Nie bój się zmian

Czy jesteś zadowolony ze swojego życia? Czy uważasz, ze to co robisz teraz jest tym czego pragniesz? Czy jesteś szczęśliwy? Jeżeli na któreś z pytań odpowiedziałeś NIE, to zadam Ci następne pytanie – dlaczego tego nie zmienisz? Dlaczego nie spróbujesz? Nie bój się zmian!

Daj dzieciom swój czas

Cenniejszy niż złoto – najbardziej marnowany

Czasu nie kupisz i nigdy nie odzyskasz. Wiedząc to, staramy się wykorzystać każdą najmniejszą sekundę naszego życia, ale nie zawsze robimy to właściwie. Gonimy za łatwiejszym i przyjemniejszym życiem pracując ponad siły i możliwości po to, żeby nie mieć czasu korzystać z tego, co udało nam się wypracować. Mamy też swoich bliskich i ukochanych, którym chcielibyśmy poświęcić jak najwięcej czasu, jednocześnie widząc się z nimi przelotnie, bo o ironio, goni nas czas…

Zapytałem Was na Facebooku, co byłoby najlepszym prezentem dla Waszych dzieci w dniu ich święta, 1 czerwca. Niemal jednogłośnie odpowiedzieliście, że wspólnie spędzony czas.

W ostatnim poście zapytałem o najlepszy prezent na dzień dziecka. Ja mam 4 latków, więc w sumie każda zabawka będzie…

Opublikowany przez Rodzina w praktyce na 24 maja 2015

Zapracowana mama, zapracowany tata

Czy zastanawialiście się kiedyś ile czasu dziennie poświęcacie dzieciom? Bycie rodzicem to stan trwały, niezmienny, ale gdy zapytałem Was ile czasu spędzacie z dziećmi i Wasze odpowiedzi wcale mnie nie zdziwiły.

Jak to jest u Was z tym czasem?

Pytałem Was ostatnio jaki jest najlepszy prezent dla dziecka w jego święto, 1 czerwca….

Opublikowany przez Rodzina w praktyce na 28 maja 2015

Zostaje tego czasu naprawdę nie wiele. Zaledwie kilka godzin w ciągu dnia z dzieckiem, ale nie jest to czas który możemy poświęcić tylko dzieciom. Przecież w domu też trzeba zawsze coś zrobić, zrobić zakupy, ugotować obiad czy choćby posprzątać. A przecież czas, wspólnie spędzony z dzieckiem jest najważniejszy! To właśnie tego czasu nigdy nie odzyskamy i nie po swoim odbiciu w lustrze i kolejnych zmarszczkach, ale po własnych dzieciach widzimy jego upływ. To jak się uśmiechają, to jak robią pierwszy krok, to jak pierwszy raz mówią mama, tata. To właśnie te chwile są najważniejsze i nie pozwólmy by nam uciekły.

Daj dzieciom swój czas

Te kilka chwil, bo jak nazwać czas, który tak naprawdę możemy poświęcić dziecku, można lepiej wykorzystać. Można sprawić, by każda chwila bawiła i uczyła, a jednocześnie dała wszystkim to, czego pragną – wspólny czas. Przecież wystarczy, czasem przeorganizować trochę życie. Wygospodarować kilka chwil pomimo zmęczenia, można przecież wspólnie gotować, nawet z małymi dziećmi, potem wspólnie sprzątać – choć potrwa to zapewne wieki. Zwykłe czynności, mogą być początkiem rozmowy rozmowy czy zabawy, choć wiem, że bez dzieci byłoby to zrobione szybciej. Ale przede wszystkim trzeba znaleźć czas tylko dla nich. To może być niedziela, to może być czasem tylko godzina, ale najważniejsze, żeby była tylko dla dziecka, tylko z nim i bez telefonów z pracy. Znajdź ten czas, póki nie jest za późno!

Tato, Nie teraz synu. Synu!, Nie teraz tato.
Photo credit: Erik Fitzpatrick /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)

Publiczna pomoc – to zła pomoc

Publiczna pomoc

Publiczna pomoc w Polsce jest marnowana. Nie ma wątpliwości, że istnieje problem i to nie tylko systemowy. Oczywistym jest, że mamy durne przepisy, które w sytuacji, gdy dochód jest o złotówkę większy, niż być powinien, przekreśla całą pomoc, a z drugiej strony mamy wciąż sporo „naciągaczy”, którzy wiedzą jak taką pomoc wykorzystać i po prostu nie musieć pracować. Wciąż jednak w tym wszystkim zapominamy o najważniejszej zasadzie pomagania:

Daj człowiekowi rybę, a będzie najedzony przez jeden dzień. Daj człowiekowi wędkę, a będzie najedzony przez lata.

