Dlaczego tata (nie)idzie do wojska

Obowiązek każdego mężczyzny

Blady strach padł na mężczyzn w wieku poborowym. Państwo wzywa nas do spełnienia obowiązku, do „natychmiastowego stawiennictwa” w wytypowanej jednostce. Kiedyś do armii wcielano każdego, a pobyt  w wojsku był niczym chrzest i dowodem na bycie „prawdziwym mężczyzną”. Powiedzieć, że czasy się zmieniły to mało, prawdziwych mężczyzn, którzy odbyli służbę wojskową już prawie nie ma, a my dziś musimy sprawdzić się na innym poligonie, jakim jest nasza własna rodzina. No dobra, a co zrobić jak nas jednak wezwą? Szczerze. W obecnej formie mam gdzieś służbę wojskową i cały ten system, dlatego tata (nie)idzie do wojska.

Armia jest potrzebna

Wydarzenia na Ukrainie pokazują nam, że nasz obecny świat nie jest bezpieczny. Na niemal każdym kontynencie toczy się mniejszy czy większy konflikt zbrojny, który choć daleko, to wpływa na nasze życie – choćby podnosząc ceny surowców i paliw. Cenię i szanuję żołnierzy, wierzę w to co robią, a przede wszystkim uważam, że są potrzebni. W końcu wybrali taki zawód,żołnierzami, tak jak ja jestem inżynierem. Uważam też, że są profesjonalistami w tym co robią, a jako inżynier powiem Wam, że muszą też posiadać niezłą wiedzę techniczną oraz super kondycję i wytrzymałaś psychiczną. Nic dziwnego. Szkolą się latami do tego, by w razie zagrożenia móc nas wszystkich bronić.

Zabawa w wojsko?

Żołnierze szkolą się latami. No właśnie. Ja, żeby zostać inżynierem potrzebowałem kilku lat studiów i jeszcze więcej lat pracy. Dzięki temu każdy z nas jest profesjonalistą w tym co robi i osobiście wolałbym, żeby tak zostało. W jakim więc celu kogoś wzywają? Sztab Generalny WP przyznaje : „To okazja do sprawdzenia, jak funkcjonuje system”. Wniosek? Rezerwista ma robić za „królika doświadczalnego”, ale skoro mówimy o wojsku, powinno być „kota doświadczalnego”. To świetna okazja do tego, by zobaczyć gdzie kto mieszka (i czy przypadkiem nie uciekł do Anglii), a na pewno świetna okazja żeby komuś zdezorganizować życie – przynajmniej na chwilę, a jak dobrze pójdzie to i na dłużej.

Po pierwsze – tryb natychmiastowego stawiennictwa. Tak się składa, że jestem zameldowany w miejscowości gdzie jest jednostka wojskowa i poligon. Wychowałem się tuż obok czołgów i żołnierzy. Teoretycznie mógłbym się stawić w 15 minut (na piechotę). W praktyce, minimalny czas to 4 godziny. Tylko, że mieszkam i pracuję zupełnie gdzie indziej, więc… w 4 godziny to i owszem, ale samolotem. Wojsko niestety nie zwraca nawet za Pendlino, więc samolot też odpada… powiedzmy, że dałbym radę dojechać w jeden dzień.

Po drugie – jeżeli mam umowę o pracę, to nie jest tak źle. Pracodawca ma obowiązek mnie puścić i nie tracę urlopu (chociaż mogę zapomnieć, że mnie na urlop puści). Niestety nie ma obowiązku mi płacić za ten czas – trudno, obowiązek wobec ojczyzny ważniejszy niż własna rodzina. Trochę gorzej, jak nie mam umowy o pracę, a tak zwaną „śmieciową”. Umowa o dzieło lub zlecenie – tu się nic nie należy, a jak przekroczę termin wykonania, bo spełniałem obowiązek wobec Państwa, to tylko od dobrej woli drugiej strony zależy czy będę miał do czego wracać lub, czy to ja kary umownej nie zapłacę. Może nie będzie najgorzej – w końcu jest żołd (jakieś 70 PLN brutto dziennie), a za utracone zarobki można dostać rekompensatę od Wojewody (o ile masz umowę o pracę i siłę by się ubiegać). W międzyczasie Twój kredyt spłaci się sam, oj chyba coś pomieszałem. Nie, nie spłaci się sam, a bank Twój obowiązek wobec kraju ma… dobrze wiesz gdzie.

Po trzecie – to nawet sobie nie postrzelasz. Nikt Ci w wojsku nie da broni do ręki, bo sam jej nie ma – ma tylko na ćwiczeniach. Przy odrobinie szczęścia może zobaczysz jak ktoś strzela, bo akurat będą ćwiczenia. Do czołgu też Cię nie wpuszczą, bo jeszcze byś coś zepsuł, a w sumie armia ma trochę nowoczesnego sprzętu. Co więc będziesz robił? Tego dokładnie nikt nie wie, bo obawiam się, że nikt się nad tym nie zastanawiał, ale jest szansa, że jako inżynier trafiłbym do wojsk inżynieryjnych, a jako bloger do służb propagandowych ;-) . Ile będziesz szkolony? Tego też nikt nie wie, ale chodzą słuchy, że od kilku dni do  3 miesięcy. Dowiesz się, jak zostaniesz wezwany (dowiesz się na miejscu). W tym czasie odpoczniesz sobie od kredytów, dzieci, kłótni z żoną i głupiego szefa. Będziesz dobywał, być może swoje pierwsze ranny (odciski) wojenne i poznasz przyjaciół na całe życie – kumpli z wojska.

Po czwarte – Twój opór jest zbyteczny. Doprowadzą Cię siłą. Jeżeli nie stawisz się na wezwanie, grozi ci więzienie. Za samo spóźnienie grożą 2 lata, a za nie stawienie się 5 lat. Jeśli myślisz, że za granicą Cię nie znajdą – mylisz się. Jak będą chcieli, to znajdą. Możesz się za to wymigać, jeżeli samotnie wychowujesz dziecko do 16 roku życia (znów Ci, co mają ślub są frajerami) lub masz wyjątkową sytuację rodzinną – choć nikt do końca nie wie co to znaczy.

Prawdziwi patrioci

Jako „prawdziwy facet”, powinienem umieć bronić swoją rodzinę, nawet w czasie wojny. Słusznie. Obronę kraju wolałbym zostawić jednak profesjonalistom – żołnierzom. Ja uważam się za prawdziwego patriotę, bo jeszcze nie uciekłem z tego kraju, muszę zapewnić swoim bliskim bezpieczeństwo, głownie finansowe, a swoją pracą buduję PKB Polski, a nie innego kraju. Ciąganie mnie na „szkolenie” nie zrobi ze mnie żołnierza. Jeśli jednak Państwo chce mnie tak bardzo, to niech się postara i weźmie na siebie moje zobowiązania, gdy ja będę się szkolił, tak aby moja rodzina tego nie odczuła. To uczciwa propozycja. Przypomnę tylko, że już płacę podatki na Armię Zawodową i Narodowe Siły Rezerwowe. Narodowe Siły Zbrojne miały być własnie dla ochotników, tych co chcą poczuć piach poligonu i dym spalonego prochu, a jednocześnie nie muszą być żołnierzami. Mam wrażenie, że nie było zbyt wielu chętnych, a jeśli byli, to szybko się wyleczyli (możecie mnie wyprowadzić z błędu). Mam też wrażenie, że siebie nie doceniamy. Gdyby przyszło prawdziwe zagrożenie, to jak ich dzisiaj nazywamy „chłopcy w rurkach” poszliby walczyć. Gdyby przyszło prawdziwe zagrożenie, dopiero wtedy by się tak naprawdę okazało, ilu patriotów poszłoby walczyć i wróciło bronić ojczyzny z Anglii, bo Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono.

