Czarny protest ojca dwójki dzieci, męża i mężczyzny

Czarny protest

Miałem niepowtarzalna i jedyną okazję milczeć. Niestety z tej okazji nie skorzystałem. Poczułem, że muszę o tym napisać nie zważając na to, co sobie pomyślicie. I mam do tego prawo, bo choć nie mam macicy, to jestem rodzicem. Ja też dałem życie. Czytam o projekcie zmiany ustawy o planowaniu rodziny, o którym jest tak głośno, widzę jak ludzie podzielili się na dwa obozy – zwalczając się nawzajem, bo w tym temacie nie ma miejsca na merytoryczną dyskusję. Są za to emocje. Jest też czarny protest…

Gdy dzieci chorują, tata nie bierze zwolnienia

Niedzielne popołudnie. Właśnie wróciliśmy ze spaceru zastanawiając się co dalej robić. Dzieciaki zwykle wesołe i uśmiechnięte, dziś trochę osowiałe. Szybki pomiar temperatury ręką i już wiesz, że czeka Cię nieprzespana noc. Ale jutro jest poniedziałek, trzeba iść do pracy. No właśnie, kto znów zostanie z chorymi dziećmi? Przecież tata nie bierze zwolnienia!

Okazuj szacunek matce swoich dzieci

Wspomnienie

Jak zawsze o dwa słowa za dużo. Jak zawsze o ton za głośno. Jak zawsze, przysięgałeś, że to się nie powtórzy, ale znów krzyczałeś. Właściwie to nawet nie wiesz o co tym razem poszło, ale chciałeś by wyszło na Twoje. Możesz być z siebie dumny, chyba Ci się udało, bo ona płacze. W tym wszystkim zapomniałeś o jednym, że obok spało dziecko – ale ono nie spało i wszystko słyszało. Ze łzami w oczach, przykryte mocno kołdrą, niemal tracąc oddech, próbuje zagłuszyć te wszystkie brudne słowa – przecież tak mówić o niej nie można, to przecież Mama!

Kilka lat później

To był ciężki dzień, mógłbym rzec, jak zwykle. Zapomniałem wysłać list, choć noszę go drugi dzień. Pewnie  nic ważnego, wyślę jutro. Do domu wracam nieco później, zadzwoniłem w ostatniej chwili, że nie odbiorę dzieci z przedszkola. Chcę ciszy, spokoju i wreszcie odpocząć. Pewnie się nie da.

– Wysłałeś ten list?

– Nie, zapomniałem, przecież to nic ważnego na pewno.

– A skąd wiesz, mówiłam Ci przecież!

– Nie, nie mówiłaś, zresztą zawsze się czepiasz…. – mówię podniesionym głosem – jestem zmęczony!

Kilka minut później już o liście nikt nie pamiętał, za to były pretensje, wyrzuty i ostrzejsze słowa. Nie wiem ile to trwało, nie wiem co mówiłem, ale to spojrzenie w jedną sekundę mnie otrzeźwiło – było to spojrzenie syna, który z łezką w oku powiedział: „Nie krzycz już na mamę.”

Banalna rada

Nie pierwsza i nie ostatnia kłótnia. To nawet czasem potrzebne, ale ważniejsze co zrobisz później, ważne co robisz na co dzień. Po prostu okazuj szacunek matce swoich dzieci. Jeden buziak na do widzenia przed wyjściem do pracy. Zadzwonić czasem i zapytać co słychać, powiedzieć przez telefon, że tęsknisz. Przytulić się, gdy w końcu po pracy się spotkacie, szepnąć „kocham Cię” choć chyba ważniejsze to umieć powiedzieć głośno „przepraszam”. Kupić głupi kwiatek, zwykły badylek (Jak kupić kwiaty kobiecie – poradnik mężczyznybez okazji, ale też pamiętać o urodzinach – przecież można to zapisać w telefonie, przepuścić w drzwiach pierwszą i pilnować, by Twoje dzieci też to robiły. Zawsze zabierać jej z rąk cięzkie zakupy i pozwolić czasem poleżeć w spokoju, gdy ty choć zmęczony zabierzesz dzieci na plac zabaw. Bądź przykładem dla swoich dzieci, w końcu nawet jak będziesz najlepszym Ojcem na świecie, to Mama będzie ważniejsza. Mam kolejną radę. Zadzwoń do swojej Mamy.