Nie dać wędki, ale i ryby zabrać

Słyszeliście o rodzinie z Wałbrzycha? Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej (MOPS) postanowił odebrać im piątkę dzieci. Dlaczego? Bo według MOPS, rodzina źle opiekowała się swoimi dziećmi, zaniedbuje je i nie współpracuje, dlatego nie nadają się na rodziców. Fakty wydają się jednak zgoła inne, bo alkoholu w rodzinie nie ma, bieda oczywiście jest, ale dzieci nie były zaniedbane, co potwierdziła dyrekcja Domu Małego Dziecka w Wałbrzychu. MOPS podkreśla też, że pomagał nie tylko finansowo, a rodzina jest niezaradna życiowo. Wygląda więc tak, że rodzina sobie nie radzi, nie dogaduje się z MOPS (nie wiadomo czemu), ale dogaduje się ze Stowarzyszeniem Przystań. Wniosek jest jeden – rodzinie odebrano dzieci, bo była biedna. Chyba nie takiej pomocy Ci ludzie oczekiwali. Ale to nie jedyna taka historia. Na szczęście ta historia zakończyła się dobrze, bo dzieci w końcu trafią do rodziców. Co ciekawe, specjaliści uznali, że rodzice mogą się zajmować dziećmi, a MOPS uważa, że nie. Tutaj przeczytacie o problemach z powrotem dzieci do rodziców, a tutaj o tym, że jednak im się udało wrócić do rodziców.

Co mnie jednak poruszyło, to fakt, że tej rodzinie Ośrodek Pomocy Społecznej, nie potrafił pomóc lub pomagał niewłaściwie. Dodam tylko, że ojciec rodziny pracuje, ale po po prostu przy tak licznej rodzinie im nie starcza. Czy tylko pieniędzy im potrzeba?

Nie chcę wędki – chcę rybę

A dlaczego nie? Skoro dają, to trzeba brać. Takie podejście ma wielu. Dla „socjalu” więcej dzieci rodzi się w Anglii niż w Polsce i nic w tym dziwnego, skoro pomoc dla rodziny jest dużo większa niż w Polsce. Dziwię się natomiast, że zasiłki są często w wysokości takiej, że nie którym nie opłaca się pracować. Wygrywa normalna, zimna kalkulacja. Gdybym na oczy tego nie widział, jak co tydzień zwalnia się około 20 osób, twierdząc, że praca jest dla nich za ciężka (nie, nie była ciężka), a pensja marna, gdybym tego nie widział, to może bym i uwierzył, że w takim mieście jak Legnica czy Wałbrzych jest bezrobocie. Wybaczcie mi, ale nie uwierzę (piszę to w sytuacji, gdy sam szukam pracy). Bo jak tu dać komuś pieniądze z Opieki Społecznej, gdy w Wałbrzychu wiszą bilbordy, tak właśnie, bilbordy „szukamy do pracy”.

Wędka – to drogie rozwiązanie

Wszelkie urzędy, których zadaniem jest publiczna pomoc, nie działają dobrze. Dlaczego? Bo to ciepłe posadki dające dodatkowo poczucie władzy – dam/nie dam, przyznam/nie przyznam. Przykłady można mnożyć. Urzędy Pracy mają potężną konkurencję w postaci prywatnych firm doradztwa personalnego, które nie tylko szukają dyrektorów czy specjalistów, ale też coraz częściej zwykłych pracowników. Te firmy dają radę, a Urzędy Pracy muszą je gonić. Z ciekawości zajrzałem na stronę MOPS, żeby zobaczyć wysokość dodatków rodzinnych. Najniższy 77 PLN, a najwyższy 115 PLN. A ile trzeba złożyć dokumentów? Nawet nie chce mi się liczyć… A czas stracony na załatwianie formalności? Składałem o „becikowe” – dzień w plecy. Ale w sumie dlaczego? Bo papiery muszą się zgadzać? A to wszystko kosztuje!

Na czym więc powinna polegać pomoc?

Najprościej – dać kasę, ale nie za darmo. To ma być publiczna pomoc, więc można ją potem oddać, zwrócić do sytemu. Nie musi to być pieniądz gdy staniemy na nogi, ale może to być praca. Dostałeś pomoc, więc możesz ją odpracować, choćby pomagając w remoncie mieszkania, kogoś komu taka pomoc jest potrzebna, albo prace interwencyjne. MOPS pomoże kupić  materiały i zestawić Was ze sobą. W Wałbrzychu była taka akcja, że każdy kto miał dług za mieszkanie wobec miasta, mógł go odpracować. Miasto nie miało szans na odzyskanie gotówki, ale osiedle było wysprzątane jak nigdy wcześniej! Dostając publiczną pomoc, nie czujesz, że dostajesz jałmużnę, tylko szansę. Inny pomysł? Nie radzisz sobie z finansami, jesteś nie zaradny finansowo? Wystarczy założyć zeszyt i wpisywać wydatki – tylko ktoś musi pokazać, jak jak to zrobić. Potem pilnować i pokazywać, gdzie można zaoszczędzić. A pomoc w opiece nad dziećmi? Zobaczcie, czasem nie ma z kim dziecka zostawić, a trzeba iść szukać pracy – może ktoś inny, korzystający z MOPS pomóc, a następnym razem ty popilnujesz mu dzieci. Przykłady można mnożyć. Czasem pomoc, to nie dawanie pieniędzy, ale szansy! Ale najważniejsze, to wyjść do ludzi. Bo Ci najbardziej potrzebujący, często się wstydzą zostają z problemem sami.

