Samotny ojciec – musisz dać radę!

Co facet wie o wychowywaniu dziecka?

Właściwie to nic. Przecież za wszystkim stoi kobieta. To ona od poczęcia jest związana z dzieckiem,  czuje ruchy dziecka, czuje z nim więź i czuje, że istnieje. A facet? Może otoczyć swoją miłością kobietę, może ją przytulić, ale tak naprawdę tylko ją. Można zawsze mówić do dziecka, żeby słyszało jego głos, ale to tak jak rozmawiać z kimś nieznajomym przez telefon, w dodatku ten ktoś nie odpowiada. Może, a nawet powinien pójść do szkoły rodzenia. Mężczyzna jest już ojcem, ale dopiero stanie się tatą, po porodzie… Samotna matka? Jasne, zostawił ją i dziecko i uciekł. Samotny ojciec? Tego przecież nie ma…

Poród

To chyba rusza każdego faceta, przyszłego ojca. W sumie nie bardzo wiadomo, co miałby robić na sali porodowej, ale ważne żeby był przynajmniej w pobliżu. Czujny jak głodny lew, choć nie do końca sobie zdaje sprawę, co się dzieje, to w razie zagrożenia ma rzucić się do gardeł lekarzy, gdyby przypadkiem zagrożone było życie i zdrowie jego rodziny. Zobaczyć swoje dzieci po raz pierwszy i zostać z nimi przez dłuższą chwilę sam na sam – bezcenne. Kto miał okazję ten wie, jakie dziwne myśli człowiekowi przychodzą do głowy, gdy żony jeszcze na sali nie ma, a ty jesteś już z nimi. Jedną krótką chwilę się bałem, że samotny ojciec to ja.

Pierwsze chwile w domu

Szpital to była wersja demo. Można się po przytulać, ponosić na rękach, och, jakie malutkie paluszki, zrobić kilka fotek i wysłać rodzinie. Nawet jak się pieluchę źle założy, to najwyżej położne się chwile pośmieją. Zazwyczaj mama karmi, więc co facet może? Może posprzątać mieszkanie, naprawić nieszczelny kran. Może się trochę postarać. Jedno dziecko to nie problem. A co jak się ma dwoje? Dajmy na to bliźniaki? Kobieta sama nie da sobie rady, powinien być przy niej Ojciec dziecka. Karmienie piersią często odpada, więc argument, że facet mlekiem dziecka nie nakarmi też legnie w gruzach. Otóż nakarmi, wykąpie, przebierze, wyjdzie na spacer i wróci nie gubiąc dziecka – zrobi to wszystko jak dostanie szansę… i jak będzie chciał, a zakładam, że chce.

Rodzina najważniejsza, ale po pracy… Praca jednak jest pierwsza. Nie mam zamiaru nikogo o nic oskarżać, ani też nikogo rozsądzać. Pojawia się mała dysproporcja w obowiązkach, równowaga i tak nigdy nie istniała. T co teraz? W szpitalu źle założona pielucha nikogo nie ruszała, co najwyżej wzbudziła politowanie. Teraz w domu to problem, to jakby odpalić granat albo wypowiedzieć wojnę. Nie znasz się, nie umiesz i na pewno źle to zrobisz. Lepiej się odsuń, bo nie mam całego dnia, jestem zmęczona! Chciałeś być ojcem no to masz za swoje. Normalna Polska rodzina…

A gdyby poszło coś nie tak?

Tak nie wiele trzeba, żeby poszło coś nie tak. Coś się stało, strasznego, coś, co wszystko zmieni? Być może przy porodzie coś pójdzie nie tak, być może to zwykły wypadek na ulicy, jakich wiele, być może to choroba. Już jej nie ma, zostałeś ty i dzieci. Wszystko się zmienia. Jak sobie poradzić z dziećmi i sobą, bo przecież mocno ją kochałeś. Jak wytłumaczyć, że mama nie wróci, a co będzie dalej? To, co do tej pory było proste, bo przecież nie ty musiałeś się tym zajmować, teraz staje się problemem. W jednej chwili musisz zacząć żyć, na nowo, bo przecież Twój świat legł w gruzach, a ty myślisz, że polegniesz i nie dasz rady… Może przez chwile  tak będzie, może coś przekręcisz, spodenki zielone z czerwoną koszulką, kurtkę założysz, ale szalika już nie. Tylko przez chwilę. Będziesz musiał, to dasz rade. Jakby na to nie patrzeć, ojciec to też rodzic. Obiad ugotuje, pralkę nastawi, ba! Nawet wyprasuje. Pracę ogarnie, na wywiadówkę pójdzie i jeszcze koło w samochodzie zmieni. Niemożliwe? Możliwe. Lepiej gdyby tak się nie stało, ale stać się może. Samotny Ojciec, to może być każdy, nawet ty.

