Nie piję – jestem rodzicem

Nie pijesz? Co z tobą?

Alkohol towarzyszy nam od zawsze. Każda impreza z rodziną, czy to narodziny dziecka, czy pogrzeb dziadka, ślub czy pierwsza komunia dzieci – każda okazja jest dobra.A gdy nie ma okazji? Kieliszek rozgrzewa, chłodne piwko przy grillu chłodzi, pomaga na nerki, na krążenie, na trawienie, tylko wątrobie jakoś mniej służy. Jeśli więc jesteś na grillu, imprezie lub tylko zaczyna się weekend, sięgasz po alkohol, a gdy jednak odmówisz, to wszyscy patrzą na Ciebie jak na chorego, bo przecież musisz być chory jak nie pijesz. No dobra. Alkohol jest dla ludzi, można się napić, przecież to naprawdę nic złego, pod warunkiem, że pijesz z umiarem (Umiar ma to do siebie, że nie zawsze chce pić z Tobą) – czasem lampka wina z żoną, dla rozluźnienia, gdy dzieci już zasną, czasem piwko do filmu. Naprawdę, nie jestem wrogiem alkoholu.

Co się jednak dzieje, gdy nagle zostajesz rodzicem? Gdy kobieta zachodzi w ciążę, to niemal naturalne jest to, że nie pije alkoholu. Potem, po urodzeniu, zazwyczaj karmi piersią, więc znów picie alkoholu odpada, przynajmniej przez jakiś czas. A nawet jak nie karmi, to pić nie ma kiedy, bo tyle rzeczy przy dzieciach trzeba zrobić. Jednak ojców taki zakaz nie dotyczy, przecież nie będą karmić piersią, a alkohol jest dla ludzi. Jedno piwko na pewno nikomu nie zaszkodzi. I niech tak zostanie, pod warunkiem, że jest to jedno piwko.

Nie piję – jestem rodzicem

Są jednak sytuacje, których jako rodzic nie zniosę, a sama myśl o nich wywołuje u mnie złość. Zajrzyj sobie proszę o Tutaj, do Onetu i poczytaj, jak bardzo jest niebezpieczne picie w ciąży, i niestety, jest to problem nie tylko „marginesu”. Za to ja, odstawiłem swoje piwko, jak tylko dowiedziałem się, że będę ojcem. Nie było żadnego oblewania, nie było żadnego „pępkowego”, po prostu nie było, bo nie miałem na to czasu.  Decyzja była nie tylko świadoma, ale i odpowiedzialna, bo ciąża moich dzieci była zagrożona, a ja w każdej chwili musiałem być gotowy jechać do szpitala.

Przy dwójce dzieci jest sporo pracy, a ja chciałem pomagać żonie, więc miałem też swoje obowiązki. Do nich należał codzienny spacer. Biorę wózek z dziećmi, torbę, kilka pieluch i w drogę. Czasem spotykałem na spacerze innych ojców, którzy jak ja wyszli z dziećmi i wózkiem na sparcer, a co nie którzy, korzystając z okazji, palą sobie papieroska i wychylają schowane pod kocykiem dziecięcym piwko. Chciałoby się wręcz powiedzieć „Prowadzisz – nie pij”, choć mam wrażenie, że tylko ja uważam to za coś okropnego. Mówiąc dosadniej, to mnie szlag trafia i przysłowiowy nóż się w kieszeni otwiera, bo chcesz się chłopie napić, to idź do baru, ale dziecko w domu zostaw. A jak już łaskawie wyszedłeś na ten cholerny spacer, to odpuść sobie to cholerne, jedno piwko, chyba że… chyba, że już inaczej nie potrafisz.