Photo credit: Arek Olek /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)

Szukam pracy

Szukam pracy

Szukam pracy – chociaż dzisiaj jest Piątek, 13-tego, to dla mnie bardziej pechowym dniem jest środa, gdy dostałem wypowiedzenie z pracy. Pech? Nie sądzę! Nie wierzę w pecha, czarne koty i przesądy, bo uważam, że to my sami kreujemy naszą rzeczywistość, jednak fakt jest taki, że dokładnie rok temu rozbiłem auto w drodze do pracy. To też było w 13-tego lutego. Właściwie to dlaczego miałbym zwalać winę na feralny los i biedne, nie winne zwierzęta, jakimi są czarne koty? Wiem, że po prostu to się stało, ja nie zachowałem odpowiedniej prędkości, ktoś się mocniej zagapił. Takie rzeczy się po prostu dzieją… Niestety od jakiegoś czasu jest ich kumulacja, a w totolotka nawet „trójki” jakoś nie mogę trafić…

Dość marudzenia! Szukam pracy! Jestem przy tym najlepszym pracownikiem na świecie, bo jestem rodzicem.

Rodzic najlepszym pracownikiem na świecie

O tym, że jest problem, to już chyba wszyscy wiecie. Kto czytał Nigdy się nie poddawajten już wie, że od jakiegoś czasu nie tylko ja szukam pracy. W życiu zawodowym jednak nauczyłem się jednego. Gdy jest problem, to trzeba znaleźć rozwiązanie, a nie zastanawiać się kto jest winny i jak go ukarać. Praca sama do mnie nie przyjdzie, ja to wiem i chociaż wiem też, że w końcu pracę znajdę, to w tym momencie najważniejszy jest dla mnie czas. A właściwie jego brak, bo pracę będę pewnie musiał wziąć jaką dają, a nie koniecznie jaką ja mogę chcieć. Jednak jako rodzic jestem idealnym pracownikiem. Przedstawię Wam kilka cech i udowodnię, że warto zatrudniać rodziców.

1. Elastyczność

Choć to bardzo ogólne stwierdzenie, to oznacza ni mniej ni więcej, tylko tyle, że pracownik powinien się móc odnaleźć w każdej sytuacji. Codziennie w naszych domach czeka nas sporo niespodzianek. Nasze dzieci nas zaskakują nie jednym, więc nagła zmiana sytuacji w pracy jest czymś niemal normalnym, a my często musimy pogodzić różne obowiązki, jak choćby pracę i wychowanie dzieci.

Ale elastyczność w pracy, to także dostosowanie czasu pracy do swoich potrzeb. To też możliwość zajęcia się dzieckiem gdy jest chore lub pójście do przedszkola czy szkoły na przedstawienie, w którym dziecko bierze udział bez uszczerbku dla obowiązków. Taki pracownik, który ma taką możliwość wykazuje też inną cechę, a mianowicie:

2. Lojalność

Lojalny pracownik, to nie taki który jest przywiązany do firmy, ale taki, który chce pracować i jeżeli pracodawca nie zapominał o stwarzaniu poczucia bezpieczeństwa, wzajemnego zrozumienia i szacunku w firmie, a także o odpowiednim dobieraniu obowiązków i możliwości opieki nad dzieckiem, to pracownik raczej takiej firmy nie opuści.

Nie zapominajmy, że rodzice to osoby, które zazwyczaj muszą pracować, ponieważ są odpowiedzialne nie tylko za siebie, ale też swoje dzieci. Rodzicom przeważnie zależy na pracy, mają kredyty i z punktu widzenia pracodawcy, to dobrze, bo bardzo często firm nie stać na utratę pracownika, zwłaszcza gdy jest to specjalista. Jednak specjalistą nie zostanie się bez cechy, jaką jest:

3. Chęć rozwoju/nauki

Mając dzieci szczególną uwagę poświęcamy ich wychowaniu i edukacji. Przywiązujemy wagę, aby nasze dzieci zdobywały potrzebne im umiejętności i poznawały nowoczesne technologie. Jako rodzice musimy gonić nasze dzieci i zdobywać nowe umiejętności nie tylko w pracy.

