Najważniejsze wybory są dopiero przed nami

Wybory 2015

Jeszcze nie opadły emocje po ogłoszeniu wyników Wyborów Parlamentarnych, które zapewne zapadną w pamięć, a być może kiedyś będziemy o nich uczyć nasze dzieci. Wybraliśmy, każdy według swojego uznania, swoich przedstawicieli w sejmie i senacie. W pewnym sensie właśnie zdecydowaliśmy o naszej przyszłości. Zdecydowaliśmy o przyszłości naszych dzieci. Ale to nie jedyne wybory, które mają wpływ na nasze i na naszych dzieci życie. Te ważniejsze wybory musimy podjąć każdego dnia, bo te najważniejsze wybory są dopiero przed nami.

Rodzicu uspokój się i zacznij myśleć

Afera!

I jak to w końcu jest? Jest afera, czy jej nie ma? Najpierw śmiercionośne Danonki, potem nie mniej gorsze Minionki, na domiar złego zła władza zakazała w szkołach słodyczy i teraz biedne dzieci chodzą z zapadniętymi brzuszkami. Kroplą goryczy (właściwie to ta kropla jest słodka), która przelała czarę, jest „afera wodna” z produktami typu woda+cukier – dla dzieci. Nie masz tego dość? Rodzicu uspokój się i zacznij myśleć.

Yoast SEO – krótki przewodnik z obrazkami

Yoast SEO – wtyczka którą musisz mieć

Blogi oparte o silnik WordPress są bardzo ładnie widziane przez wyszukiwarki i zasadzie dobrze z nimi współpracują. Jednak dobrze by było tą relację poprawić i wzmocnić, a przez to sprawić by nasz blog dużo ładniej prezentował się zarówno w wynikach wyszukiwania, jak i na Facebooku. Dlatego polecam używanie wtyczki Yoast SEO, bo załatwi za Was sporo roboty i zaoszczędzi mnóstwo czasu. Trzeba ją tylko dobrze skonfigurować. Postaram się opisać najważniejsze ustawienia, zrobić krótki wstęp do SEO, ale na pewno nie wyczerpię tematu, tylko nakreślę ogólny kierunek.

Lekcja wychowawcza o drożdżówkach

Dobra zmiana

Mamy nowe zasady żywienia w szkołach i przedszkolach. Nareszcie! Bardzo się ucieszyłem, że wreszcie ktoś poszedł po rozum do głowy i wreszcie przestaną pchać w nasze dzieciaki cukier, sól i mąkę, a zacznie być więcej warzyw, owoców i ryb. Wreszcie sos będzie sosem, a nie breją z torebki, kompot będzie miał w sobie owoce, a nie tylko cukier i kolor, zupa to nie będzie marchewka na kostce rosołowej, a na podwieczorek w żłobku czy przedszkolu przestaną dawać batoniki. Ale nie wszystkim ta nowelizacja przepisów o zbiorowym żywieniu pasuje. Pytam dlaczego?

Jak zabezpieczyć blog przed atakami

Hakerzy atakują!

Hakerzy lubią nasze blogi. Nie myślcie sobie, że lubią je czytać czy też oglądać nasze zdjęcia. Nie ma znaczenia, czy jest to blog lifestylowy, parentingowy lub modowy. Oni sięgają głębiej. Chcą poznać nasze wnętrze, wykraść tajemnice, wykorzystać i porzucić. Chcą poznać i dobrać się do tego, co ukryte przed naszymi czytelnikami. Chcą dobrać się do naszego serwera… Jak zabezpieczyć blog przed atakami?

Liebster Blog Award – czyli trochę zabawy nie zaszkodzi

Czyż blogowanie nie jest piękne?

Nie tak dawno pisałem o tym, że za każdym blogiem stoi człowiek. Może dla Was to tylko kolejny blog, przystanek, krótka wzmianka na tablicy Facebooka, ale dla mnie to ludzie. Ważni ludzie, bez których pewnie rzuciłbym to wszystko i zajął się choćby szydełkowaniem. Jednak nie… dzięki nim, a właściwie dla nich, bo przecież też są moimi czytelnikami, ja wciąż piszę i powiem nie skromnie, piszę coraz lepiej. Skoro więc jest ktoś, kto wiem, że nie tylko czyta moje wypociny, ale też komentuje, dzieli się na swojej tablicy i jeszcze czasem kliknie „Like”, to nie mogę odmówić gdy zostanę poproszony o udział w Liebster Blog Award. W skrócie, to Aśka z http://babskiepisanie.blogspot.com/ wycięła mi taki numer. Dzięki Aśka!

