Czarny protest ojca dwójki dzieci, męża i mężczyzny

jesienny liść zaczepiony o kratę

Czarny protest

Miałem niepowtarzalna i jedyną okazję milczeć. Niestety z tej okazji nie skorzystałem. Poczułem, że muszę o tym napisać nie zważając na to, co sobie pomyślicie. I mam do tego prawo, bo choć nie mam macicy, to jestem rodzicem. Ja też dałem życie. Czytam o projekcie zmiany ustawy o planowaniu rodziny, o którym jest tak głośno, widzę jak ludzie podzielili się na dwa obozy – zwalczając się nawzajem, bo w tym temacie nie ma miejsca na merytoryczną dyskusję. Są za to emocje. Jest też czarny protest…

Po pierwsze to nie tylko sprawa kobiet

Niektórzy twierdzą, że to wyłącznie sprawa kobiety, ale jak powszechnie wiadomo do tanga trzeba dwojga. Nie wiem ja Wy, ale większość ludzi jest w jakimś związku. Oznacza to nie tylko podział obowiązków na to, kto dziś gotuje, kto sprząta, a kto zajmuje się dziećmi, ale też wspólnie pozwala się zmierzyć z problemami, które na nas spadają. Po 8 latach małżeństwa i jeszcze kilku przed z jedną i tą samą kobietą, mogę śmiało napisać, że każdy problem w związku czy rodzinie jest również problemem mężczyzny. O dziecko starają się razem, na badania i USG jeżdżą razem, a jak pojawia się problem, to każda kobieta chce, by facet był obok. To jemu będzie płakać w rękaw, to jego będzie pytać „co teraz zrobimy” i w końcu, jakiej by decyzji nie podjęli, będzie liczyć, że on, facet będzie ją wspierał i trzymał za rękę. Ciąża kobiety jest również sprawą mężczyzny, o ile oczywiście będzie przy niej.

Po drugie jestem przeciw aborcji

Aborcja jest złym rozwiązaniem, jestem jej przeciw. Zawsze będę przeciwko aborcji jako środkowi kontroli urodzeń i jak mawiał Ronald Regan, o aborcji rozmawiają Ci, którzy zdążyli się już urodzić. Mamy XXI wiek, o seksie wiemy niemal wszystko. Wiemy skąd się biorą dzieci choć, wciąż to temat tabu. Szwankuje też edukacja młodszych w tych sprawach – ale to przecież nasza wina. Nie potrafimy o tym rozmawiać. Podkreślam więc po raz kolejny, że obecne przepisy zabraniają aborcji „na żądanie” jednocześnie wprowadzając trzy, bardzo szczególne wyjątki. To było dobre i funkcjonowało przez ostanie 23 lata. Nie lubię też zdań wypowiadanych przez feministki typu „moje ciało – moja decyzja”, które broniąc prawa kobiet do decydowania o sobie, statystycznie chcą uśmiercić 50% żeńskich płodów, którym nie dadzą się po prostu urodzić. Ale tak naprawdę najwięcej o projekcie mówią Ci, których ten projekt nigdy nie będzie dotyczył i w dodatku chcą pouczać innych. Ale nawet ja będąc przeciwnikiem aborcji wiem, że samo prawo to naprawdę za mało, aby rozwiązać ten problem.

Po trzecie, to będzie zła ustawa

Moim skromnym zdaniem, ta ustawa będzie zła. Z założenia ma zakazać aborcji eugenicznej, ale jej skutki to coś więcej niż tylko „prawo do życia” dla każdego. Ustawa zakłada, że życie zaczyna się w momencie połączenia żeńskiej i męskiej komórki i od tego momentu podlega też ochronie:

3) art. 1 otrzymuje brzmienie: „Art. 1. Każdy człowiek ma przyrodzone prawo do życia od chwili poczęcia, to jest połączenia się żeńskiej i męskiej komórki rozrodczej. Życie i zdrowie dziecka od jego poczęcia pozostają pod ochroną prawa.”

Nie jestem prawnikiem, ale to oznacza też koniec In Vitro, pigułek dzień po, ale też części pigułek antykoncepcyjnych. Skąd takie założenie? Stosowny projekt już jest w sejmie i zamie się nim stosowna komisja. Proszę Państwa! To już się dzieje!

