Plac zabaw dla dzieci? Tego powinni zakazać!

Huśtawki dla dzieci
Czym są zagrożenia, których obawia się przeciętny mieszkaniec blokowiska? Można przecież trafić na nieciekawe sąsiedztwo, całonocny sklep z alkoholem, pijackie burdy lub co najgorsze – plac zabaw dla dzieci.

Protest przeciwko placowi zabaw

Są małe i głośne. Wszędzie ich pełno. Śmiecą! Stanowią śmiertelne zagrożenie dla otoczenia w którym żyją, bo niszczą ekosystem trawinka. Łączą się w małe grupy, które hałasują jeszcze bardziej. Skupiają się w miejscach zwanych potocznie „placami zabaw”. Już wiecie o kim mowa? Zgadliście, to dzieci. Z informacji, które przeczytałem ostatnio w internecie okazuje się, że dzieci to istny armagedon i zagrożenie. Otóż na jednym z Warszawskich osiedli mieszkańcy postanowili zaprotestować przeciwko budowie piaskownicy.

 

Uzasadniają to tym, że ich mieszkania stracą na wartości, bo przecież od teraz na cichym i spokojnym podwórku, pod ich własnymi oknami będzie głośno. Przez chwilę nie wierzyłem w to co przeczytałem, bo jakoś nie mieściło mi się to w głowie, lecz wtem znalazłem oto taki wpis na jednym z forów…

Pozew przeciwko placowi zabaw

Co do placu zabaw, to z jednym (ale tylko z jednym) mogę się zgodzić. Czasem zachowanie zarówno dzieci jak i ich rodziców pozostawia wiele do życzenia, bo pewnych rzeczy na placu zabaw się nie robi, jednak martwi mnie, że dzieci i ich rodziców próbuje usunąć się z przestrzeni publicznej. Przecież jeszcze nie tak dawno, też w Warszawie (przypadek?) 12-letnią dziewczynkę posądzono o dewastację chodnika, bo rysowała po nim kredą.

Prośba o uprzątnięcie chodnika pokolorowanego kredą

Dzieciom wstęp wzbroniony

Oto kolejny przykład. Jedna z restauracji w USA zakazała wstępu dzieciom poniżej 5 roku życia i… odniosła sukces. Dzieci biegające między stolikami, zachowujące się głośno i używające głośnych zabawek. Czara goryczy jednak przelała się, gdy rodzice pewnej dziewczynki odmówili ściszenia iPada, którego używała ich córka. Chociaż restaurator spotkał się z jednej strony z krytyką, to z drugiej niemal z dnia na dzień wzrosła liczba rezerwacji i obroty. A przecież ostatnio staje się modne tworzenie lokali przyjaznych dzieciom. Co więcej, ten pomysł z radością przyjęła też część rodziców, bo w końcu znaleźli miejsce, w którym w spokoju mogli coś zjeść, kiedy w końcu wyjdą bez swoich dzieci. I wcale się im nie dziwię, bo po kilku godzinach z własnymi dziećmi mam ochotę wyć. Nie ma dymu bez ognia i nie jest też tak, że dzieciom wszystko wolno. Każdy w miejscu publicznym powinien zachować się z szacunkiem dla innych i dotyczy to również dzieci, a my dorośli powinniśmy powinniśmy tego uczyć przede wszystkim własnym przykładem.

Nie ma dzieci – są ludzie

Ja wiem, że dzieci są głośne, ja wiem, że są coraz gorzej się zachowują, ale czy na pewno? Zapominał wół, jak cielęciem był – powiada stare przysłowie. I jest w tym sporo prawdy, bo gdy cofnąć się pamięcią wstecz, to kiedyś niemal pod każdym blokiem był plac zabaw, piaskownica, a już na pewno nikt nie przeszkadzał w kopaniu piłki na byle trawniku. Czemu dziś karmienie piersią jest złe, dziecięca piaskownica (a przecież w piaskownicy bawią się zazwyczaj małe dzieci) jest solą w oku, czemu są miejsca (w Warszawie), w których dzieci są niemile widziane, bo z dziećmi chodzi się do parku, a nie na zakupy? Czy może to, że dzieci są szczere, uśmiechnięte i tętniące życiem przeszkadza dzisiejszemu światu w wielkim wyścigu szczurów? Nie ma mojej zgody na takie zachowania dorosłych wobec dzieci, bo ile razy zdarzyło Ci się, żeby ktoś obok Ciebie zachowywał się źle, był głośny i przeklinał, a ktoś zwrócił mu uwagę? Ile razy to widziałem palących ludzi tuż pod zakazem, gdy obok przechodzą dzieci? A jakoś nie słyszałem o protestach i kartkach przeciwko pieskom robiącym kupy na trawnikach, chociaż to wykroczenie za które grozi mandat. Dlaczego? Bo łatwiej uderzyć w najsłabszych. Pod moim blokiem właśnie stawiają nowoczesny plac zabaw. Ludzie narzekają… że taki mały!