Klony atakują – bliźniaki czyli to czego o nich nie wiesz

O dwóch takich…

Jeśli czytaliście mój post Tata – najważniejsza rola w życiu, to wiecie, że jestem ojcem bliźniąt. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy i dumny, ale dzisiejszy wpis będzie o tym, czego zapewne nie wiecie o bliźniakach, albo o tym, co wam się wydaje, że wiecie, bo zapewne większość z Was kojarzy bliźniaki jako wyglądające tak samo dzieci, tak samo ubrane i tak samo się zachowujące. Nic bardziej mylnego. Tym wpisem chciałem wam przybliżyć co czuje ojciec bliźniąt, bo tego nigdzie indziej nie znajdziecie.

Jak dwie krople wody

To chyba pierwsze co mi przyszło do głowy. Jak ich odróżnić? Gdyby urodziła się parka – wiadomo, ale ja mam dwóch chłopaków. Dziś wiem, że nie są tacy sami – wprost przeciwnie, są totalnie różni. To chyba jeden z podstawowych mitów na temat bliźniąt – identyczność. A to nie prawda, bo nawet jednojajowe bliźniaki to dwie zupełnie odrębne istoty, które mają własny charakter, upodobania i potrzeby. Moje chłopaki są tak różne, że gdybym zostawił was z nimi na chwilę, to nigdy nie powiedzielibyście, że są rodzeństwem, chociaż obaj to blondyni. Mnie taki fakt cieszy bardzo, bo mam po prostu dwóch synów, którzy urodzili się jednego dnia.

Jakie krążą mity o bliźniakach?

Często czytam, że bliźniaki późno zaczynają mówić, wolniej się rozwijają czy więcej chorują. Ja się pytam w porównaniu do czego? Później zaczynają mówić – nie sądzę, dodatkowo krąży opinia o własnym języku. A ja nie dość, że tego nie zauważyłem, to jeszcze mogę powiedzieć, że moi synowie to niezłe gaduły – aż strach pomyśleć co opowiadają w przedszkolu. Wolniej się rozwijają? Pewnie wzięło się to stąd, że przeważnie rodzą się mniejsze niż inne dzieci, więc dłużej muszą gonić rówieśników na siatce centylowej. Więcej chorują? Raczej bym powiedział, że tak samo jak inne dzieci, tylko jak jeden coś złapie to bratu szybko przekaże – jak u rodzeństwa to bywa. Bliźniaki rywalizują między sobą? Tylko jak rodzice na to pozwolą i zainicjują swoim zachowaniem wyróżniając szczególnie jednego.

Ważne zadanie

Jak więc wychować bliźniaki podkreślając ich indywidualizm? Po prostu traktuj ich jak rodzeństwo, tak jakbyście mieli dzieci rok po roku, albo dłużej. My przygotowaliśmy wszystko X2, co oczywiste, ale też w dwóch kolorach. Nasze dzieci mimo, że mają mały pokój, to każde ma swoje łóżko, kilka maskotek i zabawek tylko dla siebie. Własne kubki – jeden z kotkiem a drugi z pieskiem i parę innych drobiazgów. Od urodzenia każdy miał też własną butelkę i smoczka. Teraz zasada jest prosta – część zabawek jest wspólna i bawią się razem albo ten kto pierwszy się dorwie do zabawki i decyduje czy da bratu czy nie.

Jest jeszcze jedna ważna rzecz, o której chyba nikt nie pamięta – podział rodziców. Przy rodzeństwie zazwyczaj się słyszy, że jedno dziecko jest mamusi a drugie tatusia. Nic dziwnego, jak jednego weźmie się na ręce to drugi też by chciał więc idzie do drugiego rodzica. Jak jest dwójka, to nawet taka sztuka się udaje. Z trójka lub większą ilością pociech już pewnie będzie trudno to zrobić. A każde potrzebuje mamy i taty. Ja chciałbym każdemu, chociaż raz w tygodniu poświęcić czas tylko jemu. Fajnie tak czasem wyjść na miasto z jednym dzieckiem a raz z drugim tylko. Myślę, że każde dziecko potrzebuje chwili tylko z tatą, a czasem chwili tylko z mamą – dodajmy pojedynczo.