Samotny Ojciec

Samotnych ojców jest 11 razy mniej niż samotnych mam. To tylko statystyki, ale za nimi są konkretni ludzie, rodziny. W społeczeństwie mamy przeświadczenie, że facet nie może być samotnym ojcem, bo nie. Nie nadaje się, nic nie umie, pewnie będzie pił, a dzieci będą niezadbane. Trochę w tym prawdy Panowie, ale to nasza wina. Nie dopuszczamy do siebie myśli, że coś się może stać, coś niedobrego lub złego i to na nas spocznie cała odpowiedzialność za wychowanie dzieci. Czy jesteśmy na to, choć odrobinę gotowi? Czy komukolwiek z nas przyszło zapytać, zainteresować się jak opiekować się dziećmi, ale tak naprawdę, od karmienia, przez mycie do wizyt u lekarza. Jesteśmy świetnymi Ojcami, może najlepszymi na świecie mężami, ale czy na pewno? Wiesz jakim kremem smarować dziecku uczulenie? A gdzie jest Twojej córki ulubiona sukienka? Karta szczepień? Wiesz choć jak wygląda? Jest 8 stopni i mgła, jakie buciki i kurtka? Nie wiesz? Ty masz jeszcze czas, żeby się dowiedzieć….

***
5 października 2014 roku, po długiej chorobie zmarła Anna Przybylska, aktorka. Wszystkim dobrze znana. Zostawiła 3 dzieci, które teraz zostaną tylko z Ojcem. To jednak mogło się przydarzyć każdemu…

Photo credit: 62337512@N00/  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)

Krótka historia pewnej miłości

Miłość, to nie miało prawa się wydarzyć

Wiecie, ja wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia, wierzę w Kupidyna, gówniarza co lata z łukiem i bawi się ludzkimi uczuciami. Wierzę w przeznaczenie…

To nie miało prawa się stać, to nie mogło się wydarzyć, to nawet na scenariusz komedii romantycznej się nie nadaje. Jednak stało się. Zakochałem się. W kompletnie w obcej mi dziewczynie, kompletnie w przypadkowym miejscu, kompletnie w czasie, w którym mnie tam nie powinno być. Wierzcie mi lub nie, ale nie pamiętam co jadłem na obiad wczoraj, ani też co dziś mam kupić w sklepie, ale tamten dzień pamiętam. Potem walczyłem o tą miłość. Poznana dziewczyna stała się koleżanką. Widywałem ją czasem idąc na zajęcia, gdy mijaliśmy się na korytarzu uczelni i tylko odwzajemnione cześć było dowodem, że mnie pamięta, jak rozmawialiśmy wcześniej, podczas pierwszego spotkania, gdy z siebie robiłem kompletnego głupka. Potem SMS, jak się okazało kompletnie nie do mnie, ale od niej. Pragnąłem jej towarzystwa jak ryba wody, pragnąłem, a każda godzina rozmowy z nią była chwilą. Spóźniłem się na randkę z inną ponad 4 godziny, bo przecież  ją spotkałem. Potem nasze spotkania stały się częstsze. To nawet nie była przyjaźń. Po prostu widywaliśmy się. Po prostu. Mieliśmy się już nawet więcej nie spotykać. Ja się nie poddałem, chociaż do wytrwałych nie należę. Kiedy byłem potrzebny byłem, kiedy miałem zniknąć, znikałem. Nie zasługiwałem na nią. Wreszcie, po jakimś czasie zapytałem czy nie zostaniemy parą, tak na próbę, co nam szkodzi. Zgodziła się. Później spytałem czy mnie kocha, odpowiedziała jak zawsze, „Nie wiem”. Spróbowaliśmy więc, tak na próbę. Ta próba trwa już 13 lat.