Pomóż nam zmienić prawo

Polityka (nie)prorodzinna

Mamy ostatnio kilka zmian w przepisach, które nas rodziców powinny zainteresować. Jeszcze więcej jest pomysłów, na politykę prorodzinną, które nie dość, że nie są zbyt mądre, to jeszcze prędzej kwalifikują się do działu „Bajki i legendy”, niż do przepisów prawa, ale jak wszyscy wiemy, politykom przecież wolno obiecywać wszystko – zwłaszcza przed wyborami. Może warto podrzucić im kilka pomysłów, które realnie mogłyby coś zmienić. Tylko pytanie co? Jak zmienić prawo?

Tutaj będę Was prosił, o pomysły, które mogłyby poprawić nasz los rodzica. Zanim jednak wpiszecie w komentarzach, co według Was przydałby się zmienić, to przeczytajcie proszę co już jest, co będzie, oraz o kilku projektach, które chciałbym, żebyście poparli. Przynajmniej, żebyście wyrazili swoją opinię.

Kilka dobrych zmian

Ostatnie zmiany w przepisach są mocno dyskutowane nie tylko w internecie. Głownie chodzi o nowelizację ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia, zwanej popularnie przez wszystkich ustawą o zakazie sprzedaży śmieciowego jedzenia w szkołach. Moim zdaniem to krok w dobrym kierunku, chociaż przez wielu jest uznany za zbędny, bo przecież niezdrowe jedzenie można kupić wszędzie – w drodze do szkoły, po szkole, na przerwie, a nawet można przynieść z domu. Co poniektórzy żalą się nawet, że są dorośli, mają po 18 lat i mogą kupić piwo i fajki, ale nie mogą kupić drożdżówki w sklepiku szkolnym. Piwa też nie mogą kupić w sklepiku szkolnym, a nawet nie mogą zapalić papierosa na terenie szkoły. Naprawdę im wszystkim współczuję…

Po pierwsze, to nie rozumiem jak uczeń może wyjść ze szkoły na zakupy w czasie przerwy. Przecież z wielu zakładów pracy wyjść nie można, albo można w czasie lunchu, tylko tu mówimy o uczniach pod opieką szkoły. Po drugie zawsze w takich sklepikach szkolnych były produkty, które można by nazwać syfem w czystej postaci – sam cukier i chemia. Po części to wina rodziców, którzy nie do końca interesują się tym, co jedzą ich dzieci w szkole, ale też nie było alternatywy, bo przecież sklepikarze chcą zarobić, a ich obowiązkiem nie jest dbanie o zdrowie naszych dzieci. Po trzecie i najważniejsze dla mnie, a co trochę umknęło pozostałym to, że nowelizacja wprowadza też nowe wytyczne w stołówkach i kuchniach szkolnych, przedszkolnych i żłobkowych. Czym innym jest zakup słodyczy w szkolnym sklepiku, bo w sumie mało mnie to może obchodzić jak rodzice pozwalają, a czym innym jest karmienie marnym jedzeniem przygotowanym z „torebki” i ze sporą ilością cukru. Tutaj muszę się trochę nie zgodzić, choćby nawet z Nasze dzieci nie będą grubaskami!bo uważam, że akurat cukier jest takim produktem, którego dzieci w jedzeniu nie potrzebują. Naprawdę, ale to naprawdę nie ma potrzeby „dosładzać”. Przecież cukier nie niesie za sobą żadnej wartości oprócz smaku. Z solą jest podobnie, tylko sól spożywamy w nadmiarze w innych produktach, więc można by ograniczyć jej spożycie w przedszkolu. Mam nadzieję, że nikomu nie przyszło do głowy nie solić ziemniaków… Ale skoro ta nowelizacja problemu nie rozwiązuje i szybko nie rozwiąże, a są dzieciaki, które grube są już teraz i mają problem z odżywaniem, to może przydałaby się im pomoc dietetyka? Tylko takiej pomocy w szkole się nie dostanie. Można to zmienić. Zachęcam do poparcia petycji – cel to 10 000 podpisów.

[wc_box color=”secondary” text_align=”center”]

Strona projektu i wszystkie szczegóły:

http://glodnizmian.pl/

[/wc_box]

Kolejna dobra zmiana, według mnie oczywiście, to brak zwolnień z WF. Głównie chodzi o to, że obecnie nie ma możliwości nie ćwiczenia w ogóle, tylko można być zwolnionym z niektórych ćwiczeń. Nawet lekarz będzie mógł zwolnić tylko z określonych ćwiczeń. Pojawią się natomiast głosy, że dziecko ma katar i się przeziębi akurat na WF-ie, a potem trzeba będzie z nim zostać w domu na zwolnieniu. Po pierwsze, przeziębienie nie jest przeciwwskazaniem, po drugie o ironio, to ćwiczenia wzmacniają odporność, a po trzecie jeżeli ktoś jest na tyle przeziębiony, że nie może ćwiczyć, to może rzeczywiście powinien zostać w domu. Prawda jest taka, że WF jest mało atrakcyjny i tu jest największe pole do popisu dla nauczycieli, dlatego mówię Wam:

STOP ZWOLNIENIOM Z WF!