Osobiście zaś uważam, że każdy powinien się uczyć i rozwijać, bo skoro świat nie stoi w miejscu, my też nie możemy. Zresztą, zostając rodzicami zostaliśmy nie jako rzuceni na głęboką wodę i niemal w jednej chwili musieliśmy nabyć nowe umiejętności, bo przecież nie wierzę, że każdy z Was umiał od razu zmienić pieluchę czy wykąpać dziecko. Mało tego, w jednej chwili, gdy na świat miało przyjść nasze dziecko, obudziła się w nas kolejna cecha, a mianowicie:

4. Odpowiedzialność

Ta cecha jest jedną z najważniejszych cech jaką powinien się legitymować pracownik, a już na pewno taką cechę powinien posiadać każdy rodzic. To nie tylko odpowiedzialność za swoją pracę, ale też odpowiedzialność za drugiego człowieka – w tym wypadku nasze dzieci. Odpowiedzialny rodzic, to na pewno odpowiedzialny pracownik.

Jeżeli ktoś jest odpowiedzialnym, to jest to odpowiedzialność w każdej dziedzinie życia. Nie można być jednocześnie odpowiedzialnym pracownikiem i jednocześnie zaniedbywać rodzinę. To jest bardzo często popełniany przez ludzi błąd. Odpowiedzialność, to również świadomość tego, co jest najważniejsze w życiu. Stąd już mamy kolejną cechę, jaką jest:

5. Umiejętność zarządzania czasem

Czas, to jedyna rzecz której straty nigdy nie da się odzyskać. Nigdy! Planowanie oraz pilnowanie terminów, to przecież podstawa bycia rodzicem. Dziecka nie da się odebrać z przedszkola „później” – musisz to zrobić o określonej godzinie i koniec. Oznacza to, że jako rodzic nie możesz sobei pozwolić na zmarnowanie ani sekundy, a przez to pracujesz po prostu lepiej.

Rytm naszego życia często wyznaczają dzieci i praca. To w zależności od planu dnia w szkole naszych dzieci, my planujemy nasz dzień i to, kto odwozi lub odbiera dzieci. W pracy natomiast nie możemy sobie na przykład po plotkować i dłużej pić kawę, bo te 10 minut dłużej w pracy robi zasadniczą różnicę – musimy wyjść z pracy o konkretnej godzinie. To powoduje, że często też musimy mieć bardzo ważną umiejętność:

6. Radzenie sobie ze stresem

Praca rzadko bywa lekka i przyjemna, a nieliczni szczęśliwcy mogą jeszcze dodatkowo kochać to co robią. Często żyjemy pod presją czasu i wyników, a przecież jeszcze w domu, mając dzieci, mamy kolejne obowiązki i wyzwania.

Odporność na stres jest też bardzo ważną cechą bycia rodzicem. Przy dzieciach trudniej nam jednak zapanować nad emocjami, zwłaszcza, że wydaje nam się, że własnie po raz setny prosiliśmy „Przestań!” Nasze dzieci dostarczają nam sporo stresu, ale jednocześnie o wiele więcej radości. Ważne, żebyśmy potrafili znaleźć, taki punkt, w którym radości będzie znaczenie więcej. Nie zapominajmy też, że jako rodzice musi nas cechować:

7. Pracowitość

To właściwie podstawa dobrego pracownika. To także cecha, która pozwala osiągnąć więcej i posiadają ją ludzie bogaci. Rodzice nie kończą pracy po wyjściu zakładu, ale właściwie zaczynają drugi etat. Ich praca nigdy się nie kończy.

Oczywiste jest, że domowe obowiązki to też praca. Mając dzieci jest ich po prostu więcej. Zawsze można sobie coś próbować odpuścić, ale skończy się to tym, że później będzie więcej do zrobienia. Rodzice więc z założenia są pracowitymi ludźmi.

Ale chyba najważniejsze, to nie zapomnieć po co pracujemy, bo przecież nie o pieniądze tylko chodzi. To praca jest dla ludzi, a nie ludzie dla pracy.

***

Szukam pracy. Jestem elastyczny w swoim działaniu, pracowity, cechuje mnie lojalność i chęć rozwoju zawodowego oraz nauki. Jestem też odpowiedzialny, umiem zarządzać czasem, potrafię pracować pod presją i stresem. Jestem też rodzicem, a więc jestem najlepszym pracownikiem na świecie.

Photo credit: Flazingo Photos /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)

Nigdy się nie poddawaj

Burza nadchodzi

Jako rodzina nie boimy się niczego. Stanowimy jedność i choćby najgorsze to damy radę. Ale czasem, nawet rodziną może wstrząsnąć, gdy tracisz pracę. Idzie burza. Czarne chmury zawisną nad naszą rodziną. Trzeba się przygotować. Najgorsze jednak w tym wszystkim nie jest, że tracisz pracę, tylko to, że czujesz jak zawiodłeś, czujesz się niepotrzebny i wciąż myślisz, że to Twoja wina. Czy byłeś kiedyś w takiej sytuacji? Co wtedy zrobiłeś?