Photo credit: woodleywonderworks /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)

Dzieci są analogowe

Świat cyfrowy

Żyjemy w świecie przesiąkniętym elektroniką i gadżetami. Dziś najprostsze nawet czynności wspomagane są przez komputer, a telefon jest nawet ważniejszy niż portfel. Po prostu, bez telefonu nie wychodzi się dziś z domu. Zabawki naszych dzieci też się nieco zmieniły, przez co Ojcowie mają drugą młodość, ale wciąż, mimo tej całej elektroniki i cyfryzacji dzieci powstają w sposób analogowy. Żyjemy jednak w świecie, w którym coraz bardziej stawia się na obsługę komputera, niż na umiejętność myślenia. Zapominamy, że komputer czy tablet, to tylko narzędzie, prawie takie samo jak młotek, czy długopis, a naszym celem nie powinna być obsługi narzędzi, tylko tworzenie przy pomocy narzędzi. Dzieci są analogowe.

Świat realny

Problem polega na tym, że nasze życie ucieka ze świata realnego do świata komputerowego. Częściej rozmawiamy ze znajomymi za pomocą technologii niż, twarzą w twarz. Często też komputer towarzyszy nam w pracy, już nie tylko za biurkiem, ale też tej na hali produkcyjnej, bezpośrednio przy wytwarzaniu. Nie dziwi więc, że próbujemy oswoić z technologią już nasze dzieci, ale mam wrażenie, że często robimy to w sposób niewłaściwy. Bo czym jest nowoczesna technologia jeśli nie narzędziem, które ma ułatwić i uprościć nam życie, abyśmy paradoksalnie mieli więcej czasu na to, żeby bawić się ze swoimi dziećmi. Zamiast tego, zamiast być razem w realnym świecie, wpychamy nasze dzieci w świat cyfrowy dając im do ręki, choćby tablety – czytaj: Dlaczego pozwalam dziecku bawić się tabletem – wpis z bloga La Luna Loca.

Dzieci są analogowe

Zastanówmy się więc przez chwilę, czego tak naprawdę potrzebuje dziecko? Mam dwóch synów w wieku przedszkolnym, którzy właśnie teraz najbardziej potrzebują uwagi rodziców, bo wreszcie zaczynają rozumieć otaczający ich świat i zadają mnóstwo pytań. To teraz ich mózgi są jak gąbki chłonące wszystkie bodźce. To teraz poznają i rozumieją co to kolory, co znaczy gorąco czy zimno. To teraz zaczynają poznawać uczucia, mówić „Kocham Cię Tato” i przede wszystkim, mają świadomość, że są odrębnymi istotami – kształtuje się charakter i osobowość. W tym wieku naprawdę nie potrzeba dziecku elektronicznych gadżetów. Potrzebują za to nas, rodziców.

Dzieci w wieku do lat trzech nie potrzebują tabletów, telewizji i komputerów, tylko miłości, czułości, poczucia bezpieczeństwa, zabawy i ruchu. Dzieci są analogowe.

(możecie mnie cytować)

Zdaję sobie sprawę, dlaczego rodzice pozwalają jednak dzieciom oglądać telewizję czy bawić się tabletem. Tak, chwila spokoju jest cenna, ale płacą za to nasze dzieci. Nie jestem też przeciwnikiem technologii, bo mamy dość spory telewizor i całą masę elektroniki w domu, tylko nie siedzimy przed telewizorem z dziećmi (bajek niestety naoglądały się w żłobku). Mamy też komputery i tablet (tutaj i tutaj dowiecie się skąd mam tablet w domu), dzieci wiedzą co to telefon i potrafią sobie „odblokować”, a czasem przecież przez telefon rozmawiają z dziadkami. Przecież ten sprzęt jest w niemal każdym domu i to nie dzieci mają problem z jego obsługą, tylko my dorośli. Dla nas to nowość, dla nich rzeczywistość. Czy nie zauważyliście, że dzieci nawet te najmniejsze dają sobie radę z komputerem? Przecież postęp ich nie minie, przyjdzie wiek, gdy w szkole i domu zaczną używać tego sprzętu nie tylko do głupiej zabawy, ale do nauki i pracy, tak jak powinno się używać narzędzi. Do tego czasu, zanim poznają świat cyfrowy, poznają uczucia, które są analogowe. Nasze dzieci są pełne uczuć, są więc analogowe.

To teraz trochę głosu rozsądku (poniżej link). Nie chcę tutaj przepisywać „internetu”, dlatego zachęcam do zapoznania się z kilkoma faktami, a ja zapewniam Was, że do tematu wrócę. Potraktujcie to jako pierwszy wpis z serii.

WYLOGUJ SIĘ DO ŻYCIA… a robi się to TAK!
Photo credit: Mike Licht /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)

Akcja – Tato Pomaga Mamie

Tato Pomaga Mamie

Zostaniesz Ojcem. Ta wiadomość zazwyczaj zwala z nóg, nawet gdy na nią czekałeś. Twoje życie się zmienia właśnie w tej chwili. To może być dobra i pozytywna zmiana. Po pierwsze, pokochaj swoje dziecko już teraz. Po drugie, przygotuj się. Spokojnie masz na to 9 miesięcy, ale pamiętaj by wykorzystać każdy dzień. Tato pomaga Mamie – teraz to ty będziesz musiał pomóc.

Przed porodem

Teraz najważniejsza jest Mama. Jej zdrowie i samopoczucie jest najważniejsze w tej chwili. Jeżeli chce byś poszedł z nią do lekarza, to idź z nią, trzymaj za rękę lub po prostu czekaj pod drzwiami. Masz być po prostu dla niej. Zakupy. Ja ich nie lubię w ogóle. Wybieranie ciuszków to męka, ale nie możesz się chwilę poświęcić? Ciuszki są potrzebne, a Mama potrzebuje Ciebie. Dobrze wie, że się nie znasz, ale potrzebuje po prostu Ciebie, bo nie chce być sama.

Jeśli lubisz „męskie” zajęcia, to teraz masz możliwość się wykazać. Trzeba przygotować miejsce dla dziecka, skończyć wszystkie remonty i dokręcić wreszcie cieknący kran. Wiadomo, że to zrobisz i nie trzeba co pół roku przypominać, ale tym razem masz „dedline”, narodziny swojego dziecka. Możesz nawet pójść krok dalej. Rozejrzyj się i sprawdź, co możesz zabezpieczyć w mieszkaniu. Szuflady, szafki, drzwi, gniazdka elektryczne, kable i wszystkie niestabilne przedmioty usunięte lub zabezpieczone, wszystkie… Po porodzie możesz nie mieć na to czasu. I najważniejsze, trzeba też przecież skręcić łóżeczko. Przede wszystkim jednak wciąż pamiętać o Mamie, bo to ona teraz jest najważniejsza. Jej spokój i dobre samopoczucie, a także każde zachcianki kulinarne, nawet te o 3 rano.