Zmiany, które mają wejść już w niedalekiej przyszłości, to ułatwienia dla rodzin miedzy innymi wielodzietnych, poprzez wprowadzenie zasady „złotówka za złotówkę”. Wreszcie będzie koniec problemów, gdy dochód na członka rodziny przekroczy kilka złotych i już świadczenia się nie należą. Od teraz zostaną pomniejszone o tą nadwyżkę, ale zostaną przyznane. Będzie też świadczenie w kwocie 1000 PLN, dla tych rodziców, którzy nie mogą skorzystać z urlopów rodzicielskich, oraz możliwość złożenia niektórych wniosków, w tym wniosków o świadczenia rodzinne, alimentacyjne i Kartę Dużej Rodziny. Pomoc ta co prawda nie wielka, bo to powinna być norma, no ale jak na dobry początek… O zmianach możecie przeczytać tutaj: Narada Rodzinna w kancelarii premiera.

Czego nam potrzeba?

Jako rodzic od mojego rządu, wybranego w demokratycznych wyborach, chciałbym wsparcia. Bynajmniej nie potrzebuję pieniędzy od Państwa, bo póki mam zdrowie sam postaram się je zarobić. Problem w tym, że gdy Państwo próbuje coś dla rodzin zrobić, to jakoś to nie wychodzi. Mimo wspaniałych obietnic, pomysłów typu Karta Dużej Rodziny, życie jest życiem i wcale tak miło nie jest. Sami przeczytajcie:

http://www.dwapluscztery.pl/szanowny-panie-prezydencie-2/
http://www.mama-trojki.pl/2015/09/obietnice-wyborcze-czyli-wycieranie.html

I wiecie co? To ja czuję się jak członek rodziny patologicznej. Bo żadna pomoc od Państwa mi się nie należy. Bo ja radzę sobie. Przecież załatwię sobie żłobek czy przedszkole, to ja płacę podatki i zarabiam tyle, że ktoś uznał mnie za margines – za kogoś, kto nie potrzebuje pomocy. Ale czy na pewno? Jeżeli masz dzieci, pracujesz i nie łapiesz się na pomoc od Państwa, to zobacz i podpisz petycję:

Wsparcie dla rodzin

Teraz Wasza kolej. Dobrze wiecie czego potrzeba, by było lepiej. Dostępu do przedszkoli i żłobków dla każdego? Może darmowe obiady w szkole? A może… Proszę, napisz w komentarzu!

Photo credit: Horia Varlan /  https://www.flickr.com/photos/horiavarlan/4516719171

Nie lubię takich miejsc – szpital

To tylko badanie

Ostatni raz byłem w tym miejscu gdy na świat przyszły moje dzieci. Nie wspominam tego miejsca dobrze, o czym możesz przeczytać w Najpiękniejsza i najgorsza chwilaNie było innego wyjścia i znów musiałem pojawić się w Szpitalu Ginekologiczno Położniczym. Tym razem nieco mniej wystraszony, bardziej pewny siebie i w sumie bardziej dla potrzymania na duchu niż z konieczności. Bardzo szybko wróciły wspomnienia. Przez ten czas wiele się nie zmieniło, było więc mi łatwiej, bo mimo wszystko nie czuję się najlepiej w takim miejscu. Wmawiam sobie, że tym razem to tylko zwykłe badanie i za kilka godzin będziemy po prostu w domu.