Mam ukończone studia wyższe, znam języki i jestem inżynierem. Od zawsze pociągało mnie programowanie i komputery. Jednak świat potoczył się inaczej. Programuje, ale maszyny. Znam się na tym na tyle dobrze, że często szkoliłem innych. Moja praca jest twórcza i pasjonująca, a nawet potrafi sprawić mi radość. To najważniejsze chyba. Zarobki? Nie pytajcie proszę, to bez znaczenia, gdy ma się kredyt hipoteczny (na szczęście w złotówkach) i dwójkę dzieci. Na wakacjach nie byłem od 5 lat. Nigdy nie martwiłem się, co się stanie gdy stracę pracę, bo niby dlaczego? Przecież znam swoją wartość na rynku pracy i wciąż dzwonią headhunterzy z ofertami. Czuję się potrzebny. Lecz gdybym musiał, poszedł bym pracować na kasę w biedronce lub do kopalni (choć zostać górnikiem w dzisiejszych czasach, to nie głupi pomysł), bo żadna praca nie hańbi jeżeli jest uczciwa.

Gdy przychodzi załamanie

Lecz to nie ja stracę pracę. Straci ją moja żona. Powód? Nie jest górnikiem. Przecież górnicy to ludzie specjalnej troski, oni mają zapewniony byt i pracę. Moja żona pracuje w firmie, która ktoś postanowił zamknąć. Bo tak. Pięć lat studiów, studia podyplomowe, praca w zawodzie księgowej przez wiele lat i to wszystko „jak krew w piach”, bo tu gdzie mieszkamy w Wałbrzychu, po prostu nie może znaleźć pracy. Ja wiem, że wielu z Was zarabia te „minimum”,  ja wiem, jak ciężko pracują ludzie np. przy produkcji, jednak biorąc pod uwagę stawiane wymagania, wymagane minimalne doświadczenie, potrzebę ciągłych szkoleń ze względu na ciągłe zmiany przepisów (dziękuję Ministrowi Finansów) oraz odpowiedzialność – minimalna praca na tym stanowisku, to naprawdę może załamać. Szanuję ludzi ciężko pracujących, ale dostać tyle samo, co człowiek bez wykształcenia i kwalifikacji, nie jest miłe. Ale to nawet nie o kasę chodzi. Zaciśniemy pasa i choć kredyt i dzieci są jakimś tam obciążeniem, to nawet bez tej wypłaty sobie poradzimy. Zaczniemy oszczędzać, wrócę do planowania wydatków i domowego budżetu (bardzo ładnie to zostało pisane TUTAJ), zrezygnuję z kilku przyjemności i jakoś damy radę. Dzieciom jedzenia przecież nie braknie. Byle ta praca w końcu była.

Martwię się jednak o żonę. Martwię się, bo widzę jak się przejmuje i denerwuje. Jak chodzi przybita, zdenerwowana i boję się, żeby się nie załamała. Nigdy tego wprost nie powiedziała, ale ma do mnie pretensję, bo to prze zemnie wyjechaliśmy z ukochanego Wrocławia gdzie zapewne pracę łatwiej by znalazła. Zostawiła dla mnie wiele, poświęciła się, gdy ja pracowałem w wielkiej korporacji, a teraz to ja muszę jej pomóc. To dla mnie teraz najważniejsze.

To, że starci pracę, to nie była niespodzianka, wiadomo było od dawna i od dawna nie może znaleźć nowej pracy. Wiem, że czuje się załamana i nie potrzebna. Potrzebuje wsparcia. Coś musi być na rzeczy, bo chłopaki przynieśli nam do łóżka swoje zabawki. Te maskotki miały się nami „opiekować w nocy”. Tak, utrata pracy potrafi wstrząsnąć, potrafi zdołować i zdeptać marzenia. Ale najważniejsze, to się nie poddawać.

Nigdy się nie poddawaj

Chcę Wam przekazać, że choćby nie wiem co, to jako rodzina dacie radę. Trzymajcie się razem, wpierajcie i kochajcie. Tak jak złamiecie w rękach jeden patyk, tak dwa lub więcej, złamać na raz już nie jest prosto. Taka działa rodzina, która poradzi sobie z każdymi przeciwnościami. Choć macie małe dzieci, to one rozumieją więcej niż Wam się wydaje. Widzą Wasze troski i zmartwienia, widzą wasze kłótnie i złe spojrzenia. Nie wiedzą jednak jak Wam pomóc, lecz wtedy to Wasza rola by je przytulić i wyjaśnić co się dzieje. Pokazać, co znaczy być rodziną. Zdziwicie się, jak mocno się do Was przytulą i pocieszą, jak będą chciały mocno pomóc. Musicie tylko trzymać się razem i nigdy, przenigdy się nie poddawać. A wiecie, że po każdej burzy przychodzi słońce? To posłuchajcie…