Photo credit: BK /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)

Książkowe Zwierzaki Pocieszaki pomagają dzieciom

Jesteśmy jeszcze nie tacy starzy, mamy pracę, dom, wspaniałą rodzinę i zdrowe dzieci. Jeśli macie podobnie, to jesteście szczęściarzami. Tak, macie szczęście, bo Wy i wasze dzieci jesteście zdrowi i szczęśliwi. Nie każdy jednak ma tyle szczęścia co Wy czy ja. Są dzieci, rodziny, po prostu ludzie, którym można pomóc. Można pomóc, dostając coś w zamian. Coś, co innym pomoże, a wam pozwoli docenić wspólnie spędzone chwile z dziećmi. Mam dla Was idealny prezent nie tylko pod choinkę. Książkę Zwierzaki Pocieszaki.

Zwierzaki Pocieszaki

Zwierzaki Pocieszaki, to książeczka dla dzieci napisana przez blogerki, a przede wszystkim Mamy. Każda Mama wybrała jedno zwierzątko i opisała jego przygody w formie bajki dla dzieci. Każda bajka ma swój morał i przekazuje ważne prawdy życiowe dla naszych dzieci. Ale to nie wszystko. To przede wszystkim cegiełka, dla fundacji „Kawałek Nieba”, niosącej pomoc dzieciom w trudnej sytuacji życiowej, chorym, czy po prostu biednym. Cały dochód ze sprzedaży jest przeznaczony na pomoc. O akcji pisałem już wcześniej we wpisie Daj coś więcej niż prezent, teraz jednak przyszła pora, by napisać coś więcej i zachęcić każdego, kto tylko może, do pomocy. Ja swoją książeczkę kupiłem i gdy tylko dotrze, umieszczę jej zdjęcie w tym wpisie. Książeczkę można kupić na stronie http://zwierzakipocieszaki.pl/, a jej edycja jest limitowana. Dla jeszcze niezdecydowanych – można uzyskać fragment z książki na maila (informacje na oficjalnej stronie).

O książce Zwierzaki Pocieszaki

  • Cena książeczki – 29,99 PLN (całość przekazywana jest dla fundacji „Kawałek Nieba”) – można wpłacić dowolnie większą kwotę
  • Koszt wysyłki – 9,90 PLN (przy większej liczbie egzemplarzy można uzgodnić cenę wysyłki)
  • O książce:

Format: 205 x 265 mm
Liczba stron: 56
Okładka: twarda

(informacje zaczerpnięte z oficjalnej strony)

To jedna z tych rzeczy, które warto wesprzeć. Pomoc innym, nawet ta najdrobniejsza, kiedyś do nas wróci. Życie jest zbyt nieprzewidywalne i nigdy nie mamy pewności, że to my kiedyś nie będziemy potrzebowali pomocy. Mam też nadzieję, że to dopiero pierwsza część serii, a do kolejnych książeczek zostaną zaproszeni również blogujący Ojcowie, a wam z góry dziękuję za okazaną pomoc.

(aktualizacja 18-12-2014)

Jak też obiecałem, tak też zrobiłem. Oto mój egzemplarz książeczki Zwierzaki Pocieszaki już pod choinką.