„Kochanie zobacz bliźniaki idą”

To zdanie chyba wkurza każdego rodzica bliźniąt, który przeciskając się z wielkim wózkiem po chodniku słyszy to od rodziców innych jedynaków. Zadziwiające, ale od kiedy nie używamy wózka prawie w ogóle tego nie słyszymy. Ja myślę, że to przez ten wózek. Co jeszcze wkurza? Niech pomyśle…

Co wkurza ojca bliźniąt

Fatalne wózki bliźniacze – masakra jakaś. Wybór marny, a ceny… przeważnie są albo za długie, albo za szerokie. Mieszkamy na 8 piętrze w starym budownictwie. Potrzeba 2 osób żeby wyjść z dziećmi na spacer. Sytuacja się teraz nieco poprawiła, ale w 2011 łatwo nie było. Zaleta jedna – szybko pozbyć się wózka. Śmiech mnie bierze jak rodzice do przedszkola dzieci na wózku wiozą.

Żłobki lub przedszkola – dostać miejsce graniczy z cudem. Bo z jednym zawsze łatwiej, przy dwóch też (ale rok po roku), bo albo już trochę odchowane, albo jak już starsze ma miejsce to młodszego łatwiej przyjmą – dodatkowe punkty gdy rodzeństwo już uczęszcza, a przy bliźniakach potrzebujesz 2 miejsca a przeważnie jedno jest wolne. Trojaczki (albo trzecie dziecko) ma już miejsce prawie pewne. Więc tylko bliźniaki mają problem.

Zakupy – nie lubię zakupów, a dla bliźniąt trzeba niemal wszystko razy 2. Nie ma ciuchów ze starszego brata, nie ma wózka po bracie, nie ma nawet rowerka po bracie, a nawet jak jest to potrzeba jeszcze drugi. No i jeszcze jak znaleźć buciki w takim samym rozmiarze ale w różnych fasonach (co to słowo w ogóle znaczy). A ile jest dużych wydatków jak foteliki samochodowe? Chyba, że ktoś oszczędza na bezpieczeństwie dzieci…

Kierowcy parkujący źle parkujący auta – to chyba wkurza każdego rodzica. 1,5 metra szerokości chodnika czy to tak wiele? Wózek bliźniaczy jest szerszy, a nawet jak nie szerszy to dłuższy i 2 razy cięższy. Przejazd przez miasto, dodajmy centrum to nie lada wyczyn. Hołek nie dałby rady. Nie wiecie skąd brać naklejki „karnego jeżyka” na szybę?

Komunikację miejska – znów wózek, tym razem w połączeniu z autobusem – jechałem 2 razy (pierwszy i ostatni). Kierowca przyciął mnie drzwiami gdy wkładałem wózek do autobusu takiego ze schodkami, starszego typu… No comments.

Prezenty – Te same prezenty! Takie same zabawki, takie same ubrania, kolory, wspomniane już fasony:) (dzięki czytelniczce basia g)

Za co kochamy bliźniaki?

Żeby nie było tak źle, to dla odmiany kilka powodów dla których każdemu polecam bliźniaki.

Jeden poród – jeden stres, jedna łapówka dla lekarza (żart…), po prostu jeden pobyt w szpitalu mniej, a jak wiecie nasze służba zdrowia wiele jeszcze ma do nadrobienia.

Jedno pępkowe, jeden chrzest – ja akurat prawie nie pije i jakoś w ogóle od urodzenia dzieci mi się nawet nie chce, ale gdybym musiał to o jednego kaca mniej…

Dwójka dzieciaków – dzieci mają rodzeństwo, a jak powszechnie wiadomo dzieci się lepiej chowają jak mają rodzeństwo. Ty masz już sprawę z głowy, więc odpadają dywagacje czy starać się o drugie dziecko, czy jeszcze za wcześnie – ty masz to już z głowy.