Photo credit: James Loesch /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)

Dzieci są analogowe

Świat cyfrowy

Żyjemy w świecie przesiąkniętym elektroniką i gadżetami. Dziś najprostsze nawet czynności wspomagane są przez komputer, a telefon jest nawet ważniejszy niż portfel. Po prostu, bez telefonu nie wychodzi się dziś z domu. Zabawki naszych dzieci też się nieco zmieniły, przez co Ojcowie mają drugą młodość, ale wciąż, mimo tej całej elektroniki i cyfryzacji dzieci powstają w sposób analogowy. Żyjemy jednak w świecie, w którym coraz bardziej stawia się na obsługę komputera, niż na umiejętność myślenia. Zapominamy, że komputer czy tablet, to tylko narzędzie, prawie takie samo jak młotek, czy długopis, a naszym celem nie powinna być obsługi narzędzi, tylko tworzenie przy pomocy narzędzi. Dzieci są analogowe.

Świat realny

Problem polega na tym, że nasze życie ucieka ze świata realnego do świata komputerowego. Częściej rozmawiamy ze znajomymi za pomocą technologii niż, twarzą w twarz. Często też komputer towarzyszy nam w pracy, już nie tylko za biurkiem, ale też tej na hali produkcyjnej, bezpośrednio przy wytwarzaniu. Nie dziwi więc, że próbujemy oswoić z technologią już nasze dzieci, ale mam wrażenie, że często robimy to w sposób niewłaściwy. Bo czym jest nowoczesna technologia jeśli nie narzędziem, które ma ułatwić i uprościć nam życie, abyśmy paradoksalnie mieli więcej czasu na to, żeby bawić się ze swoimi dziećmi. Zamiast tego, zamiast być razem w realnym świecie, wpychamy nasze dzieci w świat cyfrowy dając im do ręki, choćby tablety – czytaj: Dlaczego pozwalam dziecku bawić się tabletem – wpis z bloga La Luna Loca.

Dzieci są analogowe

Zastanówmy się więc przez chwilę, czego tak naprawdę potrzebuje dziecko? Mam dwóch synów w wieku przedszkolnym, którzy właśnie teraz najbardziej potrzebują uwagi rodziców, bo wreszcie zaczynają rozumieć otaczający ich świat i zadają mnóstwo pytań. To teraz ich mózgi są jak gąbki chłonące wszystkie bodźce. To teraz poznają i rozumieją co to kolory, co znaczy gorąco czy zimno. To teraz zaczynają poznawać uczucia, mówić „Kocham Cię Tato” i przede wszystkim, mają świadomość, że są odrębnymi istotami – kształtuje się charakter i osobowość. W tym wieku naprawdę nie potrzeba dziecku elektronicznych gadżetów. Potrzebują za to nas, rodziców.

Dzieci w wieku do lat trzech nie potrzebują tabletów, telewizji i komputerów, tylko miłości, czułości, poczucia bezpieczeństwa, zabawy i ruchu. Dzieci są analogowe.

(możecie mnie cytować)

Zdaję sobie sprawę, dlaczego rodzice pozwalają jednak dzieciom oglądać telewizję czy bawić się tabletem. Tak, chwila spokoju jest cenna, ale płacą za to nasze dzieci. Nie jestem też przeciwnikiem technologii, bo mamy dość spory telewizor i całą masę elektroniki w domu, tylko nie siedzimy przed telewizorem z dziećmi (bajek niestety naoglądały się w żłobku). Mamy też komputery i tablet (tutaj i tutaj dowiecie się skąd mam tablet w domu), dzieci wiedzą co to telefon i potrafią sobie „odblokować”, a czasem przecież przez telefon rozmawiają z dziadkami. Przecież ten sprzęt jest w niemal każdym domu i to nie dzieci mają problem z jego obsługą, tylko my dorośli. Dla nas to nowość, dla nich rzeczywistość. Czy nie zauważyliście, że dzieci nawet te najmniejsze dają sobie radę z komputerem? Przecież postęp ich nie minie, przyjdzie wiek, gdy w szkole i domu zaczną używać tego sprzętu nie tylko do głupiej zabawy, ale do nauki i pracy, tak jak powinno się używać narzędzi. Do tego czasu, zanim poznają świat cyfrowy, poznają uczucia, które są analogowe. Nasze dzieci są pełne uczuć, są więc analogowe.

To teraz trochę głosu rozsądku (poniżej link). Nie chcę tutaj przepisywać „internetu”, dlatego zachęcam do zapoznania się z kilkoma faktami, a ja zapewniam Was, że do tematu wrócę. Potraktujcie to jako pierwszy wpis z serii.

