Gdy dzieci chorują, tata nie bierze zwolnienia

tata na zwolnieniu z dzieckiem

Niedzielne popołudnie. Właśnie wróciliśmy ze spaceru zastanawiając się co dalej robić. Dzieciaki zwykle wesołe i uśmiechnięte, dziś trochę osowiałe. Szybki pomiar temperatury ręką i już wiesz, że czeka Cię nieprzespana noc. Ale jutro jest poniedziałek, trzeba iść do pracy. No właśnie, kto znów zostanie z chorymi dziećmi? Przecież tata nie bierze zwolnienia!

Masz prawo

Maksymalnie na opiekę nad dziećmi (lub innymi członkami rodziny) masz 60 dni. Ten zasiłek przysługuje tylko w sytuacji, kiedy żaden inny członek rodziny nie może zapewnić opieki Twojemu dziecku (np. babcia), a jeśli Twoje dziecko ma mniej niż 2 lata to zawsze możesz wziąć zwolnienie bez względu na to, czy ktoś inny może sprawować nad nim opiekę czy nie. Nie wdając się w szczegóły, jeżeli nie ma z kim zostawić chorego dziecka, te dni może wziąć zarówno MAMA, jak i TATA. Oboje są przecież rodzicami. Tutaj kończy się prawo, a zaczyna życie, bo jak wskazuje doświadczenie i statystyki, to Ojcowie nie biorą zwolnień. Ja też nie brałem… Jest mi trochę z tego powodu wstyd.

Szukając odpowiedzi na pytanie, kto częściej zostaje w chorymi dziećmi – MAMA czy TATA – trafiłem na statystyki z roku 2014 na stronach ZUS. Dokument nazywa się „Absencja chorobowa w 2014 roku” i po jego lekturze utwierdziłem się w przekonaniu, że Tatusiowie nie lubią zostawać z chorymi dziećmi.

Tabela z danymi ZUS na temat: LICZBA DNI ABSENCJI CHOROBOWEJ Z TYTUŁU OPIEKI NAD DZIECKIEM OSÓB UBEZPIECZONYCH W ZUS WEDŁUG PŁCI I WIEKU OSÓB SPRAWUJĄCYCH OPIEKĘ

Ponieważ przeciętna długość zaświadczenia lekarskiego to jakieś 5 dni i w przypadku kobiet i mężczyzn jest zbliżona, więc można przyjąć, że w razie choroby w domu zostaje MAMA lub TATA na cały tydzień. To teraz spójrzcie na liczbę dni ogółem i podział na mężczyzn i kobiety. Mama zostaje z dziećmi ponad cztery razy częściej niż Tata! A przecież jako rodzice mamy równe prawa i obowiązki!

Dlaczego Tata nie bierze zwolnienia?

Nie chcąc nikogo usprawiedliwiać, a tym bardziej siebie, bo wcale lepszy nie jestem, chciałbym wypisać jednak przyczyny takiego stanu. Przynajmniej te, które sam uważam za możliwe.

Bo nie chce zostać z dziećmi!

Całkiem możliwa, pierwsza przyczyna. Chociaż ja osobiście nie mam z tym problemu. Niemal co sobotę zostaję z chłopakami w domu, sprzątam, gotuję i jeszcze mam czas coś wrzucić na bloga. Prawdę mówiąc, to przynajmniej ja odpocząłbym siedząc w domu z dziećmi. Ale wiem, że jeszcze wiele wody w Wiśle upłynie zanim coś się zmieni na dobre. Ja widzę już tę zmianę i cieszę się ogromnie, bo ojciec z małym dzieckiem nie budzi już zdziwienia.

Bo dziećmi powinna zajmować się kobieta!

Serio? A niby dlaczego? Chcę być równo traktowany jako Ojciec, więc i w czasie choroby powinien się nimi zajmować. To przecież proste. Ale… w swoim życiu zawodowym miałem kilka razy za szefową kobietę. Ich przekaz był jasny, precyzyjny do bólu i dotyczył każdego faceta w firmie: „Faceci nie chodzą na zwolnienia. Faceci mają zapierdalać!” Ale przecież czas się zmieniają, tylko mentalność ludzi jakoś nie. Nawet gdybym chciał zostać z chorymi dziećmi, to w firmie powiedzą, że „coś kombinuje”. Kobieta i chore dziecko? Norma. Zresztą spytajcie swoje mamy i babcie…

Praca. Moja jest ważniejsza!

Nie każda kobieta ma to szczęście, że może pracować zawodowo mając dzieci. Jeśli już pracuje, to większości przypadków zarabia znacznie mniej niż jej partner. To nawet oczywiste, bo takie są „prawa wolnego rynku” i żadne feministki tego nie zmienią. Praca kobiet jest po prostu wyceniana na mniej wartą, bo przecież ciąża, zwolnienia, ciągłe nieobecności w pracy, no i faceta można zmusić do pracy po 12-16 godzin, a kobieta niech lepiej odbiera dzieci ze szkoły. Nie twierdzę, że tak powinno być, ale tak jest i dopóki się nie zmieni, to będzie zawsze z tym kłopot. Skoro facet zarabia lepiej, to często też uważa, że jego praca jest tą ważniejszą, a skoro ma poparcie innych i samych kobiet (patrz punkt wyżej), to będzie tak zawsze.

Nie mogę brać zwolnienia, bo nie mam umowy o pracę!

Znakiem naszych czasów są umowy śmieciowe. Urlop przysługuje tylko gdy jesteś na etacie. Chorobowe masz tylko gdy opłacasz składki, a wszystkie umowy inne niż o pracę, są po to, żeby uniknąć pewnych kosztów związanych z zatrudnieniem pracownika. Coś kosztem czegoś. Za długo też żyję, żeby wierzyć, że nikt nie będzie naginał przepisów na swoją korzyść (pracownicy też mają swoje za uszami). Fakt jest jednak taki, że nieobecność w pracy nawet z powodu choroby dziecka, jest traktowana jak chęć porzucenia pracy.

Czy coś się zmieni?

To zależy od nas samych. Kurczę, trochę mi głupio, bo sam wpadłem w pułapkę „praca jest najważniejsza” i przyznaję, że powinienem postąpić inaczej. Mam pracę, gdzie na pewno jest to źle widziane, gdzie ciąży na mnie pewna odpowiedzialność i gdzie szefem jest gość „starej daty”. Czy mam szansę coś zmienić? Mam! To zależy tylko od nas. Bo to my decydujemy. Do Szwecji trochę nam daleko (kilka fajnych zdjęć), ale od czegoś trzeba zacząć. Zacznijmy więc od zmiany myślenia. W końcu tata też może i powinien zostać z chorym dzieckiem!

Photo credit: Richard Leeming /  Creative Commons Attribution