Zwierzaki Pocieszaki pod choinką
Zwierzaki Pocieszaki dedykacja

Pomyśl o bezpieczeństwie swoich dzieci

Gdy dziecko ulegnie wypadkowi, to nie ma rodzica na świecie, który nie obwiniałby siebie. Przecież to my, jako rodzice odpowiadamy za bezpieczeństwo swoich dzieci. To prawda. My odpowiadamy za nasze dzieci i ich bezpieczeństwo. Czemu więc narażamy je głupio, prowokując wypadek i licząc, że nic się nie stanie? A jeżeli się stanie? Pomyśl o bezpieczeństwie swoich dzieci.

Dwa zdarzenia

Przez ostatnie dni część z Was śledzi losy 2 letniego chłopca (szczegóły: tutaj oraz tutaj), który najprawdopodobniej we śnie, lunatykując, wyszedł z domu i omal nie zamarzł, a temperatura jego ciała spadła do 12 stopni Celsjusza. Chłopiec był pod opieką babci, która w tym czasie spała. Przypadek, albo roztargnienie sprawiło, że drzwi wejściowe do domu nie były zamknięte. Nie chcę szukać winnego, choć drzwi wejściowe powinny być zamknięte, to przyznam się, że mi raz zdarzyło się również drzwi nie zamknąć, i choć nic się nie stało, to byłaby to tylko i wyłącznie moja wina, gdyby coś się jednak stało. Za to dziś mamy kolejny przykład z małym dzieckiem, tym razem w samochodzie i na szczęście nie wydarzyło się nic złego.

Nie wiem, co kierowało panią przewożącą swoje dziecko na tylnej półce w samochodzie, nie mam zamiaru jej potępiać, bo przecież widzę tylko zdjęcie i nie wiem co działo się wcześniej, ale wiem, że bezpieczne to nie jest. Szczegóły tutaj lub tutaj. Właściwie, to nic się przecież nie stało. Nie wiem jaki był przebieg zdarzeń, ani jakie były tłumaczenia tej Pani (42 lata), dlaczego dziecko, które ma 3 latka nie było przypięte w aucie w foteliku, a może nawet i było przypięte, tylko samo wyszło z fotelika na półkę… Mam to gdzieś! Uważam, że to tylko i wyłącznie jej wina. Mam 2 synów w podobnym wieku i zawsze ich zapinam pasami w foteliku samochodowym! Myślicie, że dzieci nie poradzą sobie z odpięciem pasów? Poradzą, ale tego nie robią, bo nauczyliśmy ich, że tego robić nie wolno i w samochodzie wolno jechać tylko z zapiętymi pasami.

Pomyśl o bezpieczeństwie swoich dzieci

Bezpieczeństwo dzieci, to coś co powinno być zawsze stawiane na pierwszym miejscu, jeżeli kochasz swoje dziecko. Tu nie ma miejsca na kompromis, lenistwo, lekceważenie przepisów czy zwykłe „może nic się nie stanie”. Wypadków, często tych z małymi dziećmi, nie da się często uniknąć. Jesteśmy tylko ludźmi i wszystkiego przewidzieć nie możemy, ani też nie mamy często wpływu na innych. Nie zwalnia nas to jednak z odpowiedzialności, bo gdy zdarzy się wypadek, będziemy i tak winić tylko siebie. Specjalnie napisałem o tych dwóch zdarzeniach, aby obudzić w Was myślenie. O ile mogło się zdarzyć, że drzwi wejściowe były nie zamknięte, a ktoś zamknąć je powinien, to przewożenie dziecka nie zapiętego w foteliku i to jeszcze w taki sposób jak na zdjęciu, jest już dowodem skrajnej nieodpowiedzialności i prowokowania losu.

Dom, to miejsce wydaje się być bezpieczne, jednak czyhać w nim może wiele zagrożeń, których możemy uniknąć jeśli tylko się postaramy. Nie zostawię Was jednak samych z tym tematem, dlatego już od stycznia, będzie tych wpisów znacznie więcej i będą one zawierały praktyczne rady, jak przygotować dom na nowego członka rodziny.