WYLOGUJ SIĘ DO ŻYCIA… a robi się to TAK!
Photo credit: Mike Licht /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)

To, co najważniejsze w życiu

Błądzić jest rzeczą ludzką

Każdemu z nas zdarza się błądzić, to w końcu rzecz ludzka. Jednak gdy cierpią przez to inni, nasi najbliżsi, to słowa te nie powinny nigdy paść z naszych ust, bo to nie jest żadne wytłumaczenie, gdy tracisz to, co jest najważniejsze w życiu…

Jesień, to pewnie nie jest dobry czas na podejmowanie trudnych decyzji, w dodatku takich których skutków nie jesteśmy w stanie sami przewidzieć. Zaczęło się całkiem niewinnie, trochę kłopotów z pracą, trochę przerośnięte ambicje. W końcu wszystko jest na swoim miejscu – jest dom, samochód, żona, dzieci i praca. Czego chcieć więcej? Większość naszych problemów bierze się po prostu z przemieszania celów. Jednym przypisujemy przesadne znaczenie, inne, te ważne, traktujemy jako mało ważne. Jeszcze inne odkładamy na „kiedyś”.

Najważniejsza jest praca

Gdyby wtedy ktoś mnie spytał, czego się najbardziej obawiam, to powiedziałbym bez zastanowienia, że utraty pracy. Jako mężczyzna, czułem się szczególnie za to odpowiedzialny. Przecież tak być powinno, to ja powinienem zarabiać na rodzinę i dom, to ja powinienem ich utrzymać, to przecież mój obowiązek. Jak wiemy, okazja czyni złodzieja, to też jak tylko taka wymarzona okazja się trafiła postanowiłem skorzystać. Zmieniłem pracę.

Firma międzynarodowa, trzeba dobrze znać angielski, na pewno lepiej niż ja go znam. Perspektywy świetne. Przecież każdy inżynier o takiej firmie marzy. Pakiet socjalny, kto by nie chciał. Nawet ma być premia. Praca? Mam szansę się rozwinąć, poznać nowe technologie, nawet wyjechać za granicę na szkolenie. Pierwszy dzień pracy upłyną sennie. Podróż samochodem, ponad 1000 km. Dobrze, że zaczynam pracę w piątek. Będzie czas odpocząć. Weekend w nowym miejscu, całkiem innym niż to które znałem dotychczas. Widzę, że nie będzie źle. Młodzi ludzie, pełni zapału i ambicji, tylko dyrektor ponoć bardzo srogi. Szkolenie, to chyba najmilej wspominam. Inni ludzie, inne podejście i całkiem ciekawe doświadczenie. Tylko chyba o czymś zapomniałem, o czymś co jest najważniejsze w życiu.

Najwspanialsza kobieta na świecie

To tylko miesiąc, szybko zleci, spotkamy się na święta. Skype, stał się moim najlepszym przyjacielem, dobrze że roaming w EU nie jest taki drogi. Żona od początku była przeciwna mojej nowej pracy, rodzina również. Finansowo było odrobinę lepiej, ale praca miała być za to pewna. Moja kochana żona spakowała mnie, pomogła wszystko kupić i jeszcze powiedziała, że będzie tęsknić. Taka żona, to skarb.

Zostawiłem ją miesiąc, z dwójką małych dzieci, zimą… To była ciężka zima, mróz, śnieg a ona sama. Żłobek był blisko, ale nie czarujmy się, w Polsce chodniki albo są nieodśnieżone, albo odśnieżone na 30 cm, a wózek bliźniaczy jest sporo szerszy. Sanki są super jak jest śnieg. A co, jak co drugi chodnik odśnieżony? Ciągnąć sanki po asfalcie? Sam kiedyś spróbowałem ich odprowadzić do żłobka zimą i wiecie co, było cholernie ciężko. To miał być tylko miesiąc. Nigdy nie sądziłem, że będzie jej tak ciężko. Wtedy wydawało się, że wszystko po prostu minie, że to przejściowe. Święta mimo tego wszystkiego były piękne i rodzinne. Wciąż nie wiem, co jest najważniejsze w życiu.