Robisz wszystko dwa razy szybciej – jak się ktoś pyta ja kto jest to już spieszę donieść, że przy bliźniakach w tej samej jednostce czasu musisz wykonać dwie takie same czynności. Po prostu ruszasz się szybciej. To się potem przydaje wszędzie – szczególnie w pracy. Tylko wypłata wciąż jedna, ale nie można mieć wszystkiego…

Macie jeszcze jakieś uwagi? Zapraszam do komentowania zarówno tu jak na Facebooku – Rodzina w praktyce.

Samodzielne dzieci – dlaczego to takie ważne

Dorośli czy jeszcze dzieci?

Do tego wpisu skłoniła mnie rozmowa z jednym z pracowników w firmie, w której pracuje. Otóż ten człowiek właśnie wysyła syna na studia, ma więc chłopak około 19 lat,  teoretycznie jest już dorosły i samodzielny. Piszę o tym dlatego, że jego rodzice jadą z nim na uczelnie i szukają mu mieszkania, a dokładnie pokoju jednoosobowego w stancji, bo akademika nie ma szans dostać (za blisko domu), a jednocześnie nie chce mieszkać z nikim nowym i obcym bo się po prostu boi. To, że rodzice mu pomagają to się chwali, ale z rozmowy wyszło też, że tak naprawdę chłopak nigdy sam nic nie musiał załatwiać, więc rodzice muszą mu pomóc nie tylko pomóc finansowa rzecz jasna,  ale też tak naprawdę wybrać tę stancję za niego. No chwila. Chłopak ma 19 lat, dowód osobisty, wziąć kredyt w banku, może głosować, prowadzić samochód, pić alkohol, może nawet mieć dzieci. No właśnie. Może mieć dzieci i brać za nie odpowiedzialność sam do końca nie będąc za siebie odpowiedzialnym. Nie twierdzę, że ten chłopak jest do niczego, ani że jego rodzice zrobili błąd w wychowaniu, bo ich sytuacji nie znam. To była tylko jedna rozmowa, ale uświadomiła mi jakie zadanie na minie ciąży – jestem przecież ojcem bliźniaków, i chcę mieć samodzielne dzieci.

Czy twoje dziecko sprząta zabawki?

Dlatego, że są dziećmi i tak je też traktujemy. Sprzątamy za nich ich zabawki, karmimy przy stole by szybciej zjadły, ubieramy ich bo się spieszymy i już jesteśmy spóźnieni, robimy to wszystko za nich bo tak jest szybciej i wygodniej, ale dla nas, nie dla nich. Potem mamy (przypadek autentyczny) pięcioletnią dziewczynkę, która chodzi ze smoczkiem i śpi z mamą w jednym łóżku, albo że powstają takie programy w telewizji jak „Surowi rodzice”, gdzie oglądając wydaje nam się, że to jakaś patologia.

Pomyślmy jednak, że to dziecko, to tak naprawdę mały człowiek, który jak każdy z nas musi się uczyć życia i zdobywać doświadczenie. W samodzielności nie chodzi o to, żeby dziecko w wieku 13 lat poszło „na swoje”, ale żeby mogło świadomie podejmować pewne decyzje, mieć swoje obowiązki oraz pewną odpowiedzialność za swoje czyny już właśnie od małego. Nie bez powodu granica 13 lat jest granicą, gdzie dziecko może (nie jest to takie proste)  już odpowiadać za swoje czyny.

Mamo, tato chcę być duży!

O ile nie sądzę, że ktoś z was karmi lub ubiera 13-latka, to 3-latka jak najbardziej. Pytanie więc kiedy zacząć usamodzielniać dziecko i jak to zrobić? Moja odpowiedź brzmi: Jak najwcześniej. To się naprawdę opłaca – dzięki temu mu rodzice mamy łatwiej już teraz, a dzieci będą miały łatwiej w przyszłości. Mówię wam to z praktyki. To kiedy zacząć? Po urodzeniu. Jak to zapytacie? Ano tak!