Poród

To chyba największy strach kobiety. Ma prawo się bać, więc potrzebuje Ciebie, tam na miejscu. Chce mieć Cię przy sobie, bo tylko z Tobą czuje się bezpiecznie. Jeśli bardzo nie chcesz, to nie musisz być z nią na sali, ale masz tam być blisko. Masz tam być, by trzymać Mamę za rękę gdy nadejdzie kolejny skurcz, masz tam być jak będą jej podawać pierwszy raz Twoje dziecko. Z doświadczenia wiem, że obecność Ojca w pobliżu rodzącej, działa zbawiennie na lekarzy i personel medyczny. Zawsze istnieje też ryzyko, że jednak coś pójdzie nie tak, a Ty zostaniesz Samotnym Ojcem, nigdy byś sobie nie darował, gdyby Cię tam wtedy z nią nie było.

Po porodzie

Taka mała istotka, tak bardzo bezbronna i od Ciebie zależna. Ten widok rusza każdego faceta. Już kochasz, więc w tej chwili niczego więcej Wam nie potrzeba. Poród? To przecież dopiero był początek. Nie będę przed Tobą niczego ukrywał. Jest źle, być może czasami, gdy dziecko będzie chore, będzie się wydawało, że jest jeszcze gorzej. Ale przecież później będzie już tylko lepiej, a dziecko stanie się Twoim oczkiem w głowie. Zmęczony po pracy, nie siadaj przed telewizorem, masz przecież dziecko, musisz się też nim zająć. Wózek i świeże powietrze dobrze na zmęczenie Ci zrobi, pozwoli odsapnąć Mamie, a Tobie złapać kontakt z dzieckiem. Widzisz, to jednak nie takie straszne. Kto powiedział, że wieczorne kąpiele, to nie może być męski obowiązek? Jeśli zostaniesz z dzieckiem sam dłużej niż kilka godzin, docenisz swoją pracę i przestaniesz marudzić, że jesteś pracą zmęczony. Jeśli wciąż uważasz inaczej, to zamień się z Mamą. Doceń to, ile robi także dla Ciebie. Być mężczyzną, to odpowiedzialność. Bądź więc odpowiedzialny przede wszystkim za swoją rodzinę. Trzeba się dzielić obowiązkami, pomagać i szanować na wzajem. Twoje dziecko Cię widzi, będzie naśladować. Będzie chciało być jak TATA. Teraz czeka Cię prawdziwa praca, prawdziwy wysiłek – wspólne wychowanie. Masz szansę dać dziecku to, czego od własnego Ojca nie otrzymałeś. Nie zmarnuj tego.

***

Akcja Tato Pomaga Mamie ma na celu promocję aktywnego podejścia Ojców do wychowywania dzieci oraz podkreślenie ich roli w tym życiowym przedsięwzięciu. Mnie nie trzeba przekonywać do tego,że Tata może opiekować się dzieckiem równie dobrze jak mama. Wiem też, że Tata pomaga i wspiera Mamę po porodzie, bo sam to przeszedłem. Uważam też, że Tata i Mama dzielą się obowiązkami rodzicielskimi, ponieważ małżeństwo (wspólne życie) powinno być oparte w głównej mierze na partnerstwie. Ale ja to wszystko już wiem. Wiem, bo przeszedłem tą drogę, przed którą stoi teraz wiele par, a szczególnie wielu młodych Ojców, którzy nie zawsze wiedzą co mają robić. Jako, że sam staram się aktywnie uczestniczyć w wychowaniu swoich dzieci, dlatego przyłączam się do akcji.

O akcji

Pomysłodawcą akcji jest: Maja Falkiewicz-Gancarz, autorka bloga www.bemam.pl

Strona akcji: http://www.bemam.pl/tatopomagamamie/

Strona na Facebooku: https://www.facebook.com/tato.pomaga.mamie

Akcja będzie trwaćw dniach: od 23 listopada do 23 grudnia 2014.

Oficjalne logo akcji:

Logo Tato Pomaga Mamie

Nie piję – jestem rodzicem

Nie pijesz? Co z tobą?

Alkohol towarzyszy nam od zawsze. Każda impreza z rodziną, czy to narodziny dziecka, czy pogrzeb dziadka, ślub czy pierwsza komunia dzieci – każda okazja jest dobra.A gdy nie ma okazji? Kieliszek rozgrzewa, chłodne piwko przy grillu chłodzi, pomaga na nerki, na krążenie, na trawienie, tylko wątrobie jakoś mniej służy. Jeśli więc jesteś na grillu, imprezie lub tylko zaczyna się weekend, sięgasz po alkohol, a gdy jednak odmówisz, to wszyscy patrzą na Ciebie jak na chorego, bo przecież musisz być chory jak nie pijesz. No dobra. Alkohol jest dla ludzi, można się napić, przecież to naprawdę nic złego, pod warunkiem, że pijesz z umiarem (Umiar ma to do siebie, że nie zawsze chce pić z Tobą) – czasem lampka wina z żoną, dla rozluźnienia, gdy dzieci już zasną, czasem piwko do filmu. Naprawdę, nie jestem wrogiem alkoholu.

Co się jednak dzieje, gdy nagle zostajesz rodzicem? Gdy kobieta zachodzi w ciążę, to niemal naturalne jest to, że nie pije alkoholu. Potem, po urodzeniu, zazwyczaj karmi piersią, więc znów picie alkoholu odpada, przynajmniej przez jakiś czas. A nawet jak nie karmi, to pić nie ma kiedy, bo tyle rzeczy przy dzieciach trzeba zrobić. Jednak ojców taki zakaz nie dotyczy, przecież nie będą karmić piersią, a alkohol jest dla ludzi. Jedno piwko na pewno nikomu nie zaszkodzi. I niech tak zostanie, pod warunkiem, że jest to jedno piwko.

Nie piję – jestem rodzicem

Są jednak sytuacje, których jako rodzic nie zniosę, a sama myśl o nich wywołuje u mnie złość. Zajrzyj sobie proszę o Tutaj, do Onetu i poczytaj, jak bardzo jest niebezpieczne picie w ciąży, i niestety, jest to problem nie tylko „marginesu”. Za to ja, odstawiłem swoje piwko, jak tylko dowiedziałem się, że będę ojcem. Nie było żadnego oblewania, nie było żadnego „pępkowego”, po prostu nie było, bo nie miałem na to czasu.  Decyzja była nie tylko świadoma, ale i odpowiedzialna, bo ciąża moich dzieci była zagrożona, a ja w każdej chwili musiałem być gotowy jechać do szpitala.

Przy dwójce dzieci jest sporo pracy, a ja chciałem pomagać żonie, więc miałem też swoje obowiązki. Do nich należał codzienny spacer. Biorę wózek z dziećmi, torbę, kilka pieluch i w drogę. Czasem spotykałem na spacerze innych ojców, którzy jak ja wyszli z dziećmi i wózkiem na sparcer, a co nie którzy, korzystając z okazji, palą sobie papieroska i wychylają schowane pod kocykiem dziecięcym piwko. Chciałoby się wręcz powiedzieć „Prowadzisz – nie pij”, choć mam wrażenie, że tylko ja uważam to za coś okropnego. Mówiąc dosadniej, to mnie szlag trafia i przysłowiowy nóż się w kieszeni otwiera, bo chcesz się chłopie napić, to idź do baru, ale dziecko w domu zostaw. A jak już łaskawie wyszedłeś na ten cholerny spacer, to odpuść sobie to cholerne, jedno piwko, chyba że… chyba, że już inaczej nie potrafisz.

