. Tutaj naszym rekinem jest NOP. Nie jest to nic niezwykłego, tylko możliwa do wystąpienia niepożądana reakcja organizmu. Oczywiście, że jest ona groźna, oczywiście, że może się przydarzyć i oczywiście, że może być przyczyną śmierci, tak samo jak choroba, przed którą szczepienie miałoby chronić. Tylko my wciąż słyszymy jak echo „rekin” i panicznie boimy się sczepień, a przecież nie o to chodzi, żeby nie szczepić w ogóle, tylko robić to z głową! Zamiast panicznego strachu, proponuję rozmowę z zaufanym lekarzem i podjęcie decyzji o szczepieniu/nieszczepieniu po zapoznaniu się nie z internetowymi rewelacjami, ale ze zdrowym rozsądkiem. Inaczej będzie wyglądać sytuacja, gdy dziecko siedzi z rodzicami w domu, a inaczej gdy idzie do żłobka/przedszkola, a jeszcze inaczej gdy wiesz, że w rodzinie występowały kiedyś odczyny poszczepienne.

Świadoma decyzja

Wciąż słyszę, że ludzie powinni sami decydować o sobie i o tym jak chcą żyć. I słusznie, bo tak być powinno, jednak wraz z wolnością bierz człowieku na klatę skutki swoich decyzji takie, jakimi są. Mamy publiczną służbę zdrowia, gwarantowaną przez konstytucję, leczenie jest wiec z naszych kieszeni. Szczepionki także. Koszt szczepionki jest jednak niższy niż leczenie szpitalne samej choroby i jej powikłań, a przymus sprawia, że dziś w Polsce na odrę choruje kilka, może kilkanaście osób, a w Niemczech, gdzie szczepienia na odrę są tylko zalecane, choruje już kilkaset osób. Przypadek? Nie sądzę. Pozostawiam do zastanowienia…

Tymczasem, jest coś, co możemy zrobić razem, by w przyszłości było lepiej. By lekarze nas informowali o wszystkich możliwych zagrożeniach, a producenci szczepionek nad nimi pracowali i ulepszali. Zapraszam do podpisania petycji dostępnej na stronie http://petycje.iozn.pl/szczepienia/. Myślę, że jej postulaty są całkiem do rzeczy i mogą się przysłużyć wszystkim, zarówno zwolennikom jak i przeciwnikom szczepień, ale to oceńcie sami.

Photo credit: Melissa Wiese /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)