  • Zacznijcie od planu dnia. Stałe pory karmienia (w granicach rozsądku), stałe pory spacerów, stałe pory spania – to na początek.
  • Własne łóżko w po 3 miesiącu życia – dlaczego nie? Łóżeczko we własnym pokoju? – Super!
  • Pozbądź się smoczka – to tylko uspokajacz, w dodatku uspokaja rodzica a nie dziecko (moje chłopaki od 9 m-c już zaczynały życie bez smoczków)
  • Pieluch można próbować się pozbyć jak dziecko ma około 2 latek – nocnik jest fajny. Zachęcać malucha do pozbycia się ich nie jest łatwo, ale w tym wieku dziecko już kuma.
  • Dwulatek może sprzątać zabawki z Tobą – to świetna zabawa na początku, a później dobry nawyk. Trzylatek sprząta już sam – Ty możesz mu tylko pomóc.
  • Dwulatek sam już je. Fakt, schodzi mu to trochę, ale jak siedzicie razem przy stole rodziną i macie czas na obiad (no nie mówcie, że nie macie czasu na wspólny obiad), to nie jest to problem.
  • Trzylatek sam się już może ubrać (moje chłopaki mają teraz, gdy to pisze 3,5 roku). Nie wszystko, z koszulkami mogą mieć problem, bo to na lewą stronę ubierze, a to ściągnąć ciężko.
  • Trzylatek może sam już zdecydować co chce jeść np. na śniadanie albo kolacje (oczywiście z menu jakie sami wybierzemy).
  • Jak trzylatek nie zje całej kolacji, to będzie głodny – takie są konsekwencje, tego też musi się nauczyć, a jak raz nie zje to nic mu się nie stanie.
  • Dziecko ma przede wszystkim wykonać jak najwięcej samo, niekoniecznie dobrze – to przyjdzie z czasem. Za to my mamy stać blisko gdy poprosi o pomoc.

To tylko przykłady. Tak naprawdę sami musicie zdecydować, czy i kiedy zaczniecie usamodzielniać dziecko. Nam było łatwiej, bo w małego były w żłobku, a teraz są w przedszkolu. Zresztą takie przedszkole własnie dlatego jest dla dziecka dobre bo oprócz nauki samodzielności jest jeszcze nauka współżycia w grupie. Moje chłopaki w wieku 3 lat miały najlepszego kolegę, który niestety teraz jest w innym przedszkolu, ale którego jak widzą to istne szaleństwo.

Samodzielne dzieci

Uczenie dzieci samodzielności nie oznacza, że nie będzie potrzebowało naszej miłości i opieki. Naszym zadaniem jest je przygotować do życia, które nigdy nie było łatwe i łatwe nie będzie. Chcecie mieć „życiowego kalekę” – proszę bardzo. Tu wrócę do tego 19 latka z początku artykułu. Sorry, ale ja studia załatwiałem sobie sam. Akademik, mieszkanie, potem zmiana uczelni z Rzeszowa do Wrocławia – wszystko sam. Nie tylko dlatego, że byłem samodzielny, tylko dlatego że byłem zmuszony. Wiem, że czeka mnie sporo pracy jeszcze z moimi chłopakami – to dopiero początek drogi. Później mam zamiar nadrabiać to, czego szkoła nie uczy – dla przykładu wypełniać PITa, bo chociaż matematyki w szkole dużo, to akurat tego nie uczą. Albo chociaż oszczędzać pieniądze, korzystać z pieniędzy w ogóle, załatwić coś w urzędzie. A jeśli pójdą kiedyś moje dzieci na studia, to mam nadzieję, że akademik załatwią sobie same.

 Photo credit: juhansonin /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)

Rodzina w praktyce – Fanpage Facebook

Fanpage Facebook start!

https://www.facebook.com/rodzinawpraktycepl

Dziś rano uruchomiłem Fanpage na Facebooku. Nie jestem w tym dobry, więc każda pomoc z waszej strony mi się przyda. Swoje uwagi możecie zostawić w komentarzach tutaj lub na Fanpage Facebook. Znajdziecie tam wpisy z mojego bloga a także inne wpisy z innych stron, które według mnie są warte uwagi. Zapraszam wszystkich, którym rodzina, wychowanie dzieci, czy ich bezpieczeństwo nie są obce. Chciałbym mały feedback od Was, żeby przekonać się czy warto dalej pisać.