Na zawsze razem

Jak tylko zdecydowaliśmy się być razem, ja wyjechałem. Daleko. Jadąc mówiłem, że kocham, że wrócę, że będziemy razem. Każdy możliwy weekend, każdą wolną chwilę spędzałem u niej. Mróz, śnieg, standardy PKP, nie były żadną przeszkodą. Można przecież nie jeść, byleby na bilet starczyło. Czas mijał, nastał moment wyboru. Skończyliśmy studia. Przyjechała do mnie zostawiając wszystko. Rozumiecie? Dla mnie. Ja zbyt pewny siebie omal jej nie straciłem. Nie wiem co we mnie wstąpiło, naprawdę nie wiem, przestałem walczyć, przestałem się starać, a przecież tak mocno ją kochałem. Kryzys minął, a ja uwodniłem swoją miłość – oświadczyłem się. Znów szczęście, znów miłość zwycięża, znów jest wszystko w porządku. Mówią, że życie jest jak wyboista droga, pełne zakrętów. Możesz myśleć i myśleć, rozmawiać, analizować, ale decyzję podejmujesz w jedną małą chwilę. Znów wszystko zostawiła dla mnie. Rozumiecie? Dla mnie. Swoje ambicje, plany, wszystko.

Nowa praca, nowe miejsce, nowi ludzie. Jest dobrze, czujemy się pewnie, bierzemy ślub, będziemy rodziną. Gdy czekałem pod gabinetem zaciskałem mocno kciuki. Musi się teraz udać. Wiem, dwa paski na teście to nic nie znaczy, ale tym razem się uda. Wychodząc trzymała zdjęcie z USG, a właściwie to były dwa zdjęcia. To była prawdziwa radość, to było prawdziwe przerażenie. Jasne, każdemu mogło się zdarzyć, będą bliźniaki, ale donosić ciąże, to może być cud. Te dziewięć miesięcy zmieniło mnie na gorsze. Praca stała się najważniejsza, bo kochałem żonę i przyszłe dzieci. Z miłości do nich, pokochałem pracę. Przecież potrzebujemy pieniędzy, jesteś w ciąży, musisz uważać, przytulę Cię później, teraz jestem zajęty…

Mój błąd

Dzieci urodziły się zdrowe. To ja spędziłem z nimi pierwsze chwile po porodzie, to ja ich pierwszy dotknąłem, to ja wyszeptałem do nich pierwszy jakieś głupoty, to ja zmieniałem pierwszy pieluchę, to ja pierwszy ich kąpałem. Byłem każdą chwilę z nimi, nie spałem, nie jadłem, szykowałem mieszkanie na ich przyjazd. Może to przez mojego ojca, bo nie chciałem być jak on, wiecznie bez grosza przy duszy, może to ten pieprzony konsumpcjonizm, chore korporacje wmawiające człowiekowi jaki to wielki rozwój niesie za sobą praca u nich. Może to ja się bałem, może po prostu się nie nadawałem na bycie ojcem. Ale przecież jestem świetnym ojcem. Nie piję, nie palę, nie wychodzę z kolegami, prasuję rzeczy dzieci, kąpię ich co wieczór, gdy nie pracuje, w sobotę czy niedzielę jadę do pracy tylko na chwilę przecież. Firma mnie potrzebuje, a ty sobie dajesz radę sama. Sama. Zbyt długo jesteś sama. Pytam Cię wciąż czy mnie kochasz. Słyszę jak zawsze – „Nie wiem”.

Będę walczył o Ciebie

Teraz już będzie lepiej. Teraz musi być lepiej. Będę walczył, nie poddam się, choć do wytrwałych nie należę. Kiedy będę potrzebny, będę obecny i rzucę dla ciebie wszystko, kiedy mam zniknąć i zabrać dzieci, byś mogła odpocząć, zabiorę ich i zniknę. A potem znów zapytam, nieśmiało jak kiedyś, czy zostaniemy znów razem, tak na próbę…

***

Dziś, obchodzimy naszą 6 rocznicę ślubu. Wiem, że na naszym ślubie chciałaś mięć tę piosenkę. Kocham Cię.

Ten wpis dedykuję wszystkim, którzy przestali już walczyć o swoją miłość…

 Photo credit: jeffbelmonte /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)