Jeden rodzic musi być trzeźwy

Brak wyobraźni. W skrócie tak można to określić. Alkohol jest dla ludzi, to prawda, ale my rodzice odpowiadamy nie tylko za siebie, ale też nasze dzieci. Dobrze wiemy, wiele nie trzeba, chwila nie uwagi i nieszczęście gotowe. Dobrze wiemy, że dzieci mają groźne pomysły i robią to, czego nie powinny, nawet jak my na nie uważamy i jesteśmy trzeźwi. Gorzej jak coś piliśmy, bo wtedy zawsze będzie w nas poczucie winy, że to przez nas, bo nie zauważyliśmy. Nie wyobrażam sobie iść na imprezę, grilla, czy ze znajomymi, jeśli są z nami dzieci, by  pić alkohol, chociaż nawet by to miało być jedno piwo. Tak po prostu czuję. Moje uczucia Was przekonać jednak nie muszą, ale pamiętajcie, że rodzice opiekujący się dziećmi nie mogą być w stanie nietrzeźwości, ale nie muszą być absolutnie trzeźwi. Tylko czym innym jest opieka nad niemowlakiem, który bezgranicznie jest pod naszą uwagą i opieką, a co innego gdy na grilla zabieramy dużo starsze dziecko. Widzicie różnicę?

Photo credit: surlygirl /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)

Jak wychować chłopca na mężczyznę

Prawdziwych mężczyzn już nie ma

W kwietniu 2014, na gali MMA w Rawiczu, dwóch chłopców w wieku 12 lat walczyło jak prawdziwi mężczyźni, niemal „pełny kontakt”. Jeden ciężko znokautował drugiego. Myślę, że ich ojcowie są naprawdę z nich dumni – chłopcy wyrosną na prawdziwych mężczyzn…

Widać Ci chłopcy niczego się nie boją, byle pająk czy mucha nie robią na nich wrażenia, a pies sąsiada? Niech lepiej podkuli ogon i zmyka do budy, bo prawdziwi mężczyźni nadchodzą. A gdy twoje dziecko, syn, a może nawet partner, mąż lub kochanek będzie bał się pająka, to pokaż mu ten film i powiedź do niego, że jest „BABA”. Wiadomo, kobiety szukają „samca Alfa”, takiego co przypier… wiadomo. Najlepiej więc zacznij od kołyski dbać o swojego syna, by stał się mężczyzną.

Jak wychować chłopca na mężczyznę

Jeśli doczytałeś do tego miejsca, to uspokój emocje. Nie, to nie jest według mnie obraz prawdziwego mężczyzny, choć wiem, że wielu z Was może uważać inaczej. Być mężczyzną w dzisiejszych czasach jest wyjątkowo trudno, serio. Właściwie nie ma dziś męskich zajęć, gotowanie, sprzątanie czy opieka nad dzieckiem to nie jest już tylko domena kobiet. Także coraz częściej się mówi o „płci społecznej”, co nadinterpetowane oznacza, że kobieta może być mężczyzną, a mężczyzna kobietą, jeśli tylko przyjmie taką rolę. Tak, naprawdę mamy ciężko.

Mam dwóch synów i choć są bliźniakami, są zupełnie różni. Chciałbym im przekazać tak wiele, chciałbym być z nich w przyszłości dumny, chciałbym, żeby wyrośli na prawdziwych mężczyzn, co wcale nie będzie proste. Chciałbym ich wychować na dobrych ludzi. To na początek, bo prawdziwymi mężczyznami staną się sami.

Dziś moi synowie mają niewiele, bo dopiero nie całe 4 latka. Nie będę się upierał, że mają być silni, mają się nie bać i wszystko brać na klatę. Nie będę się upierał, że mają być poobijani i wiecznie brudni, bo są chłopcami. Nie będę też kazał im przestać płakać, bo prawdziwy mężczyzna nie płacze, ani też nie będę zakazywał się przytulać do mnie, bo to nie męskie. Co to, to nie! Ale gdybym miał córkę, to nie upierałbym się, żeby miała tylko różowe ciuchy, żeby nie chodziła tylko w sukienkach, żeby nie chodziła tylko z mamą, bo jest dziewczynką. Nie zakazywałbym biegania, żeby się przypadkiem nie wybrudziła, nie kazałbym bawić się tylko lalkami, nie malowałbym paznokci czy przekłuwał uszy, bo tak robią dziewczynki. Co to, to nie! Uczyłbym miłości, odpowiedzialności, broniłbym przed pająkiem czy psem na ulicy, zapaliłbym światło w nocy, a gdy zacznie płakać przytuliłbym i pozwolił spać w naszym łóżku – nie dlatego, że jest małym chłopcem czy dziewczynką, ale dlatego że jest moim dzieckiem.

Jednak mam synów, którzy są jednak chłopcami i choć jeszcze częściej wołają „Mama”, to pewnego dnia częściej będą wołać „Tato”, bo będę im potrzebny. Będę dla nich pierwszym wzorem męskości, może nie doskonałym, ale tym pierwszym najważniejszym. Pewnego dnia, wprowadzę ich w męski świat, pokaże mój punkt widzenia i przekaże kolejną cząstkę siebie. Już teraz robię to nieświadomie, bo jakimś cudem przemyciłem im do głowy „Dziewczynki chodzą na zakupy, a chłopcy parkują”, bo w domu to ja mam tylko prawo jazdy i czasem żonę zostawiam pod sklepem, a sam z dzieciakami szukam miejsca na parkingu. Albo to, „Tata naprawi…”, choć to tylko samochodzik, to tata ma magiczne klucze, klej i młotek, to tata wymienia baterie. Tak, to dopiero początek. Tak, dam im to, czego sam nie miałem, a bardzo potrzebowałem.

Jeśli jesteś samotną matką

Jeśli jesteś samotną matką, to nie znaczy, że nie  dasz rady wychować syna, to nie jest tak że, musisz mieć „faceta”, dla dziecka. To znaczy tylko tyle, że Twój dorastający syn będzie szukał męskiego wzorca. Pozwól mu więc go znaleźć. Czy ty masz wspaniałego ojca, a może wujek, trener karate? Ktoś, kto pokaże drugą stronę, tę do której jako kobieta nie powinnaś mieć wstępu. W końcu twój syn ma stać się mężczyzną, a to oznacza pewną samodzielność. To dlatego mówi się, że facet nie chce przytulić jak dziecko płacze. On chce przytulić, ale zanim to zrobi czeka, aż maluch sam wstanie, bo tak robi prawdziwy mężczyzna. Jeśli pies wejdzie wam w drogę, to chwytasz dziecko na ręce, a ojciec najpierw powie „Nie bój się synu, jesteś ze mną”, i pokaże dziecku swoją odwagę i pewność siebie. A jak czasem syn nie chce iść, bo bolą go nogi, to jako matka weźmiesz na ręce, a ojciec tylko pogoni, bo wie, że mężczyzna musi iść wytrwale do celu. I kto synowi pokaże, że jesteś najważniejsza, że należy Ci się szacunek i że trzeba kupować Ci kwiaty? No kto?