Tacierzyństwo – moje zdanie

W obronie Ojców – moja odpowiedź na artykuł Ojcostwo to nie tacierzyństwo

A także głos wywołany wpisem na blogu – Blog Ojciec

Okazało się, że ojciec nie jest matką. Eksperyment z wicerodzicielką nie wyszedł. Wracają więc stare, konserwatywne wzorce ojcostwa. Czy słusznie?

Dla autorki tekstu „Ojcostwo to nie tacierzyństwo” ten model konserwatywny, tradycyjny, to przede wszystkim Ojciec, który nie potrafi, a przede wszystkim nie powinien zajmować się dzieckiem. Jeżeli już mężczyzna zajmuje się dziećmi lub domem to jest nieszczęśliwy i niezrealizowany. Ciekawe ilu z was Panowie jest nieszczęśliwych, bo musicie zajmować się własnym dzieckiem? Autorka stawia też tezę:

Zgodnie z psychologicznymi regułami rzeczywisty czas ojca nadchodzi trochę później, dokładnie jak w stereotypach o konserwatywnym ojcu, który wkracza na scenę, gdy już czas.

To znaczy kiedy nadejdzie już czas? Czy budowanie więzi z Dziecka z Ojcem od początku, od urodzenia jest złe, nie m a sensu, bo to jeszcze nie czas? Ja staram się uczestniczyć w życiu i wychowaniu moich dzieci na równi z ich Mamą. Mało tego, uważam to za swój obowiązek. Wiem, że zbudowanie więzi jest trudne i potrzeba na to sporo czasu i nie wierzę, że moja rola zaczyna się „kiedyś” a nie „teraz”, bo po prostu mogę przegapić ten czas. Wiem, czuję to jak bardzo dzieci mnie potrzebują i jak potrzebuje mnie żona, której nie mogę od tak zostawić z dwójką dzieci i czekać na swoją kolej.

Jacek Masłowski o modzie na bliskość z dzieckiem mówi wręcz jako o najważniejszym elemencie nowego ruchu społecznego, poszukującego współczesnej formy męskości. Masłowski dodaje jednak, że z braku innych wzorców mężczyźni zabrali się za to trochę po omacku, próbując wcielić się w matkę i stać się wręcz jej kopią. W praktyce okazało się, że to nieporozumienie.

Czy wy także czytając ten fragment wyobrazić sobie mężczyznę karmiącego piersią? Dlaczego ktokolwiek próbuje „zamieniać miejscami” rodziców. Moi trzyletni synowie to wiedzą, że tata i oni są chłopcami i mają siusiaka, a mama jest dziewczynką, bo siusiaka nie ma. Żaden tata, nawet jak samotnie wychowuje dziecko (bo mama nie żyje – znam taki przypadek), to wciąż jest TATA. Kropka! Może więc nie próbujmy na siłę z Ojców robić Matki na zasadzie” radź sobie sam”, bo to czasy nie te i ludzie inni, dlatego kobiety też nie chcą być zostawione same sobie z dziećmi a tu próbuje się tak zrobić tylko że, z mężczyznami.

Tradycyjny model rodziny

A przecież żaden Ojciec nie zastąpi dziecku Matki, ani żadna Matka nie zastąpi dziecku Ojca – każdy ma inne zadanie do spełnienia przy wychowaniu dziecka, a reszta to tylko „czynności techniczne”, które każda płeć może wykonać. Ja w domu sprzątam, zajmuje się zmywarką do naczyń, rozwieszam pranie, myję co wieczór dzieci – żona wyciera i kremuje, (ale jak potrzeba ja to też robię), odwożę i odbieram z przedszkola, robię śniadania, wycieram pupy – i co? Jestem Mamą? Nie! Myślę, że ostatnio ludziom się poprzewracało i zaczynają się gubić we własnym ja. W telewizji mamy coraz więcej transwestytów (każą się nazywać kobietami), jakąś głupią modę na „Gender” – dziecko ma sobie samo określić płeć, feminizm jako wrogość do mężczyzn w ogóle i wiele innych. Tylko po co? Po to rodzinę ma tworzyć kobieta i mężczyzna żeby, po pierwsze – wspierać się w wychowaniu i obowiązkach, po drugie dać dziecku tożsamość – wzorzec kim jest tata, a kim jest mama – przecież naszą rolą jest wychować dzieci, które kiedyś dorosną i same będą rodzicami. Jak mają się tego nauczyć? No jak? Ale spokojnie – żyjemy w takich czasach, że już nie długo za tradycyjny model rodziny będziemy uznawać prawdziwą kobietę z prawdziwym mężczyzną wychowującymi dzieci.