Samodzielne dzieci – dlaczego to takie ważne

Dorośli czy jeszcze dzieci?

Do tego wpisu skłoniła mnie rozmowa z jednym z pracowników w firmie, w której pracuje. Otóż ten człowiek właśnie wysyła syna na studia, ma więc chłopak około 19 lat,  teoretycznie jest już dorosły i samodzielny. Piszę o tym dlatego, że jego rodzice jadą z nim na uczelnie i szukają mu mieszkania, a dokładnie pokoju jednoosobowego w stancji, bo akademika nie ma szans dostać (za blisko domu), a jednocześnie nie chce mieszkać z nikim nowym i obcym bo się po prostu boi. To, że rodzice mu pomagają to się chwali, ale z rozmowy wyszło też, że tak naprawdę chłopak nigdy sam nic nie musiał załatwiać, więc rodzice muszą mu pomóc nie tylko pomóc finansowa rzecz jasna,  ale też tak naprawdę wybrać tę stancję za niego. No chwila. Chłopak ma 19 lat, dowód osobisty, wziąć kredyt w banku, może głosować, prowadzić samochód, pić alkohol, może nawet mieć dzieci. No właśnie. Może mieć dzieci i brać za nie odpowiedzialność sam do końca nie będąc za siebie odpowiedzialnym. Nie twierdzę, że ten chłopak jest do niczego, ani że jego rodzice zrobili błąd w wychowaniu, bo ich sytuacji nie znam. To była tylko jedna rozmowa, ale uświadomiła mi jakie zadanie na minie ciąży – jestem przecież ojcem bliźniaków, i chcę mieć samodzielne dzieci.

Czy twoje dziecko sprząta zabawki?

Dlatego, że są dziećmi i tak je też traktujemy. Sprzątamy za nich ich zabawki, karmimy przy stole by szybciej zjadły, ubieramy ich bo się spieszymy i już jesteśmy spóźnieni, robimy to wszystko za nich bo tak jest szybciej i wygodniej, ale dla nas, nie dla nich. Potem mamy (przypadek autentyczny) pięcioletnią dziewczynkę, która chodzi ze smoczkiem i śpi z mamą w jednym łóżku, albo że powstają takie programy w telewizji jak „Surowi rodzice”, gdzie oglądając wydaje nam się, że to jakaś patologia.

Pomyślmy jednak, że to dziecko, to tak naprawdę mały człowiek, który jak każdy z nas musi się uczyć życia i zdobywać doświadczenie. W samodzielności nie chodzi o to, żeby dziecko w wieku 13 lat poszło „na swoje”, ale żeby mogło świadomie podejmować pewne decyzje, mieć swoje obowiązki oraz pewną odpowiedzialność za swoje czyny już właśnie od małego. Nie bez powodu granica 13 lat jest granicą, gdzie dziecko może (nie jest to takie proste)  już odpowiadać za swoje czyny.

Mamo, tato chcę być duży!

O ile nie sądzę, że ktoś z was karmi lub ubiera 13-latka, to 3-latka jak najbardziej. Pytanie więc kiedy zacząć usamodzielniać dziecko i jak to zrobić? Moja odpowiedź brzmi: Jak najwcześniej. To się naprawdę opłaca – dzięki temu mu rodzice mamy łatwiej już teraz, a dzieci będą miały łatwiej w przyszłości. Mówię wam to z praktyki. To kiedy zacząć? Po urodzeniu. Jak to zapytacie? Ano tak!