Photo credit: rolandslakis /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)

Samotny ojciec – musisz dać radę!

Co facet wie o wychowywaniu dziecka?

Właściwie to nic. Przecież za wszystkim stoi kobieta. To ona od poczęcia jest związana z dzieckiem,  czuje ruchy dziecka, czuje z nim więź i czuje, że istnieje. A facet? Może otoczyć swoją miłością kobietę, może ją przytulić, ale tak naprawdę tylko ją. Można zawsze mówić do dziecka, żeby słyszało jego głos, ale to tak jak rozmawiać z kimś nieznajomym przez telefon, w dodatku ten ktoś nie odpowiada. Może, a nawet powinien pójść do szkoły rodzenia. Mężczyzna jest już ojcem, ale dopiero stanie się tatą, po porodzie… Samotna matka? Jasne, zostawił ją i dziecko i uciekł. Samotny ojciec? Tego przecież nie ma…

Poród

To chyba rusza każdego faceta, przyszłego ojca. W sumie nie bardzo wiadomo, co miałby robić na sali porodowej, ale ważne żeby był przynajmniej w pobliżu. Czujny jak głodny lew, choć nie do końca sobie zdaje sprawę, co się dzieje, to w razie zagrożenia ma rzucić się do gardeł lekarzy, gdyby przypadkiem zagrożone było życie i zdrowie jego rodziny. Zobaczyć swoje dzieci po raz pierwszy i zostać z nimi przez dłuższą chwilę sam na sam – bezcenne. Kto miał okazję ten wie, jakie dziwne myśli człowiekowi przychodzą do głowy, gdy żony jeszcze na sali nie ma, a ty jesteś już z nimi. Jedną krótką chwilę się bałem, że samotny ojciec to ja.

Pierwsze chwile w domu

Szpital to była wersja demo. Można się po przytulać, ponosić na rękach, och, jakie malutkie paluszki, zrobić kilka fotek i wysłać rodzinie. Nawet jak się pieluchę źle założy, to najwyżej położne się chwile pośmieją. Zazwyczaj mama karmi, więc co facet może? Może posprzątać mieszkanie, naprawić nieszczelny kran. Może się trochę postarać. Jedno dziecko to nie problem. A co jak się ma dwoje? Dajmy na to bliźniaki? Kobieta sama nie da sobie rady, powinien być przy niej Ojciec dziecka. Karmienie piersią często odpada, więc argument, że facet mlekiem dziecka nie nakarmi też legnie w gruzach. Otóż nakarmi, wykąpie, przebierze, wyjdzie na spacer i wróci nie gubiąc dziecka – zrobi to wszystko jak dostanie szansę… i jak będzie chciał, a zakładam, że chce.

Rodzina najważniejsza, ale po pracy… Praca jednak jest pierwsza. Nie mam zamiaru nikogo o nic oskarżać, ani też nikogo rozsądzać. Pojawia się mała dysproporcja w obowiązkach, równowaga i tak nigdy nie istniała. T co teraz? W szpitalu źle założona pielucha nikogo nie ruszała, co najwyżej wzbudziła politowanie. Teraz w domu to problem, to jakby odpalić granat albo wypowiedzieć wojnę. Nie znasz się, nie umiesz i na pewno źle to zrobisz. Lepiej się odsuń, bo nie mam całego dnia, jestem zmęczona! Chciałeś być ojcem no to masz za swoje. Normalna Polska rodzina…

A gdyby poszło coś nie tak?

Tak nie wiele trzeba, żeby poszło coś nie tak. Coś się stało, strasznego, coś, co wszystko zmieni? Być może przy porodzie coś pójdzie nie tak, być może to zwykły wypadek na ulicy, jakich wiele, być może to choroba. Już jej nie ma, zostałeś ty i dzieci. Wszystko się zmienia. Jak sobie poradzić z dziećmi i sobą, bo przecież mocno ją kochałeś. Jak wytłumaczyć, że mama nie wróci, a co będzie dalej? To, co do tej pory było proste, bo przecież nie ty musiałeś się tym zajmować, teraz staje się problemem. W jednej chwili musisz zacząć żyć, na nowo, bo przecież Twój świat legł w gruzach, a ty myślisz, że polegniesz i nie dasz rady… Może przez chwile  tak będzie, może coś przekręcisz, spodenki zielone z czerwoną koszulką, kurtkę założysz, ale szalika już nie. Tylko przez chwilę. Będziesz musiał, to dasz rade. Jakby na to nie patrzeć, ojciec to też rodzic. Obiad ugotuje, pralkę nastawi, ba! Nawet wyprasuje. Pracę ogarnie, na wywiadówkę pójdzie i jeszcze koło w samochodzie zmieni. Niemożliwe? Możliwe. Lepiej gdyby tak się nie stało, ale stać się może. Samotny Ojciec, to może być każdy, nawet ty.

Samotny Ojciec

Samotnych ojców jest 11 razy mniej niż samotnych mam. To tylko statystyki, ale za nimi są konkretni ludzie, rodziny. W społeczeństwie mamy przeświadczenie, że facet nie może być samotnym ojcem, bo nie. Nie nadaje się, nic nie umie, pewnie będzie pił, a dzieci będą niezadbane. Trochę w tym prawdy Panowie, ale to nasza wina. Nie dopuszczamy do siebie myśli, że coś się może stać, coś niedobrego lub złego i to na nas spocznie cała odpowiedzialność za wychowanie dzieci. Czy jesteśmy na to, choć odrobinę gotowi? Czy komukolwiek z nas przyszło zapytać, zainteresować się jak opiekować się dziećmi, ale tak naprawdę, od karmienia, przez mycie do wizyt u lekarza. Jesteśmy świetnymi Ojcami, może najlepszymi na świecie mężami, ale czy na pewno? Wiesz jakim kremem smarować dziecku uczulenie? A gdzie jest Twojej córki ulubiona sukienka? Karta szczepień? Wiesz choć jak wygląda? Jest 8 stopni i mgła, jakie buciki i kurtka? Nie wiesz? Ty masz jeszcze czas, żeby się dowiedzieć….

***
5 października 2014 roku, po długiej chorobie zmarła Anna Przybylska, aktorka. Wszystkim dobrze znana. Zostawiła 3 dzieci, które teraz zostaną tylko z Ojcem. To jednak mogło się przydarzyć każdemu…

Photo credit: 62337512@N00/  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)

Dziecko, broń się! – przemoc w żłobku

Wiele się mówi o przemocy w szkole lub przedszkolu. Przemoc w żłobku, na placu zabaw? Nie jest lepiej. Nie potrafimy sobie poradzić z tym zjawiskiem, a całą winę przerzucamy na innych. Łatwo nam jest powiedzieć, to szkoła jest winna, bo nie zapewnia odpowiedniej opieki, klasy są przeludnione, a oddzielenie dzieci z podstawówki od dzieci z gimnazjum to fikcja – powstają same „Zespoły szkół”. Ale przemoc nie bierze się od tak sobie w szkole. Ona zaczyna się w naszych domach, sami na to pozwalamy, mało tego część z was to zjawisko popiera nazywając to rozpychaniem się łokciami, walką o swoje lub krótko cwaniactwem. Mam dla was trzy historie z życia wzięte, które to doskonale opisują.