Reszta artykułu też nie nastraja optymistycznie, a ja nie mogę się zgodzić się z jego wnioskami, że to jakaś moda na bycie kochającym Tatą, nie mogę się też zgodzić, że tradycyjny model rodziny, to taki, w którym to mężczyzna tylko zarabia a kobieta tylko wychowuje i zajmuje się domem – to już było i mam nadzieję, że nie wróci.

Tacierzyństwo to nie ojcostwo

Ojcostwo to coś więcej. Tacierzyństwo, to tylko część bycia Ojcem. Nie mieszajmy, tego co nazywać należy wspólną opieką, tacierzyństwem, czyli aktywnym uczestnictwem Taty w opiece, a co należy nazywać wychowaniem. Nie od dziś wiadomo, że do prawidłowego rozwoju dzieci  potrzebują obojga rodziców, ale żadne z rodziców nie powinno przekraczać swojej roli i wchodzić w kompetencje drugiej osoby. Wspólna opieka, to pielęgnowanie, sprzątanie, wycieranie pupy, a wychowanie to wskazanie wzorców, bycie autorytetem dla dziecka i przekazywanie pewnych wartości.

Takie artykuły prowadzą do jednej konkluzji – ojciec nie nadaje się do opieki nad dziećmi, a stąd już krótka droga do problemów. Nie od dziś wiadomo, że w sądzie w razie rozwodu, czego nikomu nigdy nie życzę, kobieta prawie zawsze dostanie opiekę nad dziećmi. Dlaczego? Bo przecież mężczyzna się nie nadaje do tego a kobieta ma nie jako wrodzone umiejętności w tym zakresie. Pora ten stereotyp zmienić i walczyć z takim podchodzeniem do sprawy. Tatusiowie sobie radzą i to nieźle, ale pamiętać należy zawsze, że:

Any man can be a Father but it takes someone special to be a dad.

Anne Geddes

Photo credit: clairity /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)

Jak przygotować dziecko do przedszkola – kilka rad

Przedszkole – mały krok w dorosłość

Za kilka dni, 1 września moje pociechy pójdą do przedszkola. Dla większości dzieci to tak naprawdę pierwszy kontakt z edukacja, krok ku samodzielności, a dla nas rodziców to często powód do niepotrzebnych obaw i strachu o nasz mały skarb. Przeczytajcie jak przygotować dziecko do przedszkola, aby wasze maluchy przeszły ten krok łagodnie i bez problemów.

Jak przygotować dziecko do przedszkola

Rozmawiajcie z dzieckiem o przedszkolu

Najgorsze co można zrobić, to nie rozmawiać z dzieckiem. Jeżeli wasze dziecko chodziło już do żłobak lub zostawało pod opieką innych osób, to łatwiej będzie mu iść do przedszkola. Taki 3 latek musi wiedzieć co go czeka i im szybciej się o tym dowie, tym lepiej. Możecie mu na przykład podczas kąpieli opowiadać, że jest już duży, że pójdzie do przedszkola, że pozna nowych kolegów i koleżanki i będzie się bawił. Musicie mu także opowiedzieć, że go tam zostawicie pod opieką pań, bo idziecie do pracy, ale po niego przyjdziecie po południu i on wam opowie, co cały dzień robił w przedszkolu. Takie rozmowy są bardzo ważne. Moje dzieci pomimo, że od 9 miesiąca życia chodzą do żłobka, to i tak zdarza im się  zapytają czy po nich wrócę po podwieczorku. Nie myślcie, że dzieci nic nie rozumieją. One rozumieją i to sporo, dlatego muszą sytuację z jaką się spotkają oswoić wcześniej.