  • Zacznijcie od planu dnia. Stałe pory karmienia (w granicach rozsądku), stałe pory spacerów, stałe pory spania – to na początek.
  • Własne łóżko w po 3 miesiącu życia – dlaczego nie? Łóżeczko we własnym pokoju? – Super!
  • Pozbądź się smoczka – to tylko uspokajacz, w dodatku uspokaja rodzica a nie dziecko (moje chłopaki od 9 m-c już zaczynały życie bez smoczków)
  • Pieluch można próbować się pozbyć jak dziecko ma około 2 latek – nocnik jest fajny. Zachęcać malucha do pozbycia się ich nie jest łatwo, ale w tym wieku dziecko już kuma.
  • Dwulatek może sprzątać zabawki z Tobą – to świetna zabawa na początku, a później dobry nawyk. Trzylatek sprząta już sam – Ty możesz mu tylko pomóc.
  • Dwulatek sam już je. Fakt, schodzi mu to trochę, ale jak siedzicie razem przy stole rodziną i macie czas na obiad (no nie mówcie, że nie macie czasu na wspólny obiad), to nie jest to problem.
  • Trzylatek sam się już może ubrać (moje chłopaki mają teraz, gdy to pisze 3,5 roku). Nie wszystko, z koszulkami mogą mieć problem, bo to na lewą stronę ubierze, a to ściągnąć ciężko.
  • Trzylatek może sam już zdecydować co chce jeść np. na śniadanie albo kolacje (oczywiście z menu jakie sami wybierzemy).
  • Jak trzylatek nie zje całej kolacji, to będzie głodny – takie są konsekwencje, tego też musi się nauczyć, a jak raz nie zje to nic mu się nie stanie.
  • Dziecko ma przede wszystkim wykonać jak najwięcej samo, niekoniecznie dobrze – to przyjdzie z czasem. Za to my mamy stać blisko gdy poprosi o pomoc.

To tylko przykłady. Tak naprawdę sami musicie zdecydować, czy i kiedy zaczniecie usamodzielniać dziecko. Nam było łatwiej, bo w małego były w żłobku, a teraz są w przedszkolu. Zresztą takie przedszkole własnie dlatego jest dla dziecka dobre bo oprócz nauki samodzielności jest jeszcze nauka współżycia w grupie. Moje chłopaki w wieku 3 lat miały najlepszego kolegę, który niestety teraz jest w innym przedszkolu, ale którego jak widzą to istne szaleństwo.

Samodzielne dzieci

Uczenie dzieci samodzielności nie oznacza, że nie będzie potrzebowało naszej miłości i opieki. Naszym zadaniem jest je przygotować do życia, które nigdy nie było łatwe i łatwe nie będzie. Chcecie mieć „życiowego kalekę” – proszę bardzo. Tu wrócę do tego 19 latka z początku artykułu. Sorry, ale ja studia załatwiałem sobie sam. Akademik, mieszkanie, potem zmiana uczelni z Rzeszowa do Wrocławia – wszystko sam. Nie tylko dlatego, że byłem samodzielny, tylko dlatego że byłem zmuszony. Wiem, że czeka mnie sporo pracy jeszcze z moimi chłopakami – to dopiero początek drogi. Później mam zamiar nadrabiać to, czego szkoła nie uczy – dla przykładu wypełniać PITa, bo chociaż matematyki w szkole dużo, to akurat tego nie uczą. Albo chociaż oszczędzać pieniądze, korzystać z pieniędzy w ogóle, załatwić coś w urzędzie. A jeśli pójdą kiedyś moje dzieci na studia, to mam nadzieję, że akademik załatwią sobie same.

 Photo credit: juhansonin /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)

Tacierzyństwo – moje zdanie

W obronie Ojców – moja odpowiedź na artykuł Ojcostwo to nie tacierzyństwo

A także głos wywołany wpisem na blogu – Blog Ojciec

Okazało się, że ojciec nie jest matką. Eksperyment z wicerodzicielką nie wyszedł. Wracają więc stare, konserwatywne wzorce ojcostwa. Czy słusznie?

