Gdzie jest dziecko?

dziecięcy rowerek przywiązany łańcuchem do słupa - gdzie jest dziecko

Gdzie jest dziecko?

Jak wam się wydaje? Ile czasu potrzeba, żeby zorientować się, że dziecka nie ma. Było tam, dokładnie przed chwilą, a teraz nie ma. Ile minut upłynie, zanim ktoś wyjdzie i zaczniesz szukać? W która stronę pójść najpierw?

Gdyby się zastanowić, to w mojej okolicy nie było przypadku, żeby jakiemuś dziecku się coś stało. Żadnych wypadków, zaginięć czy porwań, że o różnych takich zboczeńcach nie wspomnę. Jest dość bezpiecznie. Nie dziwię się więc, że rodzice puszczają dzieci niemal bez opieki przed domem, zerkając tylko od czasu do czasu przez okno. Tymczasem sprzed bloku znika dziecko.

Wystarczy tylko chwila

Ciepłe, letnie popołudnie. Wracając z dziećmi z przedszkola spotykamy ich kolegę, który bawi się przed blokiem. Nigdzie nie widać rodziców. Jeździ na rowerze wokół trawnika wzdłuż trójkąta wyznaczonego przez chodniki. Znam tych ludzi. To normalna, ciężko pracującą rodzina z trójką dzieci. Nagle chłopak znika zostaje tylko rower. Obserwuję całą sytuację przez okno i zastanawiam się co dalej. Minęło co najmniej 10 minut, zanim zobaczyłem przerażonych rodziców. Widać było, że szukają. Choć mieszkam wysoko otworzyłem okno i krzyknąłem…

Dziesięć minut. Przez ten czas może się zdarzyć wszystko. W tym miejscu pobudźcie swoją wyobraźnię, bo ten czas wystarczył, żeby dziecko już nigdy nie wróciło do rodziców. Ja nie jestem sobie w stanie wyobrazić, co czują rodzice szukając swojego dziecka. Nigdy nie chcę tego przeżywać.

Dziecko się znalazło. Było całe, zdrowe i pod dobrą opieką. Było u mnie w domu. Ponieważ chłopiec znał moje dzieci z przedszkola i sięga do wyższych guzików w windzie, postanowił nie informując swoich rodziców, wpaść w odwiedziny. Ja zajęty gotowaniem w kuchni wpuściłem go do domu, chociaż próbowałem delikatnie wypytać, czy pytał rodziców. Nic z tego. To pięciolatek. Jak się uprze, to nie ma zmiłuj. To dlatego zerkałem przez okno szukając wzrokiem rodziców chłopca. Gdy zobaczyłem przez okno przerażonych rodziców, krzyknąłem, że jest u mnie. Ojciec porozumiewawczo skinął głową. Czekając na rodziców chłopca całą trójkę poczęstowałem frytkami. Zastanawiałem się jak nie wiele trzeba, żeby coś się stało i to w miejscu, gdzie jest wydaje się być bezpiecznie. Przed własnym domem…

Jak przestrzec swoje dzieci, żeby nigdy nic takiego nie zrobiły?

Pięciolatek jest jeszcze za mały, żeby przebywać bez opieki dorosłego. Takie jest moje zdanie, ale w niedalekiej przyszłości, niemal pod samym blokiem, ma powstać przepiękny plac zabaw. Czy wtedy też nie będę mógł puścić ich samych? Bo w tym momencie mam ochotę w domu ich trzymać co najmniej do osiemnastki. Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. To przerażeni rodzice malca. Okazało się, że chłopca pilnowali zarówna rodzice, jak i babcia mieszkająca w bloku na przeciwko. Każde zerkało przez okno co jakiś czas. Nikt jednak z nich nie zauważył momentu, gdy chłopiec wszedł do klatki. Rodzice myśleli, że jest u babci, babcia, że jest w domu – to stąd ta zwłoka. Tym razem naprawdę nic się nie stało, ale przecież mogło być zupełnie inaczej. Chociaż ja w jego wieku latałem po okolicy, to czasy były trochę inne i wszyscy na wsi mnie znali. Teraz nie wyobrażam sobie, żeby moje dzieci tak ganiały. Ta historia niech będzie dla Was przestrogą. To od Was, drodzy rodzice, zależy przede wszystkim bezpieczeństwo Waszych dzieci.