Zmieńcie rozkład dnia

W każdym przedszkolu jest rozkład dnia i stałe pory na przykład posiłków. Wiem, że fajnie jak dzieci dłużej śpią bo wtedy rano można się wyspać lub coś zrobić, ale jeżeli do tej pory, wasza pociecha spała ile chciała, jadła kiedy chciała, to teraz najwyższa pora żeby to zmienić. W przedszkolu to dzieci muszą się dostosować do rozkładu dnia i jeżeli w domu jest podobnie, to taka zmiana nie będzie dla nich stresująca. Przedszkole uczy samodzielności, dlatego to najwyższa pora zacząć odstawiać nocnik i korzystać z ubikacji, a także uczyć samodzielnego mycia rączek przed posiłkiem. Drogie mamy, pamiętajcie, że wasz trzylatek jest już duży i nie trzeba go karmić, bo w przedszkolu wszystkie dzieci uczą się jeść same, to w domu też mogą.

Odwiedźcie wasze nowe przedszkole

Zróbcie sobie wycieczkę do przedszkola wraz z dzieckiem. Skorzystajcie z dni adaptacyjnych, a jeżeli możecie to weźcie kilka dni urlopu. Chodzi o to, żeby dziecko wraz z wami za rękę obejrzało wszystko w przedszkolu. Pokażcie im gdzie będzie ich szafeczka, gdzie będą się bawić, pokażcie im łazienki i powiedzcie, że w domu jest przecież taka sama tylko większa, porozmawiajcie z opiekunkami – niech dziecko je zobaczy, żeby następnym razem już się nie działo. Jestem pewien, że moje dzieciaki pomimo, że przedszkole będzie za ścianą żłobak do którego chodzą, to pierwszego dnia nie będą chciały tam zostać, dlatego ja już dziś planuję pojawić się tam wcześniej, zaraz po otwarciu, żeby na miejscu jeszcze z synami porozmawiać i mieć czas na rozmowę z nimi zanim ich zostawię.

Zadbajcie o kontakt z rówieśnikami

Jeżeli ktoś z waszych znajomych, rodziny lub sąsiadów posyła dzieci do tego samego przedszkola co wy, to zadbajcie aby wasze dzieci się poznały i pobawiły razem. Może to być zabawa w piaskownicy, w domu jednego z nich lub spacer z rodzicami. Później w przedszkolu, gdy razem się spotkają, to szybciej zapomną o stresie i łatwiej będzie im się będzie zaaklimatyzować. Pamiętam, jak zmienialiśmy żłobek dla moich synów i jeden z nich chętnie poszedł się bawić z nowymi opiekunkami, a drugi kurczowo trzymał się mamy i nie chciał iść do zabawek. Trwało to krótko, ale na pewno obecność brata sprawiła, że gdy mama znikła za drzwiami płacz nie trwał długo.

Czego robić nie wolno

  • Nie straszcie dziecka przedszkolem. Nie mówcie przypadkiem, że w przedszkolu nie może się „tak” zachowywać. Pewnie, że nie może, ale chcemy przecież je zachęcić do przedszkola.
  • Nie zostawiajmy go na siłę. Jak przez 3 lata życia nie przygotowaliśmy go do tego, to nie nadrobimy tego w tydzień. Dzieci potrzebują czasu. Dlatego pisałem o zajęciach przygotowawczych lub urlopie. Jeżeli mamy duży kłopot, bo dziecko nie chce w ogóle zostać w przedszkolu albo rano zaczyna się płacz w stylu „Nie chcę iść do przedszkola, chce zostać z mamą!”, to rozważ zostawienie malucha tylko na chwilę. Dokładnie z nim ustal porę o której wrócisz i dotrzymaj słowa! Aha, nie mów mu tylko, że będziesz po niego „za pięć dwunasta” lub „za godzinę”, bo przecież tego nie zrozumie. Powiedz mu, że przyjdziesz po śniadaniu, albo po obiedzie albo po podwieczorku.
  • Nie płacz, gdy będziesz zostawiać dziecko w przedszkolu. Dzieci doskonale znają emocje i jak zobaczą, że się boisz to panikę masz gwarantowaną.