Dla autorki tekstu „Ojcostwo to nie tacierzyństwo” ten model konserwatywny, tradycyjny, to przede wszystkim Ojciec, który nie potrafi, a przede wszystkim nie powinien zajmować się dzieckiem. Jeżeli już mężczyzna zajmuje się dziećmi lub domem to jest nieszczęśliwy i niezrealizowany. Ciekawe ilu z was Panowie jest nieszczęśliwych, bo musicie zajmować się własnym dzieckiem? Autorka stawia też tezę:

Zgodnie z psychologicznymi regułami rzeczywisty czas ojca nadchodzi trochę później, dokładnie jak w stereotypach o konserwatywnym ojcu, który wkracza na scenę, gdy już czas.

To znaczy kiedy nadejdzie już czas? Czy budowanie więzi z Dziecka z Ojcem od początku, od urodzenia jest złe, nie m a sensu, bo to jeszcze nie czas? Ja staram się uczestniczyć w życiu i wychowaniu moich dzieci na równi z ich Mamą. Mało tego, uważam to za swój obowiązek. Wiem, że zbudowanie więzi jest trudne i potrzeba na to sporo czasu i nie wierzę, że moja rola zaczyna się „kiedyś” a nie „teraz”, bo po prostu mogę przegapić ten czas. Wiem, czuję to jak bardzo dzieci mnie potrzebują i jak potrzebuje mnie żona, której nie mogę od tak zostawić z dwójką dzieci i czekać na swoją kolej.

Jacek Masłowski o modzie na bliskość z dzieckiem mówi wręcz jako o najważniejszym elemencie nowego ruchu społecznego, poszukującego współczesnej formy męskości. Masłowski dodaje jednak, że z braku innych wzorców mężczyźni zabrali się za to trochę po omacku, próbując wcielić się w matkę i stać się wręcz jej kopią. W praktyce okazało się, że to nieporozumienie.

Czy wy także czytając ten fragment wyobrazić sobie mężczyznę karmiącego piersią? Dlaczego ktokolwiek próbuje „zamieniać miejscami” rodziców. Moi trzyletni synowie to wiedzą, że tata i oni są chłopcami i mają siusiaka, a mama jest dziewczynką, bo siusiaka nie ma. Żaden tata, nawet jak samotnie wychowuje dziecko (bo mama nie żyje – znam taki przypadek), to wciąż jest TATA. Kropka! Może więc nie próbujmy na siłę z Ojców robić Matki na zasadzie” radź sobie sam”, bo to czasy nie te i ludzie inni, dlatego kobiety też nie chcą być zostawione same sobie z dziećmi a tu próbuje się tak zrobić tylko że, z mężczyznami.

Tradycyjny model rodziny

A przecież żaden Ojciec nie zastąpi dziecku Matki, ani żadna Matka nie zastąpi dziecku Ojca – każdy ma inne zadanie do spełnienia przy wychowaniu dziecka, a reszta to tylko „czynności techniczne”, które każda płeć może wykonać. Ja w domu sprzątam, zajmuje się zmywarką do naczyń, rozwieszam pranie, myję co wieczór dzieci – żona wyciera i kremuje, (ale jak potrzeba ja to też robię), odwożę i odbieram z przedszkola, robię śniadania, wycieram pupy – i co? Jestem Mamą? Nie! Myślę, że ostatnio ludziom się poprzewracało i zaczynają się gubić we własnym ja. W telewizji mamy coraz więcej transwestytów (każą się nazywać kobietami), jakąś głupią modę na „Gender” – dziecko ma sobie samo określić płeć, feminizm jako wrogość do mężczyzn w ogóle i wiele innych. Tylko po co? Po to rodzinę ma tworzyć kobieta i mężczyzna żeby, po pierwsze – wspierać się w wychowaniu i obowiązkach, po drugie dać dziecku tożsamość – wzorzec kim jest tata, a kim jest mama – przecież naszą rolą jest wychować dzieci, które kiedyś dorosną i same będą rodzicami. Jak mają się tego nauczyć? No jak? Ale spokojnie – żyjemy w takich czasach, że już nie długo za tradycyjny model rodziny będziemy uznawać prawdziwą kobietę z prawdziwym mężczyzną wychowującymi dzieci.

