To, co najważniejsze w życiu

Błądzić jest rzeczą ludzką

Każdemu z nas zdarza się błądzić, to w końcu rzecz ludzka. Jednak gdy cierpią przez to inni, nasi najbliżsi, to słowa te nie powinny nigdy paść z naszych ust, bo to nie jest żadne wytłumaczenie, gdy tracisz to, co jest najważniejsze w życiu…

Jesień, to pewnie nie jest dobry czas na podejmowanie trudnych decyzji, w dodatku takich których skutków nie jesteśmy w stanie sami przewidzieć. Zaczęło się całkiem niewinnie, trochę kłopotów z pracą, trochę przerośnięte ambicje. W końcu wszystko jest na swoim miejscu – jest dom, samochód, żona, dzieci i praca. Czego chcieć więcej? Większość naszych problemów bierze się po prostu z przemieszania celów. Jednym przypisujemy przesadne znaczenie, inne, te ważne, traktujemy jako mało ważne. Jeszcze inne odkładamy na „kiedyś”.

Najważniejsza jest praca

Gdyby wtedy ktoś mnie spytał, czego się najbardziej obawiam, to powiedziałbym bez zastanowienia, że utraty pracy. Jako mężczyzna, czułem się szczególnie za to odpowiedzialny. Przecież tak być powinno, to ja powinienem zarabiać na rodzinę i dom, to ja powinienem ich utrzymać, to przecież mój obowiązek. Jak wiemy, okazja czyni złodzieja, to też jak tylko taka wymarzona okazja się trafiła postanowiłem skorzystać. Zmieniłem pracę.

Firma międzynarodowa, trzeba dobrze znać angielski, na pewno lepiej niż ja go znam. Perspektywy świetne. Przecież każdy inżynier o takiej firmie marzy. Pakiet socjalny, kto by nie chciał. Nawet ma być premia. Praca? Mam szansę się rozwinąć, poznać nowe technologie, nawet wyjechać za granicę na szkolenie. Pierwszy dzień pracy upłyną sennie. Podróż samochodem, ponad 1000 km. Dobrze, że zaczynam pracę w piątek. Będzie czas odpocząć. Weekend w nowym miejscu, całkiem innym niż to które znałem dotychczas. Widzę, że nie będzie źle. Młodzi ludzie, pełni zapału i ambicji, tylko dyrektor ponoć bardzo srogi. Szkolenie, to chyba najmilej wspominam. Inni ludzie, inne podejście i całkiem ciekawe doświadczenie. Tylko chyba o czymś zapomniałem, o czymś co jest najważniejsze w życiu.

Najwspanialsza kobieta na świecie

To tylko miesiąc, szybko zleci, spotkamy się na święta. Skype, stał się moim najlepszym przyjacielem, dobrze że roaming w EU nie jest taki drogi. Żona od początku była przeciwna mojej nowej pracy, rodzina również. Finansowo było odrobinę lepiej, ale praca miała być za to pewna. Moja kochana żona spakowała mnie, pomogła wszystko kupić i jeszcze powiedziała, że będzie tęsknić. Taka żona, to skarb.

Zostawiłem ją miesiąc, z dwójką małych dzieci, zimą… To była ciężka zima, mróz, śnieg a ona sama. Żłobek był blisko, ale nie czarujmy się, w Polsce chodniki albo są nieodśnieżone, albo odśnieżone na 30 cm, a wózek bliźniaczy jest sporo szerszy. Sanki są super jak jest śnieg. A co, jak co drugi chodnik odśnieżony? Ciągnąć sanki po asfalcie? Sam kiedyś spróbowałem ich odprowadzić do żłobka zimą i wiecie co, było cholernie ciężko. To miał być tylko miesiąc. Nigdy nie sądziłem, że będzie jej tak ciężko. Wtedy wydawało się, że wszystko po prostu minie, że to przejściowe. Święta mimo tego wszystkiego były piękne i rodzinne. Wciąż nie wiem, co jest najważniejsze w życiu.

Zostań, trzeba to skończyć

W sumie nie wiem jak to się zaczęło, ale gdy pierwszy raz usłyszałem „zostań, trzeba to skończyć”, myślałem sobie, że to moja wina bo za wolno pracuję. Nic z tych rzeczy. Zacząłem słyszeć to codziennie. „Zostań, trzeba to skończyć” i ja zostawałem,przecież mogą mnie zwolnić! Coraz później wracałem do domu. Gdy ja wychodziłem do pracy, one jeszcze smacznie spały, a gdy wracałem już spały, a ja mogłem je tylko delikatnie ucałować. Wciąż nie wiedziałem, co jest najważniejsze w życiu… Jest godzina 16, powinienem już wracać, ale zostanę jeszcze 15 minut. Nagle zadzwonił telefon. Syn ma wysoką gorączkę, żona jest sama, mam natychmiast wracać. Gdy się pakowałem wszedł szef – „Idź i zobacz co dzieje się na produkcji” powiedział. Spakowany, ale poszedłem. Ciężka sprawa. Awaria. Ja chcę wracać, dziecko chore, żona sama, szef naciska, to tyko gorączka przecież, małe dziecko tak ma czasem, a tu zaraz zakład stanie. Szybka kalkulacja, tu chwilę, potem przycisnę po autostradzie, bo o tej porze będzie pusto. Z 15 minut zrobiła się godzina, potem dwie, telefon dzwoni, a ja wciąż odpowiadam „własnie jadę”. Przyjechałem chwilę po 20:00. Zabrałem syna prosto do lekarza. Gdy wróciłem, a syn już zasnął czekała mnie ciężka rozmowa.

To, co najważniejsze w życiu

Wiedziałem, że będzie ostro. Ostro jednak nie było. Zamiast wyrzutów, zamiast kłótni, zamiast lecących talerzy, dostałem prosty wybór – my albo ona. Dałem sobie kilka miesięcy na znalezienie nowej pracy. Wiedziałem, że tak dalej być nie może, bo zawiodłem zaufanie. Po pierwszym telefonie powinienem pierdolnąć wszystko co miałem w rękach i tak jak stałem lecieć do mojej rodziny, do chorego dziecka. Nie zrobiłem tego, choć powinienem. Znalazłem sobie tysiąc wymówek, bo firmę, ludzi, bo szefa zawiodę, a tak naprawdę zawiodłem tylko swoją rodzinę. Gdy się z stamtąd zwolniłem miałem chwilę na zastanowienie. Tyle czasu, który zmarnowałem, tyle złych rzeczy, które zrobiłem w imię czego? Lepszej pracy? Ambicji? Tyle rzeczy mnie minęło, tyle zabaw z dziećmi. Gdy był weekend, a ja jakimś cudem byłem w domu, wołały tylko mamo. Serce się człowiekowi kraje, bo praca była jak narkotyk, pochłaniała mnie całego, a wcale nie zapewniłem lepszego bytu rodzinie – wspomniałem, że nie zapłacili mi za nadgodziny?

Dziś mam inną pracę, bardzo dobrą. Nie muszę zostawać, nie muszę kłamać, że już jadę. Mogę ją stracić, bo tak się zdarza. Będziemy musieli sobie radzić, ale jako jedna i kochająca się rodzina. W końcu odnalazłem to, co jest najważniejsze w życiu.

Photo credit: vinothchandar /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)