Zostań, trzeba to skończyć

W sumie nie wiem jak to się zaczęło, ale gdy pierwszy raz usłyszałem „zostań, trzeba to skończyć”, myślałem sobie, że to moja wina bo za wolno pracuję. Nic z tych rzeczy. Zacząłem słyszeć to codziennie. „Zostań, trzeba to skończyć” i ja zostawałem,przecież mogą mnie zwolnić! Coraz później wracałem do domu. Gdy ja wychodziłem do pracy, one jeszcze smacznie spały, a gdy wracałem już spały, a ja mogłem je tylko delikatnie ucałować. Wciąż nie wiedziałem, co jest najważniejsze w życiu… Jest godzina 16, powinienem już wracać, ale zostanę jeszcze 15 minut. Nagle zadzwonił telefon. Syn ma wysoką gorączkę, żona jest sama, mam natychmiast wracać. Gdy się pakowałem wszedł szef – „Idź i zobacz co dzieje się na produkcji” powiedział. Spakowany, ale poszedłem. Ciężka sprawa. Awaria. Ja chcę wracać, dziecko chore, żona sama, szef naciska, to tyko gorączka przecież, małe dziecko tak ma czasem, a tu zaraz zakład stanie. Szybka kalkulacja, tu chwilę, potem przycisnę po autostradzie, bo o tej porze będzie pusto. Z 15 minut zrobiła się godzina, potem dwie, telefon dzwoni, a ja wciąż odpowiadam „własnie jadę”. Przyjechałem chwilę po 20:00. Zabrałem syna prosto do lekarza. Gdy wróciłem, a syn już zasnął czekała mnie ciężka rozmowa.

To, co najważniejsze w życiu

Wiedziałem, że będzie ostro. Ostro jednak nie było. Zamiast wyrzutów, zamiast kłótni, zamiast lecących talerzy, dostałem prosty wybór – my albo ona. Dałem sobie kilka miesięcy na znalezienie nowej pracy. Wiedziałem, że tak dalej być nie może, bo zawiodłem zaufanie. Po pierwszym telefonie powinienem pierdolnąć wszystko co miałem w rękach i tak jak stałem lecieć do mojej rodziny, do chorego dziecka. Nie zrobiłem tego, choć powinienem. Znalazłem sobie tysiąc wymówek, bo firmę, ludzi, bo szefa zawiodę, a tak naprawdę zawiodłem tylko swoją rodzinę. Gdy się z stamtąd zwolniłem miałem chwilę na zastanowienie. Tyle czasu, który zmarnowałem, tyle złych rzeczy, które zrobiłem w imię czego? Lepszej pracy? Ambicji? Tyle rzeczy mnie minęło, tyle zabaw z dziećmi. Gdy był weekend, a ja jakimś cudem byłem w domu, wołały tylko mamo. Serce się człowiekowi kraje, bo praca była jak narkotyk, pochłaniała mnie całego, a wcale nie zapewniłem lepszego bytu rodzinie – wspomniałem, że nie zapłacili mi za nadgodziny?

Dziś mam inną pracę, bardzo dobrą. Nie muszę zostawać, nie muszę kłamać, że już jadę. Mogę ją stracić, bo tak się zdarza. Będziemy musieli sobie radzić, ale jako jedna i kochająca się rodzina. W końcu odnalazłem to, co jest najważniejsze w życiu.

Photo credit: vinothchandar /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)

Szukasz pracy? Uważaj na oszustów!

Szukasz pracy? Uważaj na oszustów w sieci!

Każdy chce zapewnić swojej rodzinie jak najlepsze warunki. Podstawowym źródłem utrzymania jest praca, a z tą jak wszyscy wiemy łatwo nie jest. Nie dziwi więc fakt, że chcąc sobie dorobić szukamy okazji, a te niestety mogą okazać się zgubne dla nas w swoich skutkach. Jak donosi portal Niebezpiecznik.pl, w internecie pojawia się sporo ogłoszeń wskazujących na łatwy zarobek nie wychodząc z domu. Bez wstawania z fotela można zarobić „parę stówek”. W skrócie możemy zostać tak zwanym „Słupem”, czyli kimś podstawionym przez prawdziwych przestępców w celu wyłudzenia lub kradzieży przez internet. Po szczegóły zapraszam do źródła – tutaj.

Nic nie przychodzi łatwo

Może to dość naiwne co napiszę, ale nie liczmy na łatwy zysk. Myślę, że po przeczytaniu artykułu wielu osobą zapali się „czerwona lampka” i może pomyśli zanim się w coś takiego wpakuje. Nie chciałbym, aby wszystko co z internetu lub ze słowem „okazja” skreślać, ale chciałbym, żeby każdy z was włączył myślenie i zastanowił się dwa, trzy lub więcej razy zanim podejmie decyzję. Chciałbym częściej poruszać podobne tematy przestrzegając was przed rożnymi niebezpieczeństwami, ale także chciałbym zwrócić uwagę na to jak nasze dzieci korzystają z internetu, oraz tego że mogą zostać łatwo zmanipulowane. Skoro dorosły może się nabrać, to co powiedzieć o naszych dzieciach? A teraz przyznać się! Kto z was kontroluje co wasze dzieci robią w internecie? A kojarzycie coś takiego jak „Pobieraczek” i problemy właśnie z tym związane? Ciekawskich zapraszam do pozostania na blogu i wyszukiwarki internetowej. Szukasz pracy, ty i twoje dzieci korzystacie z internetu? Róbcie to z głową.

Photo credit: thecrazyfilmgirl /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)