Wolverine ze żłobka

Pierwsza część moje opowieści ma swoje miejsce w żłobku. Żłobek wydaje się miejscem bezpiecznym, w którym naszym małym pociechom nie powinno się nic stać. A tymczasem… Odbieramy dzieci ze żłobka i już od drzwi widzimy zadrapania na twarzy, w okolicach oka. Od razu pytanie co się stało i jak to możliwe. Ciocie przyciśnięte mówią w końcu, że jest jedno dziecko w żłobku, które bije inne dzieci, uderza głową o podłogę jak się zdenerwuje i nie za bardzo bawi się z innymi dziećmi. Nawet je rozumiem, bo upilnować taką gromadkę szybko poruszających się i nieprzewidywalnych obiektów nie jest łatwo. Dobrze, ale skąd zadrapania? Bo ma długie i nieobcięte paznokcie. Panie mówiły już o tym mamie, ale ta na nich nakrzyczała, że przecież dba o dziecko i to jej sprawa czy i kiedy obcina paznokcie. Generalnie z rozmowy wyszło, że nic się nie da zrobić, mama chłopca problemu nie widzi, a ja się boję czy następnym razem dziecko oka nie straci. Higiena i obcinanie paznokci to jedno, bo mi byłoby wstyd, jakby ktoś zwrócił uwagę, że dziecko ma nieobcięte paznokcie, ale zachowanie dziecka normalne już nie jest i wygląda, że rodzice nie mają zamiaru nic z tym zrobić. Przypominam, mówimy o dziecku 2-3 letnim. Co więc zrobić?

Nic się nie stało, naprawdę nic się nie stało

Przenosimy się do wrocławskiego centrum handlowego, tego na Placu Dominikańskim. Tam na najniższym piętrze w tym roku były atrakcje dla dzieci w postaci placyku zabaw. Regulamin placu mówi, że dzieci tam przebywające powinny być pod opieką dorosłych. Co się więc dzieje? Na placyku sporo dzieci. Atrakcji jest kilka: piaskownica, basen z kulkami, placyk z dużymi miękkimi elementami i materacami, bardzo duże klocki, piłkarzyki, stoliki do malowania itd. Dzieci w różnym wieku, tak na oko 3-6 lat. Wszyscy fajnie się bawią, rodzice pilnują, ale jeden chłopiec w wieku tak około 5 lat przeszkadza innym. Wywraca klocki małej dziewczynce, która budowała wierzę z babcią, zabiera zabawki, popycha młodsze dzieci, ogólnie mocno rozrabia. Rodzice protestują, przecież to, co robi to dziecko może być niebezpieczne dla mniejszych dzieci, a pyzatym, po prostu przeszkadza.  A gdzie rodzic? Nie ma! Mało tego, pierwszy raz widziałem interwencję ochroniarzy, którzy próbowali malca wyciągnąć z placu zabaw. W końcu pani ochroniarz złapała chłopca i zaczyna wypytywać o mamę i tatę. Powiedzcie, co byście zrobili gdybyście widzieli wasze dziecko w rękach ochrony? Nagle okazało się, że Tata chłopca siedzi sobie wraz z jego starszymi braćmi na ławeczce, obok placyku i przygląda się całemu zamieszaniu. Pani odprowadza malca do ojca, który nawet nie drgnął z ławki, prosi o zajęcie się dzieckiem i dopilnowanie, by ten nie rozrabiał. Słyszy tylko „Przecież nic się nie stało”. Naprawdę nic się nie stało?

Skradziona huśtawka

Lato, osiedlowy plac zabaw. Jak zwykle najlepsze atrakcje są już zajęte? Do jednej z tych atrakcji zalicza się huśtawka. Na jednej z nich jest mały chłopiec z dziadkami. Syn pobiegł i usłyszał, że zaraz będzie wolna. Świetnie. Czekamy krótką chwilę, dziadek wyciąga dziecko górą, bez rozpinania łańcuszków. Nareszcie, pomyślałem, bo syn cały dzień wołał o huśtawkę. Rozpinam łańcuszki i czuje, że ktoś mnie odpycha i pakuje się na huśtawkę. Mało tego, gdy próbuję zatrzymać wyrywa się i po sekundzie siedzi na huśtawce, którą ja cały czas trzymam w rękach. Rozglądam się nerwowo i widzę mamę brzdąca, stoi jakieś 10 metrów ode mnie z koleżanką, w szpileczkach, z założonymi rękami i patrzy na całą sytuację. Jej 2,5 letnia córka ukradła mojemu synowi huśtawkę, a ten widząc to rozpłakał się bardzo. Zostawiłem huśtawkę i wziąłem swoje dziecko na ręce. Jak tylko oddaliłem się od huśtawki mamusia dziewczynki podeszła i zaczęła ją huśtać jak by się nic nie stało? Czyż ta mała nie jest przebojowa?

Nie chcę, by moje dziecko było ofiarą

Nasze dzieci wychowujemy tak, żeby nie robiły krzywdy innym, nie wyrywały zabawek sobie nawzajem, tylko czekały na swoją kolej, że nie wolno przeszkadzać innym w zabawie. Przemoc w żłobku? Nigdy bym nie pomyślał, naprawdę nigdy i to inspirowana przez rodziców. Jednak inni rodzice tego nie uczą, a nawet wprost przeciwnie – pozwalają na złe zachowania, śmiem nawet twierdzić, że zachęcają do nich. Dlatego nie chcę, by moje dziecko było ofiarą przemocy teraz ani w przyszłości, ponieważ jest grzeczne i nie uderzy innego dziecka, ani nie odda, gdy samo jest atakowane. Nie chcę, by moje dzieci uciekały z placu zabaw, bo jakieś dziecko przeszkadza, zaczepia i rozwala wierzę z klocków. Nie chcę też słuchać płaczu mojego dziecka, ani tym bardziej szarpać się z 2,5 letnią dziewczynką o huśtawkę. Zastanawiam się, czy byłbym zadowolony, gdyby moi synowie zlali dzieciaka, który porysował paznokciami twarz jednemu, czy nie powinni spuścić manto chłopakowi, który przeszkadza im i innym dzieciom bawić się na placu zabaw, oraz czy syn nie powinien wyszarpać dziewczynce huśtawkę, ponieważ była jego? Nie wiem. Wiem za to, że będę wzmacniał dobre zachowania moich synów, dawał im dobry przykład, będę wzmacniał w nich poczucie wartości i spróbuje nauczyć, by sami sobie najpierw próbowali poradzić, bez przemocy. A potem pośle ich na lekcje karate…

Photo credit: thechosenrebel /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)

Klony atakują – bliźniaki czyli to czego o nich nie wiesz

O dwóch takich…

Jeśli czytaliście mój post Tata – najważniejsza rola w życiu, to wiecie, że jestem ojcem bliźniąt. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy i dumny, ale dzisiejszy wpis będzie o tym, czego zapewne nie wiecie o bliźniakach, albo o tym, co wam się wydaje, że wiecie, bo zapewne większość z Was kojarzy bliźniaki jako wyglądające tak samo dzieci, tak samo ubrane i tak samo się zachowujące. Nic bardziej mylnego. Tym wpisem chciałem wam przybliżyć co czuje ojciec bliźniąt, bo tego nigdzie indziej nie znajdziecie.