Reszta artykułu też nie nastraja optymistycznie, a ja nie mogę się zgodzić się z jego wnioskami, że to jakaś moda na bycie kochającym Tatą, nie mogę się też zgodzić, że tradycyjny model rodziny, to taki, w którym to mężczyzna tylko zarabia a kobieta tylko wychowuje i zajmuje się domem – to już było i mam nadzieję, że nie wróci.

Tacierzyństwo to nie ojcostwo

Ojcostwo to coś więcej. Tacierzyństwo, to tylko część bycia Ojcem. Nie mieszajmy, tego co nazywać należy wspólną opieką, tacierzyństwem, czyli aktywnym uczestnictwem Taty w opiece, a co należy nazywać wychowaniem. Nie od dziś wiadomo, że do prawidłowego rozwoju dzieci  potrzebują obojga rodziców, ale żadne z rodziców nie powinno przekraczać swojej roli i wchodzić w kompetencje drugiej osoby. Wspólna opieka, to pielęgnowanie, sprzątanie, wycieranie pupy, a wychowanie to wskazanie wzorców, bycie autorytetem dla dziecka i przekazywanie pewnych wartości.

Takie artykuły prowadzą do jednej konkluzji – ojciec nie nadaje się do opieki nad dziećmi, a stąd już krótka droga do problemów. Nie od dziś wiadomo, że w sądzie w razie rozwodu, czego nikomu nigdy nie życzę, kobieta prawie zawsze dostanie opiekę nad dziećmi. Dlaczego? Bo przecież mężczyzna się nie nadaje do tego a kobieta ma nie jako wrodzone umiejętności w tym zakresie. Pora ten stereotyp zmienić i walczyć z takim podchodzeniem do sprawy. Tatusiowie sobie radzą i to nieźle, ale pamiętać należy zawsze, że:

Any man can be a Father but it takes someone special to be a dad.

Anne Geddes

Photo credit: clairity /  Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)

Tata – najważniejsza rola w życiu

Tata

Na bycie tatą nikt nie jest gotowy. Ja nie byłem gotowy również. Pamiętam to dziwne uczucie w brzuchu, kiedy jechaliśmy do lekarza by potwierdzić nasze przypuszczenia, pamiętam to oczekiwanie na przyszłą mamę przed gabinetem, pamiętam nawet słowa, którymi moja ukochana przekazała mi tę informację.

Jestem w ciąży, będą bliźniaki.

To, co działo się później pamiętam już mniej. Szok i przerażenie mojej żony, czy moja radość, sam nie wiem czego było więcej. Później przyszły obawy – to naturalne w końcu szykowaliśmy się na dziecko, ale nie na dwoje. Oczywiście każdy może powiedzieć, że to całkiem normalne i po prostu „zdarza się”, tylko dlaczego nam? Żeby za łatwo nie było to najbliżsi dziadkowie 500 km od nas, my właśnie kupiliśmy mieszkanie (miesiąc wcześniej się wprowadziliśmy), samochód, mimo że nowy, to na pewno za mały a my oboje pracujemy w jednej firmie z niepewną przyszłością. Na dodatek „ciąża zagrożona” a ja właśnie zaczynam pracę na zmiany. I jak tu sobie radzić? Przecież jeszcze się dzieci nie urodziły, a tu już trzeba przeorganizować sobie życie, pracę, finanse a przede wszystkim siebie. O tym, jak sobie radzę jako tata, poczytacie na moim blogu. Zapewniam was, będzie o czym czytać. Powiem wam tylko, że jest tak źle jak mówią, ale z dumą mogę powiedzieć

Bycie tatą – to najważniejsza rola w moim życiu.

 

Photo credit: parker yo! / Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)