Jeden rodzic musi być trzeźwy

Brak wyobraźni. W skrócie tak można to określić. Alkohol jest dla ludzi, to prawda, ale my rodzice odpowiadamy nie tylko za siebie, ale też nasze dzieci. Dobrze wiemy, wiele nie trzeba, chwila nie uwagi i nieszczęście gotowe. Dobrze wiemy, że dzieci mają groźne pomysły i robią to, czego nie powinny, nawet jak my na nie uważamy i jesteśmy trzeźwi. Gorzej jak coś piliśmy, bo wtedy zawsze będzie w nas poczucie winy, że to przez nas, bo nie zauważyliśmy. Nie wyobrażam sobie iść na imprezę, grilla, czy ze znajomymi, jeśli są z nami dzieci, by  pić alkohol, chociaż nawet by to miało być jedno piwo. Tak po prostu czuję. Moje uczucia Was przekonać jednak nie muszą, ale pamiętajcie, że rodzice opiekujący się dziećmi nie mogą być w stanie nietrzeźwości, ale nie muszą być absolutnie trzeźwi. Tylko czym innym jest opieka nad niemowlakiem, który bezgranicznie jest pod naszą uwagą i opieką, a co innego gdy na grilla zabieramy dużo starsze dziecko. Widzicie różnicę?

Photo credit: surlygirl /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)

„Bicie uczy, ale tylko złych rzeczy” – kampania społeczna

Bicie uczy, ale tylko złych rzeczy

Ruszyła Kampania Społeczna Rzecznika Praw Dziecka, pod tytułem „Bicie uczy, ale tylko złych rzeczy”, której celem jest nagłośnienie problemu, nie tylko jakim, jest bicie dzieci, bo przecież wszyscy wiecie, że jest to niezgodne z prawem, ale przede wszystkim zmiana postaw społecznych u dorosłych, którzy taki stan akceptują. Rzecznik Praw Dziecka wraz z TNS OBOP prowadzi badania od 2011 roku, w których pyta dorosłych Polaków na temat bicia dzieci a wyniki zostały zebrane w raporcie, który możecie przeczytać na stronie akcji:

oraz w prezentacji:

Klaps to nic takiego?

Z badań wynika, że Polacy (61% badanych) nie widzą w klapsach nic złego. A jedna trzecia nas rodziców (33% badanych), uważa, że bicie jeszcze nikomu nie zaszkodziło! To nie jest mało. To jest bardzo dużo! To jeszcze nie wszystko, okazuje się, że prawie jedna czwarta (24% badanych) z nas nie wie o tym, że bicie dzieci jest zakazane polskim prawem. Problem jednak leży gdzie indziej. Skoro zdecydowana większość z nas wie, że bić dzieci nie wolno, że jest to nie zgodne z prawem, to dlaczego większość uważa (52% badanych), że „sposób postępowania rodziców z dzieckiem, w tym posługiwanie się karami fizycznymi jest wyłącznie ich prywatną sprawą”? Popieramy łamanie prawa? Nie będziemy reagować, gdy widzimy jak ktoś na ulicy bije dziecko? Ja nie mówię o „płaczu za ścianą”, bo tu ciężko stwierdzić i można narobić kłopotów, ale ja mówię o przypadkach ewidentnych, gdy na naszych oczach ktoś daje klapsa dziecku.

Coś pozytywnego

Widać jednak światełko w tunelu. Czytając te opracowania wysunąć można wnioski, że poziom aprobaty dla bicia dzieci spada zarówno w stosunku do klapsów jak i poważniejszego lania. I to jest bardzo dobra wiadomość. Jest jeszcze sporo do zrobienia, bo prawie jedna trzecia z nas, Polaków, uznaje bicie za skuteczną metodę wychowania. Zapraszam więc do poparcia akcji. Udostępniajcie proszę wpis i „lajkujcie”. Trzeba głośno o tym powiedzieć, że bicie dzieci jest złe!

W jedności siła

W jedności siła

Wczoraj pisałem wam o tym jak poczułem się Oszukany przez bank. Dziś spieszę donieść, że bank zmienił swą decyzję i tablety dostaną wszyscy, którzy brali udział w promocji i spełnili warunki. Sukces, jednak zawdzięczamy społeczności jaka zebrała się wokół sprawy. To najlepszy dowód na to, że w jedności siła. Cieszę się, że otrzymam tablet, ale jeszcze bardziej się cieszę z faktu, że jako grupa mamy realną siłę i możemy walczyć z każdym. Jako rodzic, wiem już co zrobić, by w razie potrzeby walczyć o ważną sprawę dla moich dzieci.