Te parę rad które próbuję tu udzielić może komuś się przyda. Najważniejsze, co możecie zrobić, to pozwolić waszym dzieciom się usamodzielnić a przedszkole to bardzo dobra szkoła życia dla waszych maluchów. Ja nie żałuję decyzji, jaką podjęliśmy z żoną o posłaniu naszych dzieci najpierw do żłobka, a teraz do przedszkola. Wspieramy nasze dzieci w tym, aby były samodzielne i już jako trzy latki same jedzą z nami przy stole, korzystają (choć z bardzo drobną pomocą) z ubikacji, myją ręce przed obiadem i same się ubierają. Dla mnie, jako rodzica taka samodzielność jest powodem do dumy. Jestem dumny z moich przedszkolaków!

Photo credit: woodleywonderworks /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)

Szukasz pracy? Uważaj na oszustów!

Szukasz pracy? Uważaj na oszustów w sieci!

Każdy chce zapewnić swojej rodzinie jak najlepsze warunki. Podstawowym źródłem utrzymania jest praca, a z tą jak wszyscy wiemy łatwo nie jest. Nie dziwi więc fakt, że chcąc sobie dorobić szukamy okazji, a te niestety mogą okazać się zgubne dla nas w swoich skutkach. Jak donosi portal Niebezpiecznik.pl, w internecie pojawia się sporo ogłoszeń wskazujących na łatwy zarobek nie wychodząc z domu. Bez wstawania z fotela można zarobić „parę stówek”. W skrócie możemy zostać tak zwanym „Słupem”, czyli kimś podstawionym przez prawdziwych przestępców w celu wyłudzenia lub kradzieży przez internet. Po szczegóły zapraszam do źródła – tutaj.

Nic nie przychodzi łatwo

Może to dość naiwne co napiszę, ale nie liczmy na łatwy zysk. Myślę, że po przeczytaniu artykułu wielu osobą zapali się „czerwona lampka” i może pomyśli zanim się w coś takiego wpakuje. Nie chciałbym, aby wszystko co z internetu lub ze słowem „okazja” skreślać, ale chciałbym, żeby każdy z was włączył myślenie i zastanowił się dwa, trzy lub więcej razy zanim podejmie decyzję. Chciałbym częściej poruszać podobne tematy przestrzegając was przed rożnymi niebezpieczeństwami, ale także chciałbym zwrócić uwagę na to jak nasze dzieci korzystają z internetu, oraz tego że mogą zostać łatwo zmanipulowane. Skoro dorosły może się nabrać, to co powiedzieć o naszych dzieciach? A teraz przyznać się! Kto z was kontroluje co wasze dzieci robią w internecie? A kojarzycie coś takiego jak „Pobieraczek” i problemy właśnie z tym związane? Ciekawskich zapraszam do pozostania na blogu i wyszukiwarki internetowej. Szukasz pracy, ty i twoje dzieci korzystacie z internetu? Róbcie to z głową.

Photo credit: thecrazyfilmgirl /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)

Mój pierwszy wpis – urodziny

Drogi czytelniku bloga Rodzina w Praktyce!

Dziś mam swoje urodziny. Dziś zaczynam też pisać swój blog o rodzinie. To jest mój pierwszy wpis. Całkiem zwyczajna i codzienna będzie to opowieść. Prosta matematyka, rodzina 2+2. Jesteśmy już z żoną razem 6 lat. Mamy dwóch, trzyletnich synów, kredyt na mieszkanie, samochód, czasami pracę, czasami nie mamy pracy. Normalne życie. Trzeba sobie jakoś radzić. Nasze troski to często strach o jutro, o pieniądze na życie, o zdrowie dzieci, o nasze z żoną relacje ale także o przedszkole dla naszych dzieci, o ich wychowanie i przyszłość, o emeryturę.
Na blogu będę poruszał wiele tematów, które można uznać za kontrowersyjne. Nie ukrywam, że moje podejście w tym temacie jest nieco konserwatywne. Od ciebie drogi czytelniku oczekuję dyskusji i pomocy w prowadzeniu bloga. Proszę, pozostań ze mną na dłużej i zaglądaj tu czasem. Jako, że to mój pierwszy wpis, proszę o wyrozumiałość i mnóstwo komentarzy – ten blog powstał dla Was.

Photo credit: brunkfordbraun / Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)