Siedząc na ławce w poczekalni odważyłem się przyglądać ludziom. Właściwie zastanawiam się co ja tutaj robię? Przecież to szpital dla kobiet. Są tu kobiety z zaawansowaną ciążą, a wraz z nimi ich mężowie, którzy siedząc i czekając na przyjęcie do szpitala swoich żon przeglądają internet na telefonie. W takiej chwili bawić się telefonem? Sam nie byłem lepszy pomyślałem. Odruchowo sam schowałem telefon i złapałem żonę za rękę. Chwilę później weszło dwoje gimnazjalistów. Dziewczyna tak na oko jakieś 16-17 lat, chłopak z plecakiem szkolnym wyglądał przy niej na sporo młodszego. Zgubili się? Szkoła jest przecież na przeciwko. Może przyszli kogoś odwiedzić? Usiedli obok nas. Nie powinienem tego robić, odwrócić wzrok i nie słuchać, ale rozmawiali dość głośno. Będą mieli dziecko. Będą musieli pracować, ich kolega zarabia około 1500 PLN na rękę, a jak dostaną zapomogę i rodzice pomogą, to dadzą jakoś radę… Nie wiem czy dadzą sobie radę, bo ich rówieśnicy mili dla nich nie będą, ludzie na ulicy będą wytykać palcami, a bez szkoły nawet gimnazjalnej o pracę będzie trudno. Przy odrobinie pomocy jednak mogą z nich być wspaniali rodzice, choć większość zdążyła przypiąć im łatkę „patologia”. Nie wiem co było dalej, bo otworzyły się drzwi gabinetu i lekarz poprosił moją żonę do środka…

Najgorsze jest czekanie

Zostało mi czekanie. Siedzę na twardym krześle przed gabinetem USG. Obok jest blok porodowy, w którym te parę lata temu na świat przyszły moje dzieci. Usiadłem dokładnie w tym samym miejscu co wtedy i znów czekałem. Drzwi na blok porodowy trochę się zmieniły i teraz już nie widać wnętrza, jak kiedyś. To przez te drzwi obserwowałem swoją żonę czekającą na rozwiązanie. To w tym miejscu uśmiechaliśmy się do siebie trochę na pocieszenie, jakbyśmy chcieli sobie powiedzieć „Nie martw się! Wszystko będzie dobrze.” Spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo. W tej chwili myślała o tym samym, zrozumiałem to bez słów. Otworzyły się kolejne drzwi, a ja znów zostałem sam.

Zszedłem na dół do poczekalni. Uznałem, że to najbardziej neutralne miejsce dla mężczyzny w tym szpitalu. Zacząłem znów obserwować ludzi. Nie robiłem tego specjalnie, ale tak jakoś wyszło. Obok mnie przysiadł się facet w moim wieku. Niósł w foteliku samochodowym maleńkie dziecko, dziewczynkę. Nie mogłem od niej oderwać wzroku. Przecież nie tak dawno to ja w tym miejscu trzymałem przed sobą dwa foteliki.

Nie lubię takich miejsc

Jest nie wiele rzeczy które mogą mną wstrząsnąć lub przestraszyć. Ten szpital jednak jest miejscem, które budzi we mnie poczucie bezradności. Mam po prostu siedzieć i czekać, niewiele mogę zrobić. Nie lubię tego, ale nie mam wyjścia. Wszyscy patrzą na mnie jak na intruza, najlepiej jakbym sobie stąd poszedł i nie wracał. Ja też nie czuję się najlepiej widząc kobiety na mój widok okrywające się szlafrokiem. Ale ja jestem tu potrzebny. Mam ważne zadanie wesprzeć swoją żonę, dać jej otuchę i lecieć do kiosku po gazetę. Moje wsparcie jest teraz dla niej najważniejsze i nawet czując się jak intruz, choć czasem jest niezręcznie, czasem jestem niemal wytykany wzrokiem, to uważam, że będąc w szpitalu dla kobiet, jako facet i mąż, jestem tam, gdzie być powinienem – przy swojej żonie. Sorry drogie Panie, ale wyjdę, gdy będę musiał. Będę siedział obok żony i nawet nie będę myślał, by zajrzeć Wam pod piżamę. To mi do szczęścia w tej chwili nie potrzebne, choć wy myślicie, że gwałcę Was wzrokiem, to ja nie jestem tu z waszego powodu, tylko po to, żeby pocieszyć swoją żonę. Ja na pradę nie lubię takich miejsc jak szpital…

Photo credit: Ruhrfisch /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)

P.S. Wszystko jest w porządku! Już po strachu.

Wycieczka do Zoo Farmy

Niedzielna wycieczka do Zoo Farmy

Pogoda ładna, chwilowo nie ma upałów, więc postanowiliśmy udać się na krótką wycieczkę za miasto. Tym razem postanowiliśmy odwiedzić pobliską ZOO Farmę, spędzić miło dzień i wrócić na obiad. Farma położona jest w miejscowości Łączna, która położona jest około 20 km od Wałbrzycha i niecałych 100 km od Wrocławia. Dla nas to jest blisko, w sam raz na krótki niedzielny wypad przed obiadem.

Miejsce jest miłe, zwierząt sporo, choć czasem kraty przeszkadzają, to z niektórymi można być naprawdę blisko.

Zainteresowanych miejscem odsyłam na oficjalną stronę:
http://www.zoolaczna.pl/