In Vitro natomiast jest szansą dla wielu ludzi na spełnienie swoich marzeń o własnym dziecku, a jednak dzieci urodzone w ten sposób są napiętnowane i to przez kościół, któremu podobno każdy jest bliski. Każda para, która choć przez chwilę miała kłopoty z zajściem w ciąże, wie o czym mówię.

Kolejny problem, to brak badań prenatalnych. Badania prenatalne wykonuje się po to, żeby wcześniej wykryć wszelkie ewentualne wady, ale też żeby płód leczyć. Dziś wykonuje się już operacje na płodach usuwając wady, które do tej pory zagrażały dziecku po urodzeniu. Tych badań nie wykonuje się bez wyraźnej przyczyny i każdemu, bo niosą ryzyko (wyrwanie zęba też niesie ryzyko), ale teraz lekarze po prostu będą się bać je wykonywać. Za nieumyślne spowodowanie śmierci płodu może im grozić więzienie:

„Art. 152. § 1. Kto powoduje śmierć dziecka poczętego, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. § 2. Jeżeli sprawca czynu określonego w § 1 działa nieumyślnie, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

Trzecia sprawa, to:

5) w art. 4 ust. 1 otrzymuje brzmienie: „1. Do programów nauczania szkolnego wprowadza się wychowanie do życia w rodzinie obejmujące wiedzę o zasadach odpowiedzialnego rodzicielstwa oraz wartości rodziny i ludzkiego życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Nauczanie w tym zakresie musi respektować normy moralne rodziców i wrażliwość uczniów. Udział w zajęciach wymaga pisemnej zgody rodziców lub pełnoletnich uczniów.”;

Ani słowa o tym jak w ciążę nie zachodzić. Ani słowa o antykoncepcji! Znając środowiska, z którego pochodzi projekt ustawy, to sex znów stanie się tematem tabu.

Na koniec jednak wisienka na torcie, proponowana zmiana w Art. 2:

ust. 2a otrzymuje brzmienie: „2a. Organy administracji rządowej oraz samorządu terytorialnego, w zakresie swoich kompetencji określonych w przepisach szczególnych, są zobowiązane zapewnić pomoc materialną i opiekę dla rodzin wychowujących dzieci dotknięte ciężkim upośledzeniem albo chorobą zagrażającą ich życiu, jak również matkom oraz ich dzieciom, gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że do poczęcia doszło w wyniku czynu zabronionego.”;

Gdybym nie mieszkał w Polsce 35 lat, nie spotkał ludzi, których dzieci są ciężko chore, którzy niemal na kolanach jak żebracy proszą choćby taki NFZ o refundacje lub leki, gdyby nie dziesiątki maili od różnych fundacji proszących o wsparcie, to może bym uwierzył. Ale nie wierzę! Nie wierzę, że ktokolwiek kiwnie palcem, by pomóc rodzinie, która w wyniku ustawy zostanie pobłogosławiona chorym dzieckiem. Być może pomoże modlitwa…

Dlaczego popieram więc czarny protest?

Czy jestem złym Ojcem, bo w chwili zagrożenia zdrowia i życia mojej ciężarnej żony wybrał bym ją, a nie dziecko? Czy mam iść do więzienia, gdybym swoją żonę odwiózł na zabieg – bo tak zakłada ustawa? Mógłbym teraz napisać, że oczywiście nigdy bym tego nie zrobił, ale… w mojej głowie pojawiła się taka myśl, ale również ta, że stanąłbym murem za moją żoną. Boję się, że moi synowie mogliby stracić matkę, a ja żonę, bo lekarz zamiast działać, przez ułamek sekundy będzie się zastanawiał, czy nie pójdzie siedzieć? Przeżywaliśmy wraz z żoną prawie wszystkie te dylematy i dlatego popieram #czarnyprotest. Tak, boję się i mój strach jest realny i mógłbym go zamknąć w kilku słowach: ciąża bliźniacza zagrożona. Nie życzę nikomu…

Komenentarze na blogu: https://rodzinawpraktyce.pl

Photo credit: jinterwas /  Creative Commons Attribution