Publiczna pomoc – to zła pomoc

Publiczna Pomoc

Publiczna pomoc

Publiczna pomoc w Polsce jest marnowana. Nie ma wątpliwości, że istnieje problem i to nie tylko systemowy. Oczywistym jest, że mamy durne przepisy, które w sytuacji, gdy dochód jest o złotówkę większy, niż być powinien, przekreśla całą pomoc, a z drugiej strony mamy wciąż sporo „naciągaczy”, którzy wiedzą jak taką pomoc wykorzystać i po prostu nie musieć pracować. Wciąż jednak w tym wszystkim zapominamy o najważniejszej zasadzie pomagania:

Daj człowiekowi rybę, a będzie najedzony przez jeden dzień. Daj człowiekowi wędkę, a będzie najedzony przez lata.

Nie dać wędki, ale i ryby zabrać

Słyszeliście o rodzinie z Wałbrzycha? Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej (MOPS) postanowił odebrać im piątkę dzieci. Dlaczego? Bo według MOPS, rodzina źle opiekowała się swoimi dziećmi, zaniedbuje je i nie współpracuje, dlatego nie nadają się na rodziców. Fakty wydają się jednak zgoła inne, bo alkoholu w rodzinie nie ma, bieda oczywiście jest, ale dzieci nie były zaniedbane, co potwierdziła dyrekcja Domu Małego Dziecka w Wałbrzychu. MOPS podkreśla też, że pomagał nie tylko finansowo, a rodzina jest niezaradna życiowo. Wygląda więc tak, że rodzina sobie nie radzi, nie dogaduje się z MOPS (nie wiadomo czemu), ale dogaduje się ze Stowarzyszeniem Przystań. Wniosek jest jeden – rodzinie odebrano dzieci, bo była biedna. Chyba nie takiej pomocy Ci ludzie oczekiwali. Ale to nie jedyna taka historia. Na szczęście ta historia zakończyła się dobrze, bo dzieci w końcu trafią do rodziców. Co ciekawe, specjaliści uznali, że rodzice mogą się zajmować dziećmi, a MOPS uważa, że nie. Tutaj przeczytacie o problemach z powrotem dzieci do rodziców, a tutaj o tym, że jednak im się udało wrócić do rodziców.

Co mnie jednak poruszyło, to fakt, że tej rodzinie Ośrodek Pomocy Społecznej, nie potrafił pomóc lub pomagał niewłaściwie. Dodam tylko, że ojciec rodziny pracuje, ale po po prostu przy tak licznej rodzinie im nie starcza. Czy tylko pieniędzy im potrzeba?

Nie chcę wędki – chcę rybę

A dlaczego nie? Skoro dają, to trzeba brać. Takie podejście ma wielu. Dla „socjalu” więcej dzieci rodzi się w Anglii niż w Polsce i nic w tym dziwnego, skoro pomoc dla rodziny jest dużo większa niż w Polsce. Dziwię się natomiast, że zasiłki są często w wysokości takiej, że nie którym nie opłaca się pracować. Wygrywa normalna, zimna kalkulacja. Gdybym na oczy tego nie widział, jak co tydzień zwalnia się około 20 osób, twierdząc, że praca jest dla nich za ciężka (nie, nie była ciężka), a pensja marna, gdybym tego nie widział, to może bym i uwierzył, że w takim mieście jak Legnica czy Wałbrzych jest bezrobocie. Wybaczcie mi, ale nie uwierzę (piszę to w sytuacji, gdy sam szukam pracy). Bo jak tu dać komuś pieniądze z Opieki Społecznej, gdy w Wałbrzychu wiszą bilbordy, tak właśnie, bilbordy „szukamy do pracy”.

Wędka – to drogie rozwiązanie

Wszelkie urzędy, których zadaniem jest publiczna pomoc, nie działają dobrze. Dlaczego? Bo to ciepłe posadki dające dodatkowo poczucie władzy – dam/nie dam, przyznam/nie przyznam. Przykłady można mnożyć. Urzędy Pracy mają potężną konkurencję w postaci prywatnych firm doradztwa personalnego, które nie tylko szukają dyrektorów czy specjalistów, ale też coraz częściej zwykłych pracowników. Te firmy dają radę, a Urzędy Pracy muszą je gonić. Z ciekawości zajrzałem na stronę MOPS, żeby zobaczyć wysokość dodatków rodzinnych. Najniższy 77 PLN, a najwyższy 115 PLN. A ile trzeba złożyć dokumentów? Nawet nie chce mi się liczyć… A czas stracony na załatwianie formalności? Składałem o „becikowe” – dzień w plecy. Ale w sumie dlaczego? Bo papiery muszą się zgadzać? A to wszystko kosztuje!

Na czym więc powinna polegać pomoc?

Najprościej – dać kasę, ale nie za darmo. To ma być publiczna pomoc, więc można ją potem oddać, zwrócić do sytemu. Nie musi to być pieniądz gdy staniemy na nogi, ale może to być praca. Dostałeś pomoc, więc możesz ją odpracować, choćby pomagając w remoncie mieszkania, kogoś komu taka pomoc jest potrzebna, albo prace interwencyjne. MOPS pomoże kupić  materiały i zestawić Was ze sobą. W Wałbrzychu była taka akcja, że każdy kto miał dług za mieszkanie wobec miasta, mógł go odpracować. Miasto nie miało szans na odzyskanie gotówki, ale osiedle było wysprzątane jak nigdy wcześniej! Dostając publiczną pomoc, nie czujesz, że dostajesz jałmużnę, tylko szansę. Inny pomysł? Nie radzisz sobie z finansami, jesteś nie zaradny finansowo? Wystarczy założyć zeszyt i wpisywać wydatki – tylko ktoś musi pokazać, jak jak to zrobić. Potem pilnować i pokazywać, gdzie można zaoszczędzić. A pomoc w opiece nad dziećmi? Zobaczcie, czasem nie ma z kim dziecka zostawić, a trzeba iść szukać pracy – może ktoś inny, korzystający z MOPS pomóc, a następnym razem ty popilnujesz mu dzieci. Przykłady można mnożyć. Czasem pomoc, to nie dawanie pieniędzy, ale szansy! Ale najważniejsze, to wyjść do ludzi. Bo Ci najbardziej potrzebujący, często się wstydzą zostają z problemem sami.

Photo credit: Arek Olek /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)