Jak dwie krople wody

To chyba pierwsze co mi przyszło do głowy. Jak ich odróżnić? Gdyby urodziła się parka – wiadomo, ale ja mam dwóch chłopaków. Dziś wiem, że nie są tacy sami – wprost przeciwnie, są totalnie różni. To chyba jeden z podstawowych mitów na temat bliźniąt – identyczność. A to nie prawda, bo nawet jednojajowe bliźniaki to dwie zupełnie odrębne istoty, które mają własny charakter, upodobania i potrzeby. Moje chłopaki są tak różne, że gdybym zostawił was z nimi na chwilę, to nigdy nie powiedzielibyście, że są rodzeństwem, chociaż obaj to blondyni. Mnie taki fakt cieszy bardzo, bo mam po prostu dwóch synów, którzy urodzili się jednego dnia.

Jakie krążą mity o bliźniakach?

Często czytam, że bliźniaki późno zaczynają mówić, wolniej się rozwijają czy więcej chorują. Ja się pytam w porównaniu do czego? Później zaczynają mówić – nie sądzę, dodatkowo krąży opinia o własnym języku. A ja nie dość, że tego nie zauważyłem, to jeszcze mogę powiedzieć, że moi synowie to niezłe gaduły – aż strach pomyśleć co opowiadają w przedszkolu. Wolniej się rozwijają? Pewnie wzięło się to stąd, że przeważnie rodzą się mniejsze niż inne dzieci, więc dłużej muszą gonić rówieśników na siatce centylowej. Więcej chorują? Raczej bym powiedział, że tak samo jak inne dzieci, tylko jak jeden coś złapie to bratu szybko przekaże – jak u rodzeństwa to bywa. Bliźniaki rywalizują między sobą? Tylko jak rodzice na to pozwolą i zainicjują swoim zachowaniem wyróżniając szczególnie jednego.

Ważne zadanie

Jak więc wychować bliźniaki podkreślając ich indywidualizm? Po prostu traktuj ich jak rodzeństwo, tak jakbyście mieli dzieci rok po roku, albo dłużej. My przygotowaliśmy wszystko X2, co oczywiste, ale też w dwóch kolorach. Nasze dzieci mimo, że mają mały pokój, to każde ma swoje łóżko, kilka maskotek i zabawek tylko dla siebie. Własne kubki – jeden z kotkiem a drugi z pieskiem i parę innych drobiazgów. Od urodzenia każdy miał też własną butelkę i smoczka. Teraz zasada jest prosta – część zabawek jest wspólna i bawią się razem albo ten kto pierwszy się dorwie do zabawki i decyduje czy da bratu czy nie.

Jest jeszcze jedna ważna rzecz, o której chyba nikt nie pamięta – podział rodziców. Przy rodzeństwie zazwyczaj się słyszy, że jedno dziecko jest mamusi a drugie tatusia. Nic dziwnego, jak jednego weźmie się na ręce to drugi też by chciał więc idzie do drugiego rodzica. Jak jest dwójka, to nawet taka sztuka się udaje. Z trójka lub większą ilością pociech już pewnie będzie trudno to zrobić. A każde potrzebuje mamy i taty. Ja chciałbym każdemu, chociaż raz w tygodniu poświęcić czas tylko jemu. Fajnie tak czasem wyjść na miasto z jednym dzieckiem a raz z drugim tylko. Myślę, że każde dziecko potrzebuje chwili tylko z tatą, a czasem chwili tylko z mamą – dodajmy pojedynczo.

„Kochanie zobacz bliźniaki idą”

To zdanie chyba wkurza każdego rodzica bliźniąt, który przeciskając się z wielkim wózkiem po chodniku słyszy to od rodziców innych jedynaków. Zadziwiające, ale od kiedy nie używamy wózka prawie w ogóle tego nie słyszymy. Ja myślę, że to przez ten wózek. Co jeszcze wkurza? Niech pomyśle…

Co wkurza ojca bliźniąt

Fatalne wózki bliźniacze – masakra jakaś. Wybór marny, a ceny… przeważnie są albo za długie, albo za szerokie. Mieszkamy na 8 piętrze w starym budownictwie. Potrzeba 2 osób żeby wyjść z dziećmi na spacer. Sytuacja się teraz nieco poprawiła, ale w 2011 łatwo nie było. Zaleta jedna – szybko pozbyć się wózka. Śmiech mnie bierze jak rodzice do przedszkola dzieci na wózku wiozą.

Żłobki lub przedszkola – dostać miejsce graniczy z cudem. Bo z jednym zawsze łatwiej, przy dwóch też (ale rok po roku), bo albo już trochę odchowane, albo jak już starsze ma miejsce to młodszego łatwiej przyjmą – dodatkowe punkty gdy rodzeństwo już uczęszcza, a przy bliźniakach potrzebujesz 2 miejsca a przeważnie jedno jest wolne. Trojaczki (albo trzecie dziecko) ma już miejsce prawie pewne. Więc tylko bliźniaki mają problem.

Zakupy – nie lubię zakupów, a dla bliźniąt trzeba niemal wszystko razy 2. Nie ma ciuchów ze starszego brata, nie ma wózka po bracie, nie ma nawet rowerka po bracie, a nawet jak jest to potrzeba jeszcze drugi. No i jeszcze jak znaleźć buciki w takim samym rozmiarze ale w różnych fasonach (co to słowo w ogóle znaczy). A ile jest dużych wydatków jak foteliki samochodowe? Chyba, że ktoś oszczędza na bezpieczeństwie dzieci…

Kierowcy parkujący źle parkujący auta – to chyba wkurza każdego rodzica. 1,5 metra szerokości chodnika czy to tak wiele? Wózek bliźniaczy jest szerszy, a nawet jak nie szerszy to dłuższy i 2 razy cięższy. Przejazd przez miasto, dodajmy centrum to nie lada wyczyn. Hołek nie dałby rady. Nie wiecie skąd brać naklejki „karnego jeżyka” na szybę?

Komunikację miejska – znów wózek, tym razem w połączeniu z autobusem – jechałem 2 razy (pierwszy i ostatni). Kierowca przyciął mnie drzwiami gdy wkładałem wózek do autobusu takiego ze schodkami, starszego typu… No comments.

Prezenty – Te same prezenty! Takie same zabawki, takie same ubrania, kolory, wspomniane już fasony:) (dzięki czytelniczce basia g)

Za co kochamy bliźniaki?

Żeby nie było tak źle, to dla odmiany kilka powodów dla których każdemu polecam bliźniaki.

Jeden poród – jeden stres, jedna łapówka dla lekarza (żart…), po prostu jeden pobyt w szpitalu mniej, a jak wiecie nasze służba zdrowia wiele jeszcze ma do nadrobienia.

Jedno pępkowe, jeden chrzest – ja akurat prawie nie pije i jakoś w ogóle od urodzenia dzieci mi się nawet nie chce, ale gdybym musiał to o jednego kaca mniej…

Dwójka dzieciaków – dzieci mają rodzeństwo, a jak powszechnie wiadomo dzieci się lepiej chowają jak mają rodzeństwo. Ty masz już sprawę z głowy, więc odpadają dywagacje czy starać się o drugie dziecko, czy jeszcze za wcześnie – ty masz to już z głowy.