 Nauka dla nas

Takie akcje jak ta, dają do myślenia. W jedności siła, gdy się zbierzemy w grupę i będziemy czuć, że racja jest po naszej stronie, to nikt, nawet bank, rząd, korporacje czy ktokolwiek inny nie stanie nam na drodze. Media internetowe, takie jak Facebook, potrafią skutecznie połączyć ludzi. I dobrze. Jako rodzice często narzekamy na „śmieciowe” jedzenie w sklepikach, brak placów zabaw, czy przemoc w szkole. A przecież wystarczy czasem zebrać się, napisać petycję i można wszystko zmienić. Jednak sprawa musi być ważna, a determinacja spora. Tylko to gwarantuje sukces.

Rozejrzyj się wokół siebie

Czy słyszałeś o Budżecie Obywatelskim, a czy w twojej okolicy działają stowarzyszenia? Rozejrzyj się wokół siebie i zobacz, co możesz zmienić, a potem poszukaj innych, bo w jedności siła, połączcie siły i zmieńcie to, co wam przeszkadza, co uważacie, że jest złe, lub po prostu zróbcie coś dla swoich dzieci! W wielu miastach, w tym roku każdy mieszkaniec miał możliwość realnego wydanie pieniędzy z budżetu miejskiego, na projekty które zostały zgłoszony również przez mieszkańców. To w przeciwieństwie do wyborów parlamentarnych, podnosi lokalnie nasz standard życia. To działa. A w szkołach? Mamy przecież tzw. trójki klasowe, do których nikt iść nie chce, bo czasu szkoda, bo nic się nie da zrobić, bo… Nie chcę już więcej słuchać, że czegoś się nie da. Otóż da się! Mamy na to świeżutki dowód. Wygraliśmy z bankiem! W jedności siła!

Oszukany przez bank

Pewne jak w banku

Pewne jak w banku mówi stare przysłowie, i w przeciwieństwie innych mądrości ludowych, tym razem się myli. Czuję się oszukany przez bank. Brałem udział w pewnej promocji, w której po spełnieniu kilku warunków, bank przyznaje mi tablet Samsung Galaxy Tab P3 Lite SM-T110. Niestety, pomimo spełnienie wszystkich warunków, bank próbuje wycofać się i liczy, że odpuszczę. W internecie zawrzało, okazuje się, żę nie jestem jedyny. Takich osób jest sporo. Tak jak i one mam zamiar walczyć do końca.

Ale o co chodzi?

W sierpniu tego roku, bank BNP Paribas, ogłosił promocję swojego nowego ikonta, która każdemu kto w odpowiednim czasie założy konto, przeleje 1000 PLN i wyda kartą przypisaną do konta 400 PLN, otrzyma tablet. Stało się jednak inaczej i bank zmienił zasady gry podczas jej trwania:

BNP Paribas Bank Polska konsekwentnie rozwija oraz promuje bankowość internetową i mobilną. Po wprowadzeniu do oferty nowego rachunku bankowego „iKonto”, bank do jego promocji wykorzystał m.in. limitowaną sprzedaż premiową „iKonto BNP Paribas z Tabletem”. Klienci, zainteresowani nowym rodzajem konta, mogli otrzymać tablet po spełnieniu warunków promocji. Sprzedaż Premiowa miała charakter limitowany. Jej czas trwania przewidziany był na okres jednego miesiąca (od 01.08.2014 r. do 31.08.2014 r.) lub do wyczerpania nagród.

Ze względu na bardzo duże zainteresowania sprzedażą promocyjną „iKonto BNP Paribas z Tabletem”, bank zdecydował niezwłocznie o wycofaniu informacji o możliwości skorzystania z oferty, ze względu na ilość zgłoszeń przekraczającą liczbę nagród. Zgodnie z regulaminem tablet Samsung Galaxy Tab P3 Lite SM-T110 otrzymały osoby, które najszybciej spełniły łącznie dwa warunki:
4.1.1 w okresie trwania Sprzedaży Premiowej kliknęły w banner reklamowy z wizerunkiem tabletu i informacją o sprzedaży premiowej, wypełniły wniosek o otwarcie iKonta BNP Paribas Banku Polska S.A. i dokonały przelewu identyfikującego,
4.1.2 do 30.09.2014 aktywowały iKonto w BNP Paribas Banku Polska S.A. i wykonały transakcje kartą debetową na kwotę przynajmniej 400 zł.

Osoby, które wzięły udział w sprzedaży premiowej „iKonto BNP Paribas z Tabletem”, a nie nabyły prawa do nagrody, mogą zamknąć wymagane w promocji konto, w każdym z oddziałów banku bez jakichkolwiek kosztów dodatkowych.

No cóż, nie zmieściłem się w czasie. Trudno. Zajrzyjmy więc do regulaminu…

Każdemu Uczestnikowi, która spełni warunki Sprzedaży Premiowej opisane w dziale IV Regulaminu, Bank przyznaje tablet Samsung Galaxy Tab P3 Lite SM-T110

oraz

Okres trwania Sprzedaży Premiowej premiującej otwarcie iKonto w BNP Paribas Banku Polska S.A. trwa od 01.08.2014 r. do 31.08.2014 r. lub do wyczerpania Nagród.

Za to nie znalazłem punktu, który mówi, że Tablet otrzymają tylko Ci, którzy spełnią te warunki najszybciej. Co prawda bank zastrzegł sobie prawo do wcześniejszego przerwania promocji, ale jednocześnie potwierdził mailowo, że brałem w niej udział. W momencie gdy ja klikałem w „baner” promocja była aktywna, a skoro tak to wg regulaminu musiałem jeszcze spełnić dwa warunki, co łatwo sprawdzić biorąc do ręki wyciąg z konta.

Oszukany przez bank

Dlaczego o tym piszę? Ponieważ banki i inne korporacje traktują nas jak „stado owiec do strzyżenia”. Boimy się i nie chcemy walczyć o swoje. Tego chcemy uczyć nasze dzieci? Nie mówię tu o sytuacji, w której będziemy się domagać specjalnego traktowania, ale o egzekwowanie umów. Założę się, że 90% z was ma kredyty czy to hipoteczne czy samochodowe, karty kredytowe i robi zakupy przez internet. Co jeżeli zaczniemy bankom i korporacjom odpuszczać? Co jeżeli bank powie mi za 30 lat, świetnie spłacił Pan mieszkanie, ale to za mało. Chcemy więcej! Co jak kupię na Allegro komputer, a przyślą mi ziemniaka (wiecie, że jest to „niezgodność towaru” tylko). Tablet nie jest drogi, w sumie mi nie potrzebny. Chodzi o zasady!

***

Dla tych co szukają więcej informacji

Strona na Facebooku: https://www.facebook.com/niedostalemtabletuodbnp

Regulamin promocji: https://www.scribd.com/doc/235919741/IKonto-BNP-Paribas-Tablet

Jak walczyć z bankiem: http://jakoszczedzacpieniadze.pl/jak-walczyc-z-bankiem-o-swoje-prawa

LiveSmarter.pl: Nie dostałeś tabletu od BNP Paribas gwarantowanego przez regulamin promocji? Mówimy co robić!

App Funds: http://appfunds.blogspot.com/2014/10/bnp-paribas-wysya-tablety-tylko.html

Subiektywnie o finansach: http://samcik.blox.pl/2014/10/Kuriozalny-konkurs-BNP-Paribas-Obiecali-klientom.html

Dziecko, broń się! – przemoc w żłobku

Wiele się mówi o przemocy w szkole lub przedszkolu. Przemoc w żłobku, na placu zabaw? Nie jest lepiej. Nie potrafimy sobie poradzić z tym zjawiskiem, a całą winę przerzucamy na innych. Łatwo nam jest powiedzieć, to szkoła jest winna, bo nie zapewnia odpowiedniej opieki, klasy są przeludnione, a oddzielenie dzieci z podstawówki od dzieci z gimnazjum to fikcja – powstają same „Zespoły szkół”. Ale przemoc nie bierze się od tak sobie w szkole. Ona zaczyna się w naszych domach, sami na to pozwalamy, mało tego część z was to zjawisko popiera nazywając to rozpychaniem się łokciami, walką o swoje lub krótko cwaniactwem. Mam dla was trzy historie z życia wzięte, które to doskonale opisują.

Wolverine ze żłobka

Pierwsza część moje opowieści ma swoje miejsce w żłobku. Żłobek wydaje się miejscem bezpiecznym, w którym naszym małym pociechom nie powinno się nic stać. A tymczasem… Odbieramy dzieci ze żłobka i już od drzwi widzimy zadrapania na twarzy, w okolicach oka. Od razu pytanie co się stało i jak to możliwe. Ciocie przyciśnięte mówią w końcu, że jest jedno dziecko w żłobku, które bije inne dzieci, uderza głową o podłogę jak się zdenerwuje i nie za bardzo bawi się z innymi dziećmi. Nawet je rozumiem, bo upilnować taką gromadkę szybko poruszających się i nieprzewidywalnych obiektów nie jest łatwo. Dobrze, ale skąd zadrapania? Bo ma długie i nieobcięte paznokcie. Panie mówiły już o tym mamie, ale ta na nich nakrzyczała, że przecież dba o dziecko i to jej sprawa czy i kiedy obcina paznokcie. Generalnie z rozmowy wyszło, że nic się nie da zrobić, mama chłopca problemu nie widzi, a ja się boję czy następnym razem dziecko oka nie straci. Higiena i obcinanie paznokci to jedno, bo mi byłoby wstyd, jakby ktoś zwrócił uwagę, że dziecko ma nieobcięte paznokcie, ale zachowanie dziecka normalne już nie jest i wygląda, że rodzice nie mają zamiaru nic z tym zrobić. Przypominam, mówimy o dziecku 2-3 letnim. Co więc zrobić?

Nic się nie stało, naprawdę nic się nie stało

Przenosimy się do wrocławskiego centrum handlowego, tego na Placu Dominikańskim. Tam na najniższym piętrze w tym roku były atrakcje dla dzieci w postaci placyku zabaw. Regulamin placu mówi, że dzieci tam przebywające powinny być pod opieką dorosłych. Co się więc dzieje? Na placyku sporo dzieci. Atrakcji jest kilka: piaskownica, basen z kulkami, placyk z dużymi miękkimi elementami i materacami, bardzo duże klocki, piłkarzyki, stoliki do malowania itd. Dzieci w różnym wieku, tak na oko 3-6 lat. Wszyscy fajnie się bawią, rodzice pilnują, ale jeden chłopiec w wieku tak około 5 lat przeszkadza innym. Wywraca klocki małej dziewczynce, która budowała wierzę z babcią, zabiera zabawki, popycha młodsze dzieci, ogólnie mocno rozrabia. Rodzice protestują, przecież to, co robi to dziecko może być niebezpieczne dla mniejszych dzieci, a pyzatym, po prostu przeszkadza.  A gdzie rodzic? Nie ma! Mało tego, pierwszy raz widziałem interwencję ochroniarzy, którzy próbowali malca wyciągnąć z placu zabaw. W końcu pani ochroniarz złapała chłopca i zaczyna wypytywać o mamę i tatę. Powiedzcie, co byście zrobili gdybyście widzieli wasze dziecko w rękach ochrony? Nagle okazało się, że Tata chłopca siedzi sobie wraz z jego starszymi braćmi na ławeczce, obok placyku i przygląda się całemu zamieszaniu. Pani odprowadza malca do ojca, który nawet nie drgnął z ławki, prosi o zajęcie się dzieckiem i dopilnowanie, by ten nie rozrabiał. Słyszy tylko „Przecież nic się nie stało”. Naprawdę nic się nie stało?

Skradziona huśtawka

Lato, osiedlowy plac zabaw. Jak zwykle najlepsze atrakcje są już zajęte? Do jednej z tych atrakcji zalicza się huśtawka. Na jednej z nich jest mały chłopiec z dziadkami. Syn pobiegł i usłyszał, że zaraz będzie wolna. Świetnie. Czekamy krótką chwilę, dziadek wyciąga dziecko górą, bez rozpinania łańcuszków. Nareszcie, pomyślałem, bo syn cały dzień wołał o huśtawkę. Rozpinam łańcuszki i czuje, że ktoś mnie odpycha i pakuje się na huśtawkę. Mało tego, gdy próbuję zatrzymać wyrywa się i po sekundzie siedzi na huśtawce, którą ja cały czas trzymam w rękach. Rozglądam się nerwowo i widzę mamę brzdąca, stoi jakieś 10 metrów ode mnie z koleżanką, w szpileczkach, z założonymi rękami i patrzy na całą sytuację. Jej 2,5 letnia córka ukradła mojemu synowi huśtawkę, a ten widząc to rozpłakał się bardzo. Zostawiłem huśtawkę i wziąłem swoje dziecko na ręce. Jak tylko oddaliłem się od huśtawki mamusia dziewczynki podeszła i zaczęła ją huśtać jak by się nic nie stało? Czyż ta mała nie jest przebojowa?

Nie chcę, by moje dziecko było ofiarą

Nasze dzieci wychowujemy tak, żeby nie robiły krzywdy innym, nie wyrywały zabawek sobie nawzajem, tylko czekały na swoją kolej, że nie wolno przeszkadzać innym w zabawie. Przemoc w żłobku? Nigdy bym nie pomyślał, naprawdę nigdy i to inspirowana przez rodziców. Jednak inni rodzice tego nie uczą, a nawet wprost przeciwnie – pozwalają na złe zachowania, śmiem nawet twierdzić, że zachęcają do nich. Dlatego nie chcę, by moje dziecko było ofiarą przemocy teraz ani w przyszłości, ponieważ jest grzeczne i nie uderzy innego dziecka, ani nie odda, gdy samo jest atakowane. Nie chcę, by moje dzieci uciekały z placu zabaw, bo jakieś dziecko przeszkadza, zaczepia i rozwala wierzę z klocków. Nie chcę też słuchać płaczu mojego dziecka, ani tym bardziej szarpać się z 2,5 letnią dziewczynką o huśtawkę. Zastanawiam się, czy byłbym zadowolony, gdyby moi synowie zlali dzieciaka, który porysował paznokciami twarz jednemu, czy nie powinni spuścić manto chłopakowi, który przeszkadza im i innym dzieciom bawić się na placu zabaw, oraz czy syn nie powinien wyszarpać dziewczynce huśtawkę, ponieważ była jego? Nie wiem. Wiem za to, że będę wzmacniał dobre zachowania moich synów, dawał im dobry przykład, będę wzmacniał w nich poczucie wartości i spróbuje nauczyć, by sami sobie najpierw próbowali poradzić, bez przemocy. A potem pośle ich na lekcje karate…

Photo credit: thechosenrebel /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)

Odblaski dla pieszych i dzieci

Odblaski dla pieszych

Od dziś, 1 września każdy pieszy po zmierzchu ma obowiązek posiadania elementów odblaskowych poza terenem zabudowanym. Do tej pory obowiązek ten miały jedynie dzieci do 15 roku życia. Czy każdy z was o tym pamiętał? Tak naprawdę obowiązek ten spoczywał na rodzicach, którzy powinni dzieciom takie elementy kupić i nie ma tu kompromisu, bo chodzi o bezpieczeństwo naszych dzieci.

Bezpieczeństwo

Czy odblaski dla pieszych to zły przepis – nie wiem. Jest wiele głosów, że to kolejne ograniczenie wolności, próba załatania budżetu itd. Ja w każdym razie się cieszę, bo często wracając wieczorem z pracy po polskich drogach nie raz widziałem, a właściwie nie widziałem pieszego nie tylko idącego niewłaściwą stroną drogi (przypomnę dla niezorientowanych, że należy iść po lewej stronie drogi, w kierunku przeciwnym do ruchu samochodów na danym pasie), to jeszcze ubranych na ciemno, lub idących obok siebie. Wielokrotnie widziałem też dzieci z z rodzicami, które prowadzone były od strony samochodów(!)

Rachunek sumienia

Nie powinniśmy się więc denerwować, tylko zacząć myśleć, bo przykładów złego podejścia do bezpieczeństwa mamy wiele. Denerwujemy się jak dziecku coś się stanie i zostanie potrącone przez samochód, pierwsi rzucilibyśmy kamień w kierowce, chętnie za kratki wsadzilibyśmy rodziców, a sami jesteśmy OK? Pytam więc czy, czy zawsze zapinasz dziecko w foteliku (nie – przecież jadę tylko kawałek), czy masz sprawny samochód (kupiłeś od starego Niemca co jeździł do kościoła – sprawny), czy ustawione masz w samochodzie światła prawidłowo (no pewnie – ja przecież wszystko widzę), czy przechodzisz w oznakowanych miejscach (nie – przecież pasy zawsze są tam gdzie nie potrzeba a ja dobrze widzę), czy nosisz odblaski (nie! bo rząd Tuska robi skok na moją kasę i wprowadza przepis utrudniający mi życie).

Piszę o tym, ponieważ jako rodzice mamy obowiązek dbania o bezpieczeństwo naszych dzieci, a te uczą się od nas. Świećmy więc dobrym przykładem. Stosujmy odblaski dla pieszych i dzieci, nie tylko poza teren zabudowanym – w mieście też.

Szukasz pracy? Uważaj na oszustów!

Szukasz pracy? Uważaj na oszustów w sieci!

Każdy chce zapewnić swojej rodzinie jak najlepsze warunki. Podstawowym źródłem utrzymania jest praca, a z tą jak wszyscy wiemy łatwo nie jest. Nie dziwi więc fakt, że chcąc sobie dorobić szukamy okazji, a te niestety mogą okazać się zgubne dla nas w swoich skutkach. Jak donosi portal Niebezpiecznik.pl, w internecie pojawia się sporo ogłoszeń wskazujących na łatwy zarobek nie wychodząc z domu. Bez wstawania z fotela można zarobić „parę stówek”. W skrócie możemy zostać tak zwanym „Słupem”, czyli kimś podstawionym przez prawdziwych przestępców w celu wyłudzenia lub kradzieży przez internet. Po szczegóły zapraszam do źródła – tutaj.

Nic nie przychodzi łatwo

Może to dość naiwne co napiszę, ale nie liczmy na łatwy zysk. Myślę, że po przeczytaniu artykułu wielu osobą zapali się „czerwona lampka” i może pomyśli zanim się w coś takiego wpakuje. Nie chciałbym, aby wszystko co z internetu lub ze słowem „okazja” skreślać, ale chciałbym, żeby każdy z was włączył myślenie i zastanowił się dwa, trzy lub więcej razy zanim podejmie decyzję. Chciałbym częściej poruszać podobne tematy przestrzegając was przed rożnymi niebezpieczeństwami, ale także chciałbym zwrócić uwagę na to jak nasze dzieci korzystają z internetu, oraz tego że mogą zostać łatwo zmanipulowane. Skoro dorosły może się nabrać, to co powiedzieć o naszych dzieciach? A teraz przyznać się! Kto z was kontroluje co wasze dzieci robią w internecie? A kojarzycie coś takiego jak „Pobieraczek” i problemy właśnie z tym związane? Ciekawskich zapraszam do pozostania na blogu i wyszukiwarki internetowej. Szukasz pracy, ty i twoje dzieci korzystacie z internetu? Róbcie to z głową.

Photo credit: thecrazyfilmgirl /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)