Robisz wszystko dwa razy szybciej – jak się ktoś pyta ja kto jest to już spieszę donieść, że przy bliźniakach w tej samej jednostce czasu musisz wykonać dwie takie same czynności. Po prostu ruszasz się szybciej. To się potem przydaje wszędzie – szczególnie w pracy. Tylko wypłata wciąż jedna, ale nie można mieć wszystkiego…

Macie jeszcze jakieś uwagi? Zapraszam do komentowania zarówno tu jak na Facebooku – Rodzina w praktyce.

Samodzielne dzieci – dlaczego to takie ważne

Dorośli czy jeszcze dzieci?

Do tego wpisu skłoniła mnie rozmowa z jednym z pracowników w firmie, w której pracuje. Otóż ten człowiek właśnie wysyła syna na studia, ma więc chłopak około 19 lat,  teoretycznie jest już dorosły i samodzielny. Piszę o tym dlatego, że jego rodzice jadą z nim na uczelnie i szukają mu mieszkania, a dokładnie pokoju jednoosobowego w stancji, bo akademika nie ma szans dostać (za blisko domu), a jednocześnie nie chce mieszkać z nikim nowym i obcym bo się po prostu boi. To, że rodzice mu pomagają to się chwali, ale z rozmowy wyszło też, że tak naprawdę chłopak nigdy sam nic nie musiał załatwiać, więc rodzice muszą mu pomóc nie tylko pomóc finansowa rzecz jasna,  ale też tak naprawdę wybrać tę stancję za niego. No chwila. Chłopak ma 19 lat, dowód osobisty, wziąć kredyt w banku, może głosować, prowadzić samochód, pić alkohol, może nawet mieć dzieci. No właśnie. Może mieć dzieci i brać za nie odpowiedzialność sam do końca nie będąc za siebie odpowiedzialnym. Nie twierdzę, że ten chłopak jest do niczego, ani że jego rodzice zrobili błąd w wychowaniu, bo ich sytuacji nie znam. To była tylko jedna rozmowa, ale uświadomiła mi jakie zadanie na minie ciąży – jestem przecież ojcem bliźniaków, i chcę mieć samodzielne dzieci.

Czy twoje dziecko sprząta zabawki?

Dlatego, że są dziećmi i tak je też traktujemy. Sprzątamy za nich ich zabawki, karmimy przy stole by szybciej zjadły, ubieramy ich bo się spieszymy i już jesteśmy spóźnieni, robimy to wszystko za nich bo tak jest szybciej i wygodniej, ale dla nas, nie dla nich. Potem mamy (przypadek autentyczny) pięcioletnią dziewczynkę, która chodzi ze smoczkiem i śpi z mamą w jednym łóżku, albo że powstają takie programy w telewizji jak „Surowi rodzice”, gdzie oglądając wydaje nam się, że to jakaś patologia.

Pomyślmy jednak, że to dziecko, to tak naprawdę mały człowiek, który jak każdy z nas musi się uczyć życia i zdobywać doświadczenie. W samodzielności nie chodzi o to, żeby dziecko w wieku 13 lat poszło „na swoje”, ale żeby mogło świadomie podejmować pewne decyzje, mieć swoje obowiązki oraz pewną odpowiedzialność za swoje czyny już właśnie od małego. Nie bez powodu granica 13 lat jest granicą, gdzie dziecko może (nie jest to takie proste)  już odpowiadać za swoje czyny.

Mamo, tato chcę być duży!

O ile nie sądzę, że ktoś z was karmi lub ubiera 13-latka, to 3-latka jak najbardziej. Pytanie więc kiedy zacząć usamodzielniać dziecko i jak to zrobić? Moja odpowiedź brzmi: Jak najwcześniej. To się naprawdę opłaca – dzięki temu mu rodzice mamy łatwiej już teraz, a dzieci będą miały łatwiej w przyszłości. Mówię wam to z praktyki. To kiedy zacząć? Po urodzeniu. Jak to zapytacie? Ano tak!

  • Zacznijcie od planu dnia. Stałe pory karmienia (w granicach rozsądku), stałe pory spacerów, stałe pory spania – to na początek.
  • Własne łóżko w po 3 miesiącu życia – dlaczego nie? Łóżeczko we własnym pokoju? – Super!
  • Pozbądź się smoczka – to tylko uspokajacz, w dodatku uspokaja rodzica a nie dziecko (moje chłopaki od 9 m-c już zaczynały życie bez smoczków)
  • Pieluch można próbować się pozbyć jak dziecko ma około 2 latek – nocnik jest fajny. Zachęcać malucha do pozbycia się ich nie jest łatwo, ale w tym wieku dziecko już kuma.
  • Dwulatek może sprzątać zabawki z Tobą – to świetna zabawa na początku, a później dobry nawyk. Trzylatek sprząta już sam – Ty możesz mu tylko pomóc.
  • Dwulatek sam już je. Fakt, schodzi mu to trochę, ale jak siedzicie razem przy stole rodziną i macie czas na obiad (no nie mówcie, że nie macie czasu na wspólny obiad), to nie jest to problem.
  • Trzylatek sam się już może ubrać (moje chłopaki mają teraz, gdy to pisze 3,5 roku). Nie wszystko, z koszulkami mogą mieć problem, bo to na lewą stronę ubierze, a to ściągnąć ciężko.
  • Trzylatek może sam już zdecydować co chce jeść np. na śniadanie albo kolacje (oczywiście z menu jakie sami wybierzemy).
  • Jak trzylatek nie zje całej kolacji, to będzie głodny – takie są konsekwencje, tego też musi się nauczyć, a jak raz nie zje to nic mu się nie stanie.
  • Dziecko ma przede wszystkim wykonać jak najwięcej samo, niekoniecznie dobrze – to przyjdzie z czasem. Za to my mamy stać blisko gdy poprosi o pomoc.

To tylko przykłady. Tak naprawdę sami musicie zdecydować, czy i kiedy zaczniecie usamodzielniać dziecko. Nam było łatwiej, bo w małego były w żłobku, a teraz są w przedszkolu. Zresztą takie przedszkole własnie dlatego jest dla dziecka dobre bo oprócz nauki samodzielności jest jeszcze nauka współżycia w grupie. Moje chłopaki w wieku 3 lat miały najlepszego kolegę, który niestety teraz jest w innym przedszkolu, ale którego jak widzą to istne szaleństwo.

Samodzielne dzieci

Uczenie dzieci samodzielności nie oznacza, że nie będzie potrzebowało naszej miłości i opieki. Naszym zadaniem jest je przygotować do życia, które nigdy nie było łatwe i łatwe nie będzie. Chcecie mieć „życiowego kalekę” – proszę bardzo. Tu wrócę do tego 19 latka z początku artykułu. Sorry, ale ja studia załatwiałem sobie sam. Akademik, mieszkanie, potem zmiana uczelni z Rzeszowa do Wrocławia – wszystko sam. Nie tylko dlatego, że byłem samodzielny, tylko dlatego że byłem zmuszony. Wiem, że czeka mnie sporo pracy jeszcze z moimi chłopakami – to dopiero początek drogi. Później mam zamiar nadrabiać to, czego szkoła nie uczy – dla przykładu wypełniać PITa, bo chociaż matematyki w szkole dużo, to akurat tego nie uczą. Albo chociaż oszczędzać pieniądze, korzystać z pieniędzy w ogóle, załatwić coś w urzędzie. A jeśli pójdą kiedyś moje dzieci na studia, to mam nadzieję, że akademik załatwią sobie same.

 Photo